Euforia w Turynie! Juventus gra dalej w Lidze Mistrzów!
Po wylosowaniu par 1/8 finału Ligi Mistrzów, raczej mało kto spodziewał się, że ten rewanż będzie tak wyglądał. Oczywiście, skreślanie Atletico na starcie byłoby nierozsądne i to bardzo. Jednak faworytem wydawał się Juventus i fakt, że "Stara Dama" musiała dzisiaj odrabiać dwie bramki można uznać za duże zaskoczenie. Juventus podpatrywał Ajax i Manchester United, a Atletico nie mogło być jak PSG. Ale akurat to drugie wydawało się oczywiste, pozostawała tylko kwestia, czy Massimiliano Allegri nie wymyśli czegoś ciekawego, żeby wyszarpać awans ekipie Diego Simeone.
Składy:
- Juventus: Szczęsny - Cancelo, Bonucci, Chiellini, Spinazzola (66. Dybala) - Can, Pjanić, Matuidi - Bernardeschi, Mandżukić (80. Kean), Ronaldo
- Atletico: Oblak - Arias (77. Vitolo), Gimenez, Godin, Juanfran - Koke, Rodri, Saul, Lemar (57. Correa) - Morata, Griezmann
Właściwie zawarłem tę myśl już we wstępie, ale Juventus po prostu miał dzisiaj do czynienia z mistrzami obrony. I było to widać od początku. Oczywiście piłkarza mistrza Włoch musieli atakować od początku, ale było to dość trudne, bo za każdym razem gdy ruszali do ataku, ich oczom ukazywał się las. Może nie las krzyży (i dla jasności - nie używam tego określenia po to, żeby nazwać piłkarzy Diego Simeone drewnem), ale po prostu gąszcz piłkarzy Atletico, którzy bronili dostępu do własnej bramki. Zawsze łatwiej jest uwierzyć w remontadę, gdy zaczyna się ona już w pierwszych minutach meczu. Ale niestety dla kibiców Juventusu, euforia w Turynie trwała tylko chwilę. W 3. minucie, po zamieszaniu, przy rzucie rożnym, Giorgio Chiellini wpakował piłkę do siatki, ale sędzia Bjorn Kuipers nie uznał gola, bo dopatrzył się faulu Cristiano Ronaldo na Janie Oblaku.
Później nie było szczególnie ekscytująco. Juventus walił głową w mur, a Atletico starało się odpowiedzieć kontrą. Raz nawet Wojciech Szczęsny musiał interweniować, ale nic groźnego się nie działo, pod ani jedną, ani drugą bramką. Aż do 27. minuty, kiedy przyszły prawdziwe powody do radości, dla gospodarzy. Federico Bernardeschi dośrodkował na głowę Cristiano Ronaldo, a ten pokonał Oblaka. Mimo żelaznej defensywy gości, nadzieje odżyły. W końcówce pierwszej połowy mieliśmy jeszcze kabaret na połowie Juventusu, kiedy Atletico o mały włos nie odebrało im piłki i nie wyprowadziło akcji, akrobacje w wykonaniu Bernardeschiego pod bramką rywali i po jednej groźnej sytuacji dla obu drużyn. Strzały głową oddawali Chiellini i Alvaro Morata. W pierwszej sytuacji wykazał się Oblak, za to hiszpański napastnik nie trafił do bramki.
Druga połowa zaczęła się dość intensywnie. I tu następuje moment, w którym trzeba przestać chwalić obronę Atletico. Przed meczem byłem przekonany, że na to nie pozwolą, ale jednak... W 49. minucie Juventus nie miał już czego odrabiać. Tym razem dośrodkował Joao Cancelo, a Ronaldo po raz drugi pokonał Oblaka głową. Początkowo wydawało się, że słoweński bramkarz uratował swój zespół, ale sędzia uznał, że piłka przekroczyła linię bramkową. Powtórka z użyciem technologii goal-line potwierdziła słuszność tej decyzji. Mecz nieco się uspokoił. Juventus nie musiał już aż tak zawzięcie atakować, ale wydawało się, że kontroluje mecz.
W 81. minucie, wprowadzony z ławki Moise Kean miał szansę zakończyć ten mecz, ale w stuprocentowej sytuacji nie zdołał trafić do bramki. Ale kolejna wielka szansa przyszła w 84. minucie. Angel Correa sfaulował w polu karnym Bernardeschiego - chyba nie muszę mówić, co to oznacza. Chociaż Jose Maria Gimenez chyba nie wiedział, bo dyskutował z arbitrem i obejrzał żółtą kartkę. A potem do karnego podszedł oczywiście nikt inny jak Ronaldo i nie dał szans Oblakowi, kompletując w ten sposób hat-tricka. 3:0 i Juventus kilka minut od awansu do ćwierćfinału. Najdziwniejsze było to, że nie wydarzyły się tutaj jakieś katastrofalne błędy w obronie Atletico, a gospodarze wcale nie narobili aż tak dużo dymu w polu karnym rywali. Ale jednak, zdobyli 3 bramki i zrobili to dość łatwo. A w doliczonym czasie nawet zbytnio nie pozwolili podopiecznym Diego Simeone zagrozić własnej bramce. I w ten sposób cud w Turynie stał się faktem. Atletico odpada, a Juventus gra dalej! Za to Liga Mistrzów nie przestaje nas zaskakiwać.
Juventus - Atletico Madryt 3:0 (1:0)
Ronaldo 27', 49', 86' (karny)