Popis Milika na San Paolo - faworyci zagrają dalej!
Faworyci zdali egzamin. Napoli oraz Liverpool, którzy na awans czekali do ostatniej serii gier - zapewnili je sobie z przytupem. Włosi rozbili przed własną publicznością Genk (4:0). Anglicy zaś okazali się lepsi od Red Bulla Salzburg, wygrywając na terenie rywala 2:0.
Dzień po losowaniu fazy grupowej Ligi Mistrzów siedziby w Neapolu oraz Liverpoolu stały się miejscem świętowania. Zarówno "Azzurri", jak i "The Reds" byli głównymi faworytami do udziału w fazie pucharowej, lecz nikt nie mógł się spodziewać, że walka o awans potrwa do ostatniej serii gier. Gdy mistrzowie poszczególnych lig byli pewni awansu - ubiegłoroczny triumfator Ligi Mistrzów oraz kopciuszek spod Wezuwiusza bili się o angaż w fazie pucharowej. Angaż, który wcale nie był oczywisty, bo w razie potknięcia przygoda kończyła się na rozgrywkach niższego szczebla. Gry w Lidze Europy chciał uniknąć jednak każdy, a do tego była potrzebna pula punktów. Napoli musiało rozprawić się z belgijskim Genkiem - Liverpool nie stracić "oczek" z młodym i gniewnym Salzburgiem, co zaczęło się klarować jeszcze przez przerwą - ostatecznie zapewniając awans obydwu gigantów.
Na dzień przez spotkaniem na Stadio San Paolo, Półwysep Apeniński obiegła informacja o możliwym zwolnieniu Carlo Ancelottiego. Włoski szkoleniowiec po fatalnych tygodniach i dziewięciu spotkaniach bez zwycięstwa z rzędu znalazł się na ostrzu noża. Jego posada poparta wybrykami piłkarzy zawisła na włosku, a w kolejce do przejęcia "Azzurich" stał już Gennaro Gattuso. Włoskie media przez startem ostatniej serii gier podkreślały, że pojedynek z Genkiem będzie najprawdopodobniej ostatnim z udziałem 60-latka. Od pożegnania dzieliła go, bowiem wpadka z Belgami - w rezultacie oznaczająca również wypadnięcie z elitarnych rozgrywek.
Tak jak piłkarze Jagiellonii Białystok walczyli o posadę Ireneusza Mamrota - tak dziś o przedłużenie współpracy z Carlo Ancelottim powalczyli zawodnicy Napoli. Gospodarze jeszcze przed przerwą wyszli na pewne, trzy bramkowe prowadzenie za sprawą reprezentanta Polski, Arkadiusza Milika. 25-latek strzelanie na Stadio San Paolo rozpoczął dość wcześnie, bo już w 3. minucie spotkania. Napastnik "Azzurrich" wykorzystując błąd belgijskiej defensywy otworzył wynik meczu, a kilkadziesiąt minut później trafił po raz drugi. Tym razem kończąc dogranie Giovanniego Di Lorenzo. Trwająca trzynaście miesięcy seria bez gola w Lidze Mistrzów została przerwana w najlepszy możliwy sposób, gdyż jeszcze przed przerwą Milik skompletował hat-tricka, pewnie wykorzystując rzut karny dla swojego zespołu.
Nie samą polityką żyje człowiek. Arkadiusz #Milik i pierwszy hattrick piłkarza Napoli w Lidze Mistrzów. Brawo#hattrick
— Popieramy Premiera Mateusza Morawieckiego (@PopieramyPMM) December 10, 2019
Brawo! pic.twitter.com/cBPh71SVM2
Po przerwie na listę strzelców wpisał się jeszcze Dries Mertens, a Napoli wygrało to spotkanie (4:0). Innego rezultatu trudno było się jednak spodziewać. Każdy inny wynik był, bowiem olbrzymią wpadką, a także grą na niekorzyść szkoleniowca. Tak prezentujące się Napoli chce się jednak oglądać. Pełna kontrola od pierwszej do ostatniej minuty dała gospodarzom przewagę. Wysoki pressing powodował liczne błędy rywali, a znakomita forma strzelecka "asów" dopełniała kolektyw, którego brakowało w ostatnich tygodniach. Napoli po serii wpadek wreszcie zwyciężyło - rzutem na taśmę zapewniając sobie awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów, czyli tego, na co pod Wezuwiuszem czekali długo i co ostatecznie osiągnęli.
