Mission impossible - zapowiedź środy z Ligą Mistrzów
W dniu dzisiejszym ekipy, które przegrały swoje pierwsze spotkanie rozgrywane w ramach 1/8 finału Champions League, będą musiały nadrabiać sporą oraz kolosalną stratę. RB Lipsk ponownie zmierzy się z Liverpoolem w Budapeszcie. Tym razem oficjalnie w roli gościa. "Die Bullen" muszą nadrobić dwubramkową stratę z pierwszego meczu, a patrząc na obecną formę Liverpoolu, wcale nie musi to być niewykonywalne. Jeszcze twardszy orzech do zgryzienia tego wieczora będzie miała FC Barcelona. Podopieczni Ronalda Koemana spróbują odrobić kolosalne straty w rewanżu z PSG niczym w 2017 roku. Zapowiada się więc wieczór pełen pościgów, a pamiętajmy, że wcale nie lecą dziś w telewizji "Szybcy i wściekli".
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi
Liverpool - RB Lipsk (2:0)
Zacznijmy od wspomnienia, że mecz rewanżowy pierwotnie miał odbyć się na Anfield, ale na początku miesiąca UEFA poinformowała o zmianie miejsca rozgrywania spotkania i ponownym przeniesieniu zawodów do stolicy Węgier. Niemiecka drużyna nie mogła pozwolić sobie na wylot do Anglii, ponieważ wiązałoby się to 14-dniową kwarantanną po powrocie do Niemczech. "Bild" poinformował, że zarząd ekipy z Lipska musiał zapłacić 1,5 miliona euro kary. Wywołało to oczywiście kontrowersje, ponieważ przed trzema tygodniami Liverpool już takiej kary płacić nie musiał, a mecz również nie odbywał się tam gdzie pierwotnie był planowany.
Miasta Lipsk i Liverpool mają w sumie ponad trzykrotnie niższy współczynnik nowych przypadków koronawirusa niż Budapeszt. Oczywistym jest więc, że oba mecze LFC - RB zostaną rozegrane na Węgrzech.
— Maciek Zaremba (@ZarembaMac) March 7, 2021
Skupmy się już na aspektach sportowych, a tu niemiecka drużyna ma już znacznie więcej powodów do uśmiechu. "Die Bullen" wstawiają się na Puskas Arenie jako wicelider Bundesligi. Tracą oni do pierwszego Bayernu jedynie dwa oczka. Podopieczni Juliana Nagelsmanna notują obecnie serię czterech zwycięstw z rzędu. W każdym z tych czterech spotkań "Byki" zdobywały przynajmniej po dwie bramki, co jest dobrym prognostykiem przed dzisiejszym meczem z Liverpoolem, który nie był ostatnio w stanie zachować czystego konta nawet przeciwko Fulham. Z tyłu zawodnicy Lipska nie radzą sobie wcale gorzej. Ostatnie cztery spotkania to aż trzy czyste konta. W niemieckim zespole panuje harmonia i każdy doskonale wie za co jest odpowiedzialny. Praktycznie niemożliwym jest wskazanie jednej gwiazdy drużyny i to z pewnością jest największą siłą tej ekipy. Powrót z wyniku 0:2 wcale nie jest w tym wypadku czymś nie do zrobienia. Nawet w obliczu absencji takich graczy jak Willi Orban, Konrad Laimer czy Dominik Szoboszlai. Kluczem do sukcesu wydaje się być w tym przypadku szybko strzelona bramka. Możemy więc spodziewać się agresywnego początku w wykonaniu RB, a wiemy, że taki styl oraz tempo gry zdecydowanie odpowiada "Bykom".
Big smile for the 6th @bundesliga win in a row😁💪🏿
— Amadou Haidara (@doudouhaidara04) March 6, 2021
Grand sourire pour la 6e victoire consécutive en @bundesliga 😁💪🏿#SCFRBL pic.twitter.com/a6T6V8AUTE
Było o Lipsku, więc pora pogadać trochę o oficjalnych gospodarzach dzisiejszego meczu, a jest to temat bardzo delikatny. Na pokrzepienie serc kibiców "The Reds" mogę wspomnieć, że do pierwszego meczu Liverpool również podchodził po niezadowalających wynikach w lidze. Spotkanie mimo to było bardzo wyrównane, a zawodnicy mistrzów Anglii wygrali je, ponieważ byli wyjątkowo skuteczni - 3 strzały celne, 2 gole. Obrona, która jest rozbita na kawałki była w stanie zatrzymać niemiecką drużynę na jedynie dwóch celnych uderzeniach. Może Liverpool stanie się kolejną drużyną w ostatnich latach po Realu Madryt, która w lidze zdecydowanie zawodzi, ale wyjątkowo mobilizuje się w momencie usłyszenia hymnu Ligi Mistrzów? Z kronikarskiego obowiązku należy jednak wspomnieć też o ostatnich poczynaniach ligowych "The Reds". Jest to przede wszystkim 6 porażek z rzędu u siebie. Fani żartują, że skoro dzisiejszy mecz odbywa się na neutralnym terenie, to nie ma się czego obawiać. Ostatnie cztery spotkania to tylko jedna wygrana i to z czerwoną latarnią Premier League, Sheffield United. Pozostałe trzy mecze to porażki kolejno z Evertonem, Chelsea oraz Fulham. Liverpool w żadnym z tych spotkań nie zdobył nawet jednej bramki. Obrazuje to, że zdecydowanie coś się zacięło. Warto wspomnieć, że to nie jest tak, że mistrzowie Anglii nie kreują sobie sytuacji. W spotkaniach z Evertonem i Fulham to oni byli stroną przeważającą, ale mówiąc najprościej, "piłka nie chciała wpadać". Może zacznie robić to dziś? Na koniec tego wątku wspomnę, że wątpliwe są występy Roberto Firmino oraz Ozana Kabaka. Obaj panowie w ostatnim czasie mieli małe problemy zdrowotne. Optymistyczniejsze prognozy bardziej dotyczą Turka. Możliwe, że do momentu ogłoszenia wyjściowych składów nie będziemy dokładnie wiedzieć jaki jest ich stan.
