Niesamowite widowisko na Camp Nou - echa meczu Barcelona - Liverpool
" To będzie przedwczesny finał" - takie stwierdzenie dominowało przed dzisiejszym spotkaniem Barcelony z Liverpoolem. Ciężko polemizować z tym zdaniem - w końcu miały spotkać się drużyny, które na papierze wyglądają o wiele lepiej od drugiej pary półfinałowej. Wiadomo jednak jak to w piłce bywa - papier swoje, boisko swoje. Na szczęście nie tym razem - mieliśmy do czynienia z kapitalnym widowiskiem i aż szkoda, że to spotkanie trwało tylko 90 minut.
Składy:
Barcelona: ter Stegen - Roberto (90+4' Alena), Pique, Lenglet, Alba - Vidal, Busquets, Rakitić - Messi, Suarez (90+3' Dembele), Coutinho (60' Semedo)
Liverpool: Alisson - Gomez, Matip, van Dijk, Robertson - Keita (24' Henderson), Fabinho, Milner (84' Origi) - Wijnaldum (78' Firmino), Mane, Salah
Trzeba powiedzieć, że początek meczu był nieco zaskakujący, ponieważ stroną dominującą byli goście. Jurgen Klopp absolutnie nie przestraszył się Barcelony i nastawił swoją drużynę na wysoki pressing. Taka taktyka całkiem nieźle zdawała egzamin, ponieważ Barcelona miała spore problemy z wyjściem z własnej połowy, a niektórzy zawodnicy "Blaugrany" popełniali szkolne błędy w wyprowadzaniu piłki.
Salah just skullfucked Vidal while running at full speed and didn’t even say sorry
— Sam's Army Podcast (@samsarmy) May 1, 2019
None of the players in our backline trust neither Rakitic nor Vidal to get the ball in tight spaces
— fabiano™ (@XaviTempo_) May 1, 2019
Jednak mniej więcej od 24. minuty, czyli od momentu opuszczenia boiska przez Naby'ego Keitę, to Barcelona zaczęła przejmować kontrolę nad tym spotkaniem. I w przeciwieństwie do Liverpoolu - potrafiła tę okazję wykorzystać. Kapitalnym podaniem między stoperów popisał się Jordi Alba, a wybiegający na wolne pole Luis Suarez wepchnął piłkę do bramki bezradnego Alissona Beckera. Trzeba podkreślić, że w tej sytuacji nie najlepiej zachował się duet Joel Matip - Virgil van Dijk, którzy zostawili Suarezowi tyle miejsca, że Urugwajczyk mógł spokojnie zostawić tam auto. Skoro jesteśmy już przy 32-latku, warto zaznaczyć, że sporo kontrowersji wywołała jego celebracja bramki.
Fuck Suarez. Wanted him back but now he can fucking do one the cunt.
— Alex (@MxGill_) May 1, 2019
Suarez is the type of player to celebrate against Uruguay if he was ever to get a Spanish passport..man has no morals at all ..😂😂
— Grizz (@GrizzKhan) May 1, 2019
Ciężko mi się dziwić fanom Liverpoolu - faktycznie wybuch radości Suareza mógł wydać się niesmaczny, w końcu reprezentował on barwy klubu z Anfield przez 3,5 roku i był przez kibiców "The Reds" wprost uwielbiany. Z drugiej jednak strony trzeba zrozumieć samego zawodnika - to była dopiero jego pierwsza bramka w tej edycji Ligi Mistrzów i już od jakiegoś czasu liczono mu minuty bez gola w tych rozgrywkach, więc z pewnością zeszło z niego gigantyczne ciśnienie i dał temu upust w swojej celebracji. Jak dla mnie - ludzka rzecz, nie ma sensu go obrażać i wyzywać od najgorszych.
Jeśli chodzi o sam mecz - po bramce dla "Blaugrany" obraz meczu nie uległ zmianie - minimalną przewagę mieli gospodarze, ale Liverpool cały czas był groźny. "The Reds" mieli chwilę później świetną okazję na wyrównanie, jednak w dobrej sytuacji spudłował Sadio Mane. Wysokie tempo utrzymało się do końca pierwszej połowy, jednak klarownych okazji strzeleckich nie mieliśmy już za wiele.
Ten mecz zasługuje na trzy Gwiazdki Michelina. Uczta.#BARLIV
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) May 1, 2019
Wszystko zmieniło się w drugiej połowie, kiedy z huraganowym atakiem ruszyli goście. Pierwszy kwadrans drugiej połowy to był prawdziwy Blitzkrieg ze strony Liverpoolu. Na całe szczęście dla Barcelony, Marc-Andre ter Stegen to jeden z najlepszych bramkarzy świata i dzisiaj po raz kolejny udowodnił tę tezę. Najpierw w 46. minucie obronił strzał z bliska Jamesa Milnera, kilka minut później kapitalnie na rzut rożny sparował uderzenie z dystansu Mohameda Salaha, a w 60. minucie wyłapał kolejną groźną próbę Milnera.
Kiedy wydawało się, że bramka dla Liverpoolu to kwestia czasu, do głosu doszedł Messi. Najpierw dobił piłkę na pustą bramkę, po tym jak Suarez trafił z kolana w poprzeczkę, a następnie... zresztą, zobaczcie sami. Nie ma sensu silić się na jakieś wyszukane epitety, wszak wszystko na temat geniusza z Rosario zostało powiedziane. Po prostu usiądźcie wygodnie i podziwiajcie:
Keep watching the goal and have a good day ❤️💙 👑 messi messi messi pic.twitter.com/3lm68hAWyv
— Rashid 🇦🇪 (@_Rioibrahim) May 1, 2019
Dosłownie minutę po rzucie wolnym Messiego Liverpool powinien zdobyć bramkę, jednak Salah na pustą bramkę trafił w słupek. Do końca meczu utrzymywała się przewaga "The Reds", ale w doliczonym czasie to Barcelona powinna zamknąć ten dwumecz, ale Dembele w idealnej sytuacji skiksował.
Man this pissed me off. Wtf was Dembele thinking ? 🤦♂️pic.twitter.com/IwLBqzL6rz
— Juan Velazquez (@JuanDirection58) May 1, 2019
Reasumując - ten mecz był jednym z najlepszych, jakie mieliśmy okazję oglądać w tym sezonie Ligi Mistrzów. Spotkały się ze sobą dwie drużyny nastawione na wysoki pressing, grę kombinacyjną i kontrolowanie meczu. Wyszło z tego kapitalne widowisko i mówiąc szczerze - trochę szkoda mi Liverpoolu, bo wynik absolutnie nie odzwierciedla przebiegu spotkania. Barcelona oczywiście była zespołem minimalnie lepszym, jednak słowo klucz to MINIMALNIE. Mimo wszystko czuję jednak, że to nie koniec emocji w tym dwumeczu i za tydzień w Anglii będzie się działo.
FC Barcelona - Liverpool FC 3:0 ( Suarez 26', Messi 75', 82')