To już wiadomo, którego zawodnika najbardziej brakowało Napoli #NAPGEN #UCL
— Marcin Kowara (@KowaraMarcin) December 10, 2019
Napoli 4:0 Genk (3', 26', 38' Milik, 75' Mertens)
Napoli: Meret - Di Lorenzo, Koulibaly, Manolas, Rui - Allan, Ruiz, Zieliński (72' Gaetano), Callejon (79' Llorente) - Milik (78' Lozano), Mertens
Genk: Vandevoordt - Maehle, Dewaest, Lucimi, De Norre (82' Borges) - Ito (72' Hagi), Berge, Hrosovsky - Samata (63' Bongonda), Paintsil, Onuachu
Ubiegłoroczny triumfator Ligi Mistrzów z szansą na przepadnięcie... Nie tak miała wyglądać ostatnia kolejka Jurgena Kloppa, którego zespół stanął przed meczem prawdy. Ich rywal nie był wcale łatwy, gdyż na drodze stanął Red Bull Salzburg. Młody, gniewny, ale przede wszystkim pięknie grający. Ten sam, który jak równy z równym walczył na "Anfield", kradnąc także punkty Napoli. Znakomite występy z gigantami oraz dwukrotne rozbicie Genku uplasowało podopiecznych Jesse Marsha na trzeciej pozycji w tabeli, z ogromnymi szansami na awans do fazy pucharowej. Szansami, które przepadły zaraz po przerwie za sprawą afrykańskiego duetu "The Reds".
Jurgen Klopp przed spotkaniem z mistrzem Austrii nie zamierzał szarżować. Rezerwowi zasiedli na ławce, zdobywcy ubiegłorocznego tytułu znaleźli się na boisku. Wśród nich nie mogło zabraknąć Sadio Mane, który w ostatnich tygodniach jest odkryciem wicemistrza Anglii. Wychowany na salzburskich boiskach reprezentant Senegalu dopiero co zostały uznany czwartym najlepszym piłkarzem na świecie, by dziś po raz drugi sezonie wystąpić przeciwko swojemu byłemu zespołowi. Pierwsza odsłona w wykonaniu Liverpoolu była jednak bardzo niemrawa - nie oddająca umiejętności angielskiego zespołu. Umiejętności, na które czekaliśmy aż do drugiej odsłony - w całości przebiegającej pod batutą podopiecznych Jurgena Kloppa.
"The Reds" potrzebowali bowiem kwadransa. Piętnastu minut szczerej rozmowy i dodatkowej motywacji, która po przerwie przyniosła pierwsze bramki. Najpierw do siatki trafił Naby Keita, wykorzystując dogranie Sadio Mane. Zaledwie minutę później podwyższył Mohamed Salah, co całkowicie wybiło z rytmu zawodników gospodarzy. Niezwykle rozpędzonych i pewnych w swoich poczynaniach, którzy z mało skutecznym Erlingiem Brautem Hålandem byli zmuszeni uznać wyższość rywala. Porażką z ubiegłorocznym triumfatorem przygoda austriackiego odkrycia dobiegła końca, które swojego miejsca poszuka w Lidze Europy. Liverpool zaś, dzięki zwycięstwu (2:0) zapewnił sobie długo wyczekiwany angaż prowadzący na Stadion Olimpijski w Stambule, gdzie wraz z końcem maja zostanie rozegrany finał.
That Salah Goal Outrageous finish!😱🔥 #SALLIV pic.twitter.com/sLeuod9b0G
— Just Look at this!👏 (@GucciGazza) December 10, 2019
Red Bull Sazburg 0:2 Liverpool (57' Keita, 58' Salah)
Salzburg: Stanković - Kristensen, Onguene, Wober, Ulmer - Junuzović (68' Daka), Mwepu, Szoboszlai (89' Ashimeru), Minamino - Hwang, Haaland (75' Okugawa)
Liverpool: Alisson - Alexander-Arnold, van Dijk, Lovren (53' Gomez), Robertson - Keita (87' Origi), Henderson, Wijnaldum - Salah, Mane, Firmino (75' Milner)
TABELA GRUPY E:
1. Liverpool - 13 punktów (LM)
2. Napoli - 12 punktów (LM)
3. RB Salzburg - 7 punktów (LE)
4. Genk - 1 punkt