Zeszłoroczny półfinalista Ligi Mistrzów żegna się z rozgrywkami!

W zeszłym roku Ajax oraz Chelsea zawojowały europejskie puchary - Holendrzy byli o krok od awansu do wielkiego finału Ligi Mistrzów rozgrywanego na Wanda Metropolitano, za to "The Blues" wnieśli do góry trofeum za zwycięstwo w Lidze Europy. W dniu dzisiejszym ważyły się ich losy awansu do kolejnej rundy Ligi Mistrzów, ale rok 2019 przynajmniej jeden zespół zakończy z podniesioną głową. Frank Lampard jako totalny trenerski żółtodziób doprowadził swoją młodzież do 1/8 finału Ligi Mistrzów. Ajax po niespodziewanej porażce z zdziesiątkowaną Valencią będzie musiał pluć sobie w brodę, że na wiosnę pozostanie im zaledwie Liga Europy.  

AFC Ajax – Valencia CF 0:1 (24' Rodrigo)

AFC Ajax: A. Onana - N. Mazraoui, J. Veltman, D. Blind, N. Tagliafico (89' S. de Jong) - E. Alvarez (46' S. Dest), D. van de Beek, L. Martinez - H. Ziyech, D. Tadić, N. Lang (70' K.J Huntelaar)

Valencia CF: J. Domenech - D. Wass, Gabriel, M. Diakhaby, J. Gaya - F. Torres (90+5' E. Mangala), D. Parejo, F. Coquelin, C. Soler - Rodrigo, K. Gameiro (54' M. Vallejo)

Przebieg początkowych fragmentów meczu rozgrywanego w Amsterdamie można bardzo krótko podsumować - Ajax grała, a Valencia strzelała. Gospodarze panowali nad piłką, bardzo często wymieniali się podaniami, chociaż do pełni szczęścia brakowało konkretów pod bramką zdziesiątkowanej Valencii. "Nietoperze" zdecydowali się skorzystać z najprostszych środków, jakie kiedykolwiek wymyślono w piłce nożnej - podanie do bocznego sektora boiska, dośrodkowanie i bramka. Dokładnie tak wyglądała akcja bramkowa Valencii, podczas której główne role odgrywali Ferran Torres oraz Rodrigo Moreno. Ten pierwszy zgrał piłkę po ziemi do swojego partnera, a defensywa Ajaksu zaspała tak bardzo i liczyła na reakcję liniowego z ewentualnym spalonym, że Rodrigo miał czas i miejsce na przyjęcie piłki oraz przyjrzenie się ustawieniu Andre Onany. Głównym winowajcą przy akcji bramkowej był Joël Veltman, który od lat jest na bakier z grą jako prawy obrońca. Reprezentant Holandii w tej konkretnej akcji sprawiał wrażenie człowieka zupełnie nieświadomego tego, że jest w trakcie rozgrywania niezwykle istotnego meczu piłkarskiego. 

W drugiej połowie Ajax za wszelką cenę starał się odrobić straty, a głównym architektem ofensywy był niezawodny Hakim Ziyech. Marokańczyk urodzony w Holandii miał jednak jeden, ale za to bardzo poważny problem - brakowało wsparcia dla skrzydłowego Ajaksu, ale sam Ziyech w jednej sytuacji powinien zachować się dużo lepiej. Otrzymał bardzo dobre podanie od van de Beeka, ale piłka po strzale Ziyecha poleciała daleko obok bramki strzeżonej przez Jaume Domenecha, który zazwyczaj pełni rolę rezerwowego bramkarza. W dniu dzisiejszym 29-letni Hiszpan zagrał z jednego powodu - Jasper Cillessen otwiera długą listę kontuzjowanych piłkarzy, a Holendra zabrakło z powodu urazu kolana. Valencia zdołała ostatecznie zdołała przetrwać nawałnicę, chociaż doliczony czas gry rozgrywali w osłabieniu po tym, jak Gabriel Paulista starł się z Dusanem Tadiciem i Clement Turpin pokazał Brazylijczykowi bezpośrednią czerwoną kartkę. A przed amsterdamczykami bardzo smutny wieczór, bo nikt nie zakładał odpadnięcia na tak wczesnym etapie Ligi Mistrzów. Letnie transfery Frenkiego de Jonga czy Matthijsa de Ligta okazały się być bolesnymi w skutkach. 

Chelsea F.C. – Lille OSC 2:1 (19' T. Abraham, 35' C. Azpilicueta - 78' L. Remy)

Chelsea F.C.: Kepa - C. Azpilicueta, K. Zouma, A. Ruediger, Emerson - N. Kante, M. Kovacić (82' M. Mount), Jorginho - Willian, T. Abraham (72' M. Batshuayi), C. Pulisic (62' C. Hudson-Odoi)

Lille OSC: M. Maignan (72' L. Jardim) - Z. Celik, T. Djalo, Gabriel, J. Pied - Y. Yazici, Xeka, B. Soumare, Thiago Maia (66' J. Bamba), L. Araujo (82' R. Sanches) - L. Remy

Podopieczni Franka Lamparda chcieli jak najbardziej wykorzystać fakt, że do Londynu przyjechał outsider grupy H. Drużyna z Francji przed rozpoczęciem dzisiejszego meczu mieli zaledwie jeden zdobyty punkt i faworyt wydawał się oczywisty. "The Blues" nie zawiedli, bo to gospodarze od początku meczu dyktowali warunki gry. Na efekty nie czekaliśmy zbyt długo, bo pierwsza bramka dla Chelsea padła przed upływem dwudziestej minuty meczu. Tammy Abraham jest jeszcze nieopierzonym zawodnikiem, ale już można zaryzykować tezę - łatwiejszego gola już nie zdobędzie w swojej profesjonalnej karierze. Całą akcje bramkową skonstruowali dwaj skrzydłowi - Christian Pulisic oraz Willian. Amerykanin zszedł do środka i gdy nadeszli trzej rywale do niego oddał do brazylijskiego pomocnika, a ten podbiegł do końcowej linii boiska, wystawił piłkę do angielskiego napastnika i 22-latkowi nie pozostało nic innego jak wpakować piłkę do siatki mniej więcej z odległości dwóch, może trzech metrów od bramki Lille.

Gospodarze poszli za ciosem i pod koniec pierwszej połowy podwyższyli prowadzenie za sprawą swojego kapitana, Cesara Azpilicuety. Jeżeli strzelcem bramki jest środkowy obrońca Chelsea, to z góry można zakładać dobrze wykonany stały fragment gry. Bardzo dobre dośrodkowanie w wykonaniu Emersona Palmieriego i Azpilicueta od samego początku wiedział, gdzie wyląduje piłka. Intencji dośrodkowującego nie potrafili odczytać aż trzej defensorzy Lille, którzy sprawiali wrażenie zaskoczonych faktem, że w tym sektorze pola karnego znalazł się jakiś piłkarz w niebieskiej koszulce.

W drugiej połowie doszło do dość niecodziennej sytuacji, bo zmiana bramkarza to zawsze jest coś nadzwyczajnego. Mike Maignan w niezbyt groźnej sytuacji doznał jednak na tyle poważnej kontuzji, że trener Lille został zmuszony do dokonania nieplanowanej roszady na pozycji bramkarza. Do bramki Lille wskoczył rówieśnik Maignana, Brazylijczyk Leo Jardim. Dla wychowanka Gremio Porto Alegre dzisiejsze wejście z ławki było debiutem w barwach mistrza Francji z sezonu 2010/2011. Ważniejsza jednak okazała się zmiana dokonana kilkanaście minut wcześniej, gdy na boisku zameldował się Jonathan Bamba. Francuz zakręcił Azpilicuetą, że ten upadł na murawę i były młodzieżowy reprezentant Francji postanowił skorzystać z okazji. Zagrał prostopadłą piłkę w pole karne, gdzie znajdował się Loic Remy i ten uderzył na tyle mocno, że Kepa Arrizabalaga mógł jedynie bezradnie patrzeć jak piłka leciała w kierunku jego bramki. 

Autor

Mikołaj Krzywkowski

Krzywy94