Ajax niby lepszy, ale ostatecznie jednak gorszy
Wczorajsze spotkania Ligi Mistrzów raczej nas nie zawiodły, chyba że ktoś jest kibicem Manchesteru United. Niemniej jednak działo się, ale to wcale nie oznaczało, że piłkarze występujący dzisiaj, mieli jakiekolwiek prawo, by się ociągać. Tego wieczora też chcieliśmy zobaczyć kawał poważnego futbolu i miał go nam zagwarantować chociażby Ajax Amsterdam z Realem Madryt do spółki. Holendrzy to jeden z najmocniejszych zespołów, na który mogli trafić "Królewscy". Tuż po losowaniu niektórzy twierdzili nawet, że to Joden są faworytami. Jak sprostali tej tezie?
W pierwszej połowie jak najbardziej tak. Gospodarze wyszli na boisko tak zmotywowani, że biegali po boisku jakby byli nieźle nafurani. Wiem, że w Holandii są legalne miękkie narkotyki, ale oni zachowywali się jakby byli po pigule, a nie po jakimś skręciku. Stworzyli sobie kilka szans. Najlepszą miał Ziyech, który z kilku metrów kopnął wprost w Courtoisa, choć czasu miał tyle, że jeszcze mógł wypić sobie herbatkę. Pod koniec pierwszej połowy strzelili nawet gola, ale ten nie został uznany, bo Tagliafico był rzekomo na niewielkim spalonym przy rzucie z rożnym. A szkoda, bo Belg zbłaźnił się przy tej sytuacji, ale jest chyba w czepku rodzony, że mu się to upiekło.
W drugiej połowie Ajax przygasł. Real zaczął prowadzić grę na spokojnie, bo Amsterdamczycy najwidoczniej zeszli z fazy, a dilera do szatni już nie wpuścili. Goście grali swoje i wreszcie przypieczętowali to golem. Vinicus zamieszał na lewym skrzydle, zbiegł do środka i bardzo mądrze się zachował bo zamiast strzelać, to podał do Benzemy. Francuz był na bardzo uprzywilejowanej do strzelenia gola pozycji i tak też zrobił. Na kwadrans przed końcem gry obudził się Ajax i wyrównał stan gry. Gola strzelił najlepszy na boisku Ziyech, który nieco zrehabilitował się za swoje pudło w pierwszej części gry. W końcówce gospodarzy skarcił jednak Asensio, czym totalnie podłamał gospodarzy.
Bardzo mi szkoda Ajaxu. Holendrzy grali świetną piłkę, w pierwszej połowie przechodzili sami siebie. Brakło im trochę spokoju i doświadczenia. Real za to kipiał cwaniactwem i dlatego wygrał. Dzisiejsze spotkanie było idealny dowodem na to, że piłka nożna nie jest sprawiedliwa, a że z tego powodu wygrali "Królewscy", to serduszko boli podwójnie. Co zrobisz? Nic nie zrobisz.