A jednak! Cud na Anfield!!!
Niecały tydzień temu mogliśmy oglądać bardzo niesprawiedliwy mecz. No bo jak to jest, że grasz bardzo dobry mecz, dominujesz przez większość czasu na boisku a i tak schodzisz z boiska z trzema golami w plecach, mając szczęście że nie nawet z pięcioma. Ale tak to jest, jak masz naprzeciw sobie człowieka, którego opisano już każdymi przymiotnikami, który pluje ci w twarz strzelając gola- marzenie. Kto kogo opluł tym razem? Zapraszam.
Składy
Liverpool: Alisson - Robertson, van Dijk, Matip, Alexander-Arnold - Milner, Fabinho, Henderson - Origi, Mane, Shaquiri
FC Barcelona: ter Stegen - Alba, Lenglet, Pique, Roberto - Coutinho, Busquets, Rakitić, Vidal - Suarez, Messi
Przed meczem mieliśmy dosłownie TONĘ dyskusji na temat tego, jak zawodnicy Jürgena Kloppa powinni zacząć to spotkanie. Nie dawaliśmy w sumie zbyt wielu szans The Reds na jakąkolwiek sensację. A jednak już po 7 minutach mieliśmy 1:0 dla Liverpoolu proszę państwa. A autorem tego trafienia był nie kto inny jak Origi, który przytomnie dobił wcześniej obroniony strzał ter Stegena. Kibicom Barcelony kawa już nie potrzebna a remontada powoli zaczyna powiewać na wietrze.
Divock Origi Goal HD
— Football Nerd (@FootballNerd5) 7 maja 2019
Liverpool1-0Barcelona
07.05.2019
Follow us on @FootballNerd5 for latest videos.#LFCBarca#LIVBAR #ForçaBarça #Liverpool #LiverpoolFCB #LIVFCB pic.twitter.com/rN3grNWzAC
Co na to twitterowicze?
— Tomasz Weinert (@PanTomaszJZW) 7 maja 2019
Niesamowite, że Liverpool bez Firmino i Salaha jest w stanie nawiązać jakąkolwiek walkę o awans z tak silną Barceloną po 0:3 w pierwszym meczu.
— Dariusz Faron (@DariuszFaron) 7 maja 2019
Origi z golem, więc trudno się czepiać, ale brak Salaha niesamowicie widoczny, bo Shaqiri słabiutki...
— Dariusz Faron (@DariuszFaron) 7 maja 2019
Mniej więcej 10 minut po bramce, Barcelona zaczęła w końcu grać swoje i raz po raz meldowała się pod polem karnym Alissona. Podczas gdy tak naprawde wszystkie oczy zwrócone były na czary Messiego, który nie mógł jednak nic skutecznego wyczarować, najbardziej aktywnym graczem w Barcelonie był Arturo Vidal. Ale czy to powód do zadowolenia?
Arturo Vidal. 👑
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) 7 maja 2019
Ale fakt, że Arturo Vidal jest najlepszy na murawie, nie jest dobrym sygnałem dla Barçy.
Dwa wnioski po pierwszej połowie:
— Robert Wojtczak (@robert_wojtczak) 7 maja 2019
- Uparcie podtrzymuję, że Barca najlepiej gra w obronie z piłką przy nodze, a nie strefą na 30. metrze przed swoją bramką
- Vidal gra dzisiaj świetnie, ale jako jedyny świetnie się do ww. taktyki nadaje
CC @polsatsport @wichniarek18
A moim zdaniem to właśnie jest powód do zadowolenia, że można na kimś takim jak on, polegać nawet w takich meczach o wysoką stawkę. Na koniec sędzia doliczył dodatkowe 4 minuty i uff...każdemu się przydała ta przerwa. Nawet kibicom.
Druga połowa to już w ogóle jakiś totalny kosmos i coś nieprawdopodobnego. Liverpool potrzebował 10 minut po gwizdku, by wyrównać wynik dwumeczu. Autorem obu bramek był Georginio Wijnaldum i to właśnie ten niepozorny pan zabrał całe powietrze z płuc Barcelony.
O sene bu sene mi ? @LFC
— Asosyal #sport (@asosyalsportt) 7 maja 2019
Liverpool 2 - 0 Barcelona
Gol : Wijnaldum#konuşmavakti#HukukaSaygıDuyun#HerseyGuzelOIacak#SizeHerŞeyGüzel pic.twitter.com/Cf9sPpy5vv
Drugą bramkę wkleję jak znajdę
Czy ja tu muszę jeszcze coś dodawać? Potrzebny tu jestem? Aha, jeszcze 4:0 wam wkleję, żeby było ciekawie.
DIVOCK ORIGI’S GOAL IS SO MUCH BETTER WITH TITANIC MUSIC ;)👇🏽👇🏽👇🏽👇🏽👇🏽👇🏽👇🏽👇🏽https://t.co/7M2TwyZIqO pic.twitter.com/HTeMX8tMd9
— Kian Malhi (@Kianmalhi11) 7 maja 2019
Ponieważ jestem kibicem Barcelony, w tym momencie oszczędze sobie nieco bólu i jako, że to mój tekst, kończę go z niewyobrażalnym bólem dolnych czterech liter. Liverpool pokazał wielką klasę i wolę walki. A ja, jako że jestem kibicem który ma szacunek do rywala, życzę Liverpoolowi wszystkiego najlepszego w finale. Brawo chłopaki.