Syf, kiła i mogiła, czyli gra Borussii Dortmund
Fajnie było chociaż pomarzyć o tym, że Borussia Dortmund wygra dziś z Tottenhamem i przejdzie do następnej rundy Ligi Mistrzów. Boisko jednak zweryfikowało niemiecką ekipę, która skapitulowała na własnym stadionie. Ciężko było odrobić trzybramkową stratę, ale jakiś promyczek nadziei nadal tlił się w mym sercu.
Składy:
BVB: Bürki – Wolf (62' Bruun-Larsen), Akanji, Weigl, Diallo – Götze, Witsel – Sancho, Reus (74' Delaney), Guerreiro (62' Pulisic) – Alcácer
Spurs: Lloris – Alderweireld, D. Sánchez, Vertonghen – Aurier, Sissoko, Winks (55' Dier), Davies – Eriksen (83' Rose) – Son (71' Lamela), Kane
Pomimo faktu, że w Londynie Borussia dała sobie wpakować w frajerski sposób trzy bramki, to przeważała w tym meczu i powinna była z niego wyciągnąć więcej. Tak też było i dziś, bo gospodarze grali o niebo lepiej od swoich rywali. Nie przełożyło się to jednak na bramki, bo obrona Tottenhamu była mocno zabunkrowana i gotowa na każdą bombę. Ani Marco Reus, ani Paco Alcacer, ani Mario Götze, którzy starali się jak mogli, nie potrafili skutecznie przejść linii defensywnej oponentów. Nawet jeżeli przedarli się przez nią czasami to w bramce stał dziś Hugo Lloris - zawodnik meczu.
Francuz tego wieczoru był bardzo często bombardowany przez swoich rywali, a najmocniej od 30. minuty do 40. W tym okresie był pod ostrzałem wszystkich ofensywnych graczy BVB poza Raphaelem Guerreiro. Najlepszą sytuację ze wszystkich miał Götze, jednak Lloris wyciągnął się jak struna i końcami palców sparował piłkę na rzut rożny. Dla porównania Tottengham w pierwszej połowie oddał 1. strzał i to do tego niecelny, a Borussia 11, z czego 5 z nich leciało w światło bramki. Przepaść.
No, ale nie mogło być tak kolorowo i cukierkowo przez 90 minut. BVB bardzo szybko została sprowadzona na ziemię i jej marzenia o ¼ finału poszły się… walić. Harry Kane strzelił bramkę na 0:1 i wyjaśnił sytuację. To jak zachował się Manuel Akanji w tej sytuacji woła o pomstę do nieba, ale tego już nie cofniemy.
Co było potem? Standardowa gra Borussi, jakieś klepanie, dośrodkowania itd. ale nic to nie przyniosło. Generalnie to prezentowali się w tym meczu tak, jak na jesieni, ale co im po tym, skoro Spurs postawiło ogromny mur, którego nawet Miley Cyrus na swojej kuli by nie przebiła.
Syf, kiła i mogiła. Gratulacje dla Mauricio Pochettino oraz zawodników bo pokazali, że są ewidentnie lepszą ekipą.