Akinfeev zachował czyste konto po raz pierwszy od 11 lat!
Nie tylko Arsenal ma klątwę związaną z Ligą Mistrzów. Jak wiadomo Kanonierzy mogą sobie co najwyżej pomarzyć o awansie do ćwierćfinału Champions League, bo jak nie Bayern to Barcelona, albo ktokolwiek inny staje na ich drodze. Nie lepiej ma się Igor Akinfeev, który również nie może zaliczyć grania w elicie do najprzyjemniejszych rzeczy w życiu. To znaczy nie mógł, do wczoraj, kiedy po 11 latach w końcu zachował w tych rozgrywkach czyste konto!
Serio, to nie są żarty. 11 lat czekał reprezentant Rosji na to, żeby w meczu Ligi Mistrzów nie wyciągać piłki z siatki. Wczoraj jego CSKA podejmowało u siebie fatalną Benficę, która nie dość, że ma na koncie 0 punktów, to jeszcze zdobyła tylko 1 bramkę. Niektórzy z Was pewnie domyślą się bez większych problemów, komu Portugalczycy tę bramkę strzelili. Cóż, kilkanaście godzin temu ta sztuka im się jednak nie udała, moskwianie wygrali 2:0, a Akinfeev przełamał swoją klątwę, w końcu zachowując czyste konto w Champions League.
Jak to wyglądało w poprzednich latach? Nie najlepiej. Zanim przyjrzymy się poszczególnym sezonom, zwrócę Wam uwagę na to, że 31-latek zachował 4 czyste konta w tegorocznych eliminacjach do Ligi Mistrzów, ale tego, że eliminacje do Ligi Mistrzów to nie to samo co Liga Mistrzów chyba nie muszę Wam uświadamiać, szczególnie, że żyjemy w Polsce.
W każdym razie w sezonie 2016/17 przygoda CSKA w Champions League nie była zbyt udana, dlatego że w mocnej i wyrównanej grupie z Monaco, Leverkusen i Tottenhamem Rosjanie tylko trzy razy zremisowali i łącznie stracili 11 bramek, o zachowaniu czystego konta nawet nie wspominając.
W 2015/16 było ciut lepiej, stracili "tylko" 9 goli, ale również zajęli ostatnie miejsce w grupie, mierząc się z Manchesterem United, Wolfsburgiem oraz PSV.
W 2014/15 CSKA miało w ogóle przejebane, bo trafili do grupy z Bayernem, Manchesterem City i Romą, gdzie również zajęli ostatnie miejsce w tabeli, chociaż mieli tyle samo punktów, co rzymianie. Jak się zapewne domyślacie, Akinfeev w każdym meczu coś wpuścił, a co ciekawe najwięcej wpakowała im właśnie Roma - 5.
W 2013/14 los znów chciał (brzmi to trochę nielogicznie, bo idziemy wstecz, a nie w przód), żeby Rosjanie mierzyli się z Bayernem i Manchesterem City, tyle że zamiast mocnej Romy mieli... Victorię Pilzno, która i tak wyprzedziła ich w tabeli, spychając Akinfeeva i spółkę na ostatnie miejsce w tabeli, mimo że również mieli tylko 3 punkty. Ale w dwóch meczach wpakowali im aż 4 gole (im CSKA też).
Sezon 2012/13 był w ogóle przypałowy, bo nie dość, że ekipa ze stolicy nie zagrała w Lidze Mistrzów (najzwyczajniej w świecie się na nią nie załapali), to jeszcze odpadła w eliminacjach do Ligi Europy ze Szwedami z Solnej. Na wyjeździe wygrali 1:0, ale potem przegrali u siebie 2:0. Jak widać pechowa klątwa rudości ciąży nad nimi nie tylko w Champions League...
Sezon 2011/12 Akinfeev stracił przez kontuzję, nie zagrał w ani jednym meczu Ligi Mistrzów, gdzie CSKA nie dość, że wyszło z grupy, to jeszcze... zachowało dwa czyste konta, oba przeciwko Trabzonsporowi.
W 2010/11 zespół z Moskwy występował w Lidze Europy, a kampanię wrześniową wcześniej bardzo dobrze spisywał się w Lidze Mistrzów. Nie dość, że wyszli z grupy (gdzie grali z dobrymi znajomymi z przyszłości, czyli Wolfsburgiem, United, no i jeszcze Besiktasem), to przeszli przez 1/8 finału, pokonując w dwumeczu Sevillę, ale w ćwierćfinale odpadli z późniejszym tryumfatorem Interem Mediolan po dwóch porażkach 1:0. Czystego konta Igora wciąż nie było.
W 2008/09 CSKA nie tylko nie grało w Lidze Mistrzów, ale nie grało nawet w Lidze Europy. Dlaczego? Bo jej nie było. Grali w Pucharze UEFA, gimby nie znajo, dotarli do 1/8 finału i w derbach ZSRR odpadli z Szachtarem Donieck, który później wygrał tą historyczną, ostatnią edycję poprzednika obecnej formy Pucharu Pocieszenia.
Dochodzimy powoli do końca, ale przed nami jeszcze sezon 2007/08, gdzie CSKA owszem, grało w Champions League, ale dało popisówę, że ho, ho. Zajęli ich nominalne ostatnie miejsce w grupie, zgarnęli cały 1 punkt i stracili 14 bramek, grając z Interem, Fenerbahce i PSV. Akinfeev zagrał tylko w trzech meczach, bo w pierwszych trzech był kontuzjowany, ale to nie ma żadnego znaczenia, bo w żadnym moskwianie nie zachowali czystego konta.
No i wreszcie rozgrywki 2006/07! To było tak dawno temu, że większości internetowych hejterów nie było jeszcze nawet na świecie. CSKA szło jak burza i uwaga, uwaga: w pierwszych czterech meczach grupowych zachowało czyste konto! Pokonali HSV (k*rwa, HSV w Lidze Mistrzów, czaicie?!) i Arsenal, zremisowali z Porto i z Arsenalem, ale w dwóch ostatnich meczach przegrali z Portugalczykami i Niemcami, przez co ostatecznie zajęli dopiero trzecie miejsce w grupie i pożegnali się z elitarnym turniejem. Ale to nie jest ważne. Ważne jest to, że 1 listopada 2006 roku, w dzień Wszystkich Świętych, CSKA Moskwa zremisowało bezbramkowo z Arsenalem w Londynie i od tego czasu Igor Akinfeev, wówczas 20-letni, ani razu nie zachował czystego konta w Lidze Mistrzów - aż do wczoraj rzecz jasna. W bramce Kanonierów stał wówczas Jens Lehmann, parę stoperów tworzyli Kolo Toure i grający z dychą na plecach William Gallas, a w środku pola występował perspektywiczny, młody i niezwykle utalentowany 19-letni Hiszpan, nazywający się Cesc Fabregas. Obok siebie, na skrzydle, miał 23-letniego Robina van Persiego, a na szpicy grał król Thierry Henry. Natomiast w CSKA na obronie grali wówczas Sergey Ignashevich oraz Vasili Berezutski, którzy... wystąpili również wczoraj. Ano i Milos Krasić grał w pomocy!
CSKA Moscow goalkeeper Igor Akinfeev 😎 pic.twitter.com/sdp12x7HXL
— Troll Football (@TrollFootball) 23 listopada 2017