Pomysł na... wtorek - Liga Mistrzów!
Przed nami dzień z Ligą Mistrzów. Każdy z nas zastanawia się, czy emocje będą w dzisiejszych spotkaniach na takim poziomie jak w zeszłym tygodniu. Każdy zastanawia się, czy ktoś pójdzie w ślady Ajaksu i Manchesteru United. Kto sprawi sensację? Kto będzie największą niespodzianką? Na pewno nie będą to znajomi Leszka Millera, bo to już nie te czasy.
Jakże się cieszymy na te rewanże – nie możemy aż wprost uwierzyć! Oto, co nas czeka…
Manchester City – FC Schalke 04 (wynik pierwszego meczu: 3:2 dla Man. City)
Słaby był to mecz City, jeśli chodzi o pierwsze spotkanie. Pan trener Andrzej Strejlau nawet podkreślał to cały czas – że jest zaskoczony mizerną grą Manchesteru. Dopuścili oni w tym spotkaniu do podyktowania dwóch rzutów karnych i sprawili, że beznadziejne w Bundeslidze Schalke wyszło na Veltins Arena na prowadzenie (tak, wiem, w terminologii UEFA to jest Arena auf Schalke, bo sponsorów trącają prądem). Silva, Sane, Sterling – to jest jednak recepta na problemy. Należy być w tym miejscu ostrożnym, by nie napisać żadnego ostrego żartu o literach S, więc powstrzymajmy się od tego. Trzeba być ostrożnym.
I właśnie ostrożność jest słowem na dziś dla „The Citizens”. Tak jak w Premier League Liverpool traci do nich zaledwie jeden punkt, tak tutaj jeden gol może sprawić, że nerwy pojawią się w ekipie City. A dwa gole? Dwa gole promują Schalke.
Absolutnie nie będziemy tutaj skazywać wicemistrzów Niemiec na pożarcie. Historia pokazuje, jakie przewrotne są mecze, w których procenty szans na awans wynoszą 95%-5%.
Juventus – Atletico Madryt (wynik pierwszego meczu: 2:0 dla Atletico)
Wielu powtarza, jak bardzo jest zaskoczonym należy być wynikiem pierwszego spotkania. Na Estadio Metropolitano znów widać było, jak słabym stylowo zespołem jest Juventus. Drużyna ta nie ma w Serie A godnego siebie rywala i właściwie nie wiedzą chyba, że mogliby grać jeszcze piękniej. Po co się starać poprawić styl, skoro od 2012 roku nikt inny nie wygrywał scudetto? Max Allegri nie bez powodu nie jest wciąż ulubieńcem wielu kibiców „Bianconeri”. Skoro wiadomo, że Zidane wraca do Realu, to może nagle Juve wymarzy się tenże Guardiola? Ten sam Guardiola, który przecież dziś też będzie walczył o awans dla swojego zespołu. Juventus to jednak zespół, który przecież udowodnił, że wiele przegranych meczów nie przekreśla całkowicie dla nich szans. 0:3 z zeszłego roku coś Wam mówi? A niemalże odrobione straty w Madrycie też mówią?
Chcecie jednak znać argumenty po stronie Atletico? Głód. Głód zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Spójrzmy na „Los Colchoneros”. Jakiego jeszcze trofeum nie zdobył Diego Simeone z tym klubem? Trofeum Ligi Mistrzów. Było ono na wyciągnięcie ręki w Lizbonie pięć lat temu. Ale to jest ten jedyny puchar, którego im brakuje. Tylu piłkarzy wciąż pozostaje niespełnionymi – Godin, Oblak, Gimenez, Savić, Juanfran, Koke, Saul, Vitolo, Correa, Costa, Griezmann, Lemar… tyle świetnych nazwisk, które byłyby gwiazdami w innych klubach. Wszędzie, gdzie by poszli, witano by ich jak bogów. Juventus ma Cristiano Ronaldo, który potrzebuje wielkiego meczu. Natomiast, jeśli nie sprosta on dziś wyzwaniu, to Juventus będzie miał problem. Problemów natomiast będzie miało mniej Atletico. Zaryzykujmy nawet – jeśli przejdą oni Juventus, to wyeliminują najpoważniejszą przeszkodę na drodze do finału. Tak, wówczas staną się faworytami rozgrywek. A gdzie jest rozgrywany finał, to chyba pamiętacie…
Na tym stadionie.
***
Piszcie o Waszych odczuciach, przemyśleniach i typach co do dzisiejszych spotkań tutaj, oraz na naszej grupie facebookowej To Tylko Piłka Nożna (wcześniej znanej pod nazwą „Stajnia DissBlastera”). Śledźcie także nasze profile na Facebooku, Twitterze i Instagramie – nie będziecie zawiedzeni! Żegnamy się już z Wami i zapraszamy Was już na zapowiedź jutrzejszych spotkań LM, która ukaże się jutro.