Liverpool have lost their SIXTH consecutive match at Anfield 😳 pic.twitter.com/lBHsLsWqUl
— FootballJOE (@FootballJOE) March 7, 2021
Aston Villa, Bolton, Crystal Palace, Derby County, Huddersfield, QPR, Sunderland, Swindon, Wigan, Wolverhampton. Co łączy te ekipy? Wszystkie z nich przegrały przynajmniej sześć meczów z rzędu u siebie w Premier League.
— Angielskie Espresso (@AngEspresso) March 8, 2021
Wczoraj do tego grona dołączył także Liverpool. pic.twitter.com/yTFTzLPBWb
Paris Saint-Germain - FC Barcelona (4:1)
Barcelona uda się na Park Książąt w dobrych humorach nie tylko dzięki ostatniej serii zwycięstw oraz powrocie w Pucharze Króla z wyniku 0:2 na 3:2, kiedy przeciwnikiem była Sevilla. Razem z Barceloną do Paryża przyleciał jej nowy-stary prezydent, Joan Laporta. Działacz pełnił już tę funkcję w latach 2003-2010, czyli wtedy, kiedy "Barca" osiągała największe sukcesy. Naturalnie obecność Laporty nie sprawi, że Barcelona bez najmniejszego problemu przejedzie się po PSG. Jego obecność może maksymalnie spowodować dodatkową motywację, która będzie kluczowa przy odrabianiu trzybramkowej straty. Patrząc na wynik z pierwszego meczu ciężko nie zacząć wspominać wydarzeń z 2017 roku. Dwumecz 1/8 finału pomiędzy Barceloną i PSG z sezonu 2016/17 zapisał się w historii Ligi Mistrzów. "Duma Katalonii" przegrała na wyjeździe 0:4, ale trzy tygodnie później zwyciężyła w rewanżu 6:1 i została pierwszym zespołem w historii Champions League, który odrobił czterobramkową stratę. Obecnie Barcelona nie ma jednak tych samych graczy oraz trenera, których posiadała wtedy. Comeback Barcelony utrudnia fakt, że PSG może sobie pozwolić nawet na porażkę 0:3. Przy takim rezultacie PSG przeszłoby dalej dzięki golom zdobytym na wyjeździe. Na dodatek dzisiejszy mecz opuści Gerard Pique. Klub poinformował, że stoper zwichnął więzadło boczne przyśrodkowe. Oznacza to, że Hiszpan będzie pauzował przez kolejne kilka tygodni. Misja Barcelony na dzisiejszy wieczór jest bardzo trudna, wręcz niewykonalna. Prawdopodobnie nawet wśród kibiców "Blaugrany" panuje niemalże zerowe przekonanie w sprawie odwrócenia losów tego dwumeczu, ale wszyscy doskonale wiemy, że nadzieja umiera ostatnia.
W przypadku PSG po raz kolejny na pierwszy plan wysuwa się absencja Neymara. Paryski klub wczoraj oficjalnie poinformował, że na boisku nie zobaczymy Brazylijczyka, Juana Bernata oraz Moise Keana, który jest zakażony wiecie czym. Skrzydłowy nie zdołał jeszcze wyleczyć się po kontuzji mięśnia przywodziciela w lewej nodze. Mimo wszystko gracze PSG powinni wyjść pewni siebie, a przede wszystkim Kylian Mbappe, który popisał się hat-trickiem w pierwszym spotkaniu. 22-letni Francuz zdobył cztery bramki na przestrzeni ostatnich trzech spotkań ligowych i z pewnością ponownie ma w planach znalezienie się na ustach całego świata. Paryżanie pod wodzą Mauricio Pochettino złapali również potrzebną stabilizację. Stabilizację, której brakowało im szczególnie w rodzimej lidze. Ostatnie 9 spotkań PSG to ich 8 zwycięstw. Proszę sobie wyobrazić, że "Les Parisiens" stracili w tym okresie raptem dwa gole. Pamiętajmy, że w ostatniej edycji Ligi Mistrzów mistrzowie Francji doszli aż do finału i póki co wyglądają jak ekipa, która jest w stanie osiągnąć taki rezultat ponownie. Umówmy się, katastrofą byłoby wypuszczenie z rąk takiej przewagi. Barcelona może mieć dobry dzień w ofensywnie i strzelić nawet więcej niż dwa gole, ale obrona to dalej jest ich czuły punkt. Mbappe, Mauro Icardi czy Angel Di Maria doskonale o tym wiedzą i z pewnością będą chcieli Barcelonę stłamsić i dobić najszybciej jak to możliwe.
🥅 Most touches in the opposition penalty area in Europe's top 5 leagues this season:
— WhoScored.com (@WhoScored) March 3, 2021
🥇 Kylian Mbappe - 211
🥈 Mo Salah - 201
🥉 Raheem Sterling - 199 pic.twitter.com/I9S0gI6R20
7⃣ goals in 4⃣ games for Kylian Mbappé. 👌#UCL pic.twitter.com/HiDe0Sfsn9
— UEFA Champions League (@ChampionsLeague) March 6, 2021