.jpg)
No i koniec challenge'u, Liverpool nie będzie mieć kompletu punktów
To nie dwumecz panowie z Liverpoolu, to mecz o punkty! Po wielkiej wygranej na początku listopada, przyszła pora na pierwszą w tym sezonie porażkę w grupie. Z tym samym rywalem, z którym wygrali na wyjeździe 5:0. Z tym samym, ale jakby innym. Ponieważ dziś Atalanta była inna. To była ta Atalanta. Ta wielka Atalanta.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Składy:
Liverpool: Alisson – N. Williams, R. Williams, Matip (85. Minamino), Tsimikas (60. Robertson) – Jones, Wijnaldum (60. Fabinho), Milner – Salah (60. Firmino), Origi (60. Jota), Mane
Atalanta: Gollini – Toloi, Romero, Djimsiti – Hateboer, de Roon, Pessina, Freuler, Gosens (75. Mojica) – Ilicić (69. Zapata), Gomez
To miał, a wręcz musiał być rewanż Atalanty za blamaż na własnym stadionie. No i raczej ciężko było się spodziewać powtórki z Bergamo, dwucyfrówka w „dwumeczu” była raczej mało prawdopodobna (aczkolwiek panowie z German Teamu pokazali że można), a dodatkowo, obydwa zespoły były trapione kontuzjami i nie tylko. Tyle dobrego dla Liverpoolu, że Salah zdążył wrócić na to spotkanie. Wracając do tej powtórki… No początek należał do Atalanty, więc już na starcie coś nie bardzo przypominało spotkanie sprzed trzech tygodni. Gosens strzelił jednak w Alissona, a Papu Gomez strzelił w powietrze i to tak dość wysoko w powietrze. Z tym że jak to Szpakowski mawiał w FIFIE: „To nie jest futbol amerykański” Dalsza część należała do nikta, bowiem nikt nie wypracowywał sobie groźnych sytuacji i dopiero Salah tuż przed przerwą oddał pierwszy i jak się okazało JEDYNY strzał dla Liverpoolu. Oczywiście niecelny, żeby nie było, że jakoś gorąco się zrobiło. Zero zero po bezbarwnej.
1 - Liverpool attempted just one shot in the first half against Atalanta (Mo Salah in the 44th minute), their lowest in the opening 45 minutes of a competitive match at Anfield since January 2017 in a Premier League game against Chelsea (also one). Reserved. pic.twitter.com/VTccf0eX8n
— OptaJoe (@OptaJoe) November 25, 2020
Based on that 1st half. Will take a point end game and no injuries. #LIVATA
— Nenz (@mnene85) November 25, 2020
Trzeba było chyba liczyć na cud, żeby coś ruszyło po przerwie. Mini cud, to kolejny celny strzał Atalanty, ale potem doszło do czegoś niesamowitego! Nawet nie gol, a dwa! Atalanta wyjaśniła Liverpool w pięć minut, chociaż szczerze powiedziawszy, tak słabych w tym meczu „The Reds” ciężko było nie wyjaśnić. Gosens i Ilicić z premierowymi trafieniami w Lidze Mistrzów zdecydowanie przybliżyli Atalantę do zwycięstwa w tym spotkaniu, a dodając przy tym fakt, że piłkarze Kloppa jakoś zbytnio nie szaleli, no to Atalanta zaczęła się dostosowywać i reszta meczu raczej przypominała ten długi i przenudny fragment pierwszej połowy. Przedłużało się to niemiłosiernie, chyba wszyscy zapomnieli że to był mecz o stawkę. Może po końcowym gwizdku i zejściu do szatni ktoś sobie przypomni że to był mecz o punkty, bo to niewątpliwie się przyda. Zwłaszcza, że rywalizacja w grupie D zrobiła się bardzo interesująca. Oj bardzo interesująca...
Cristian Romero w #LIVATA zaliczył 10 (!) interwencji. Dla porównania cała obrona Liverpoolu zaliczyła ich łącznie tylko 6. #UCL
— Patryk Projs (@OptykaPatryka) November 25, 2020
Po to Liverpool wygrywał 5:0 z Atalantą w Bergamo, żeby teraz na luzie przegrywać 0:2 z Atalantą u siebie. Proste. #LIVATA
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) November 25, 2020