Real, Liverpool, rewanż za A.D. 2018 - zapowiedź wtorku z Ligą Mistrzów
Po reprezentacyjnej przerwie do życia wróciły już rozgrywki ligowe, a teraz przyszła pora na wskrzeszenie europejskich pucharów. Od razu otrzymamy jedno z dwóch najciekawszych starć, jakie proponuje nam 1/4 finału Ligi Mistrzów. Bowiem na Estadio Alfredo Di Stefano dojdzie do rewanżu za finał z 2018 roku - Real Madryt podejmie Liverpool. W drugim spotkaniu Manchester City będzie gościł Borussię Dortmund i właśnie od tego meczu zaczniemy zapowiedź wtorku z Champions League.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Manchester City FC - Borussia Dortmund
Ekipa "BVB" od dłuższego czasu znajduje się w kryzysie i ma problemy ze złapaniem regularności. Zauważalne jest to szczególnie w momencie, w którym zerkniemy na tabelę rozgrywek Bundesligi. Wyjątkowo bolesna dla "Borussen" była sobotnia porażka z Eintrachtem Frankfurt, czyli bezpośrednim rywalem w walce o zajęcie czwartego miejsca - ostatniego, które gwarantuje udział w następnej edycji Ligi Mistrzów. Na dzień dzisiejszy Borussia traci do czwartej lokaty siedem oczek i nawet sami sympatycy drużyny z Dortmundu tracą wiarę w finalny sukces w tym pościgu. Z pewnością nie zazdrościmy wicemistrzom Niemiec, że muszą mierzyć się z Manchesterem City w tak delikatnym dla siebie momencie. Borussia ma ogromne problemy ze sprawną konstrukcją akcji. Nawet ludzie bardzo blisko związani z klubem podkreślają, że niektórym zawodnikom brakuje po prostu zaangażowania, co również przekłada się na sporą liczbę traconych goli. Na domiar złego w meczu z Manchesterem nie wystąpi Youssoufa Moukoko (uszkodzone więzadło w stopie, nie zagra do końca sezonu) i przede wszystkim Jadon Sancho - Anglik nadal przechodzi rehabilitację, jego ostatni mecz miał miejsce na początku marca.
11 pkt do Wolfsburga i 7 pkt do Eintrachtu = Borussia Dortmund bez LM w następnym sezonie.
— Maciej Iwanow (@Maciej_Iwanow) April 3, 2021
Eintracht ma za łatwy terminarz by to wypuścić, a VfL gra zbyt równo by nagle dostać zadyszki.
BVB poza top4 to ogromna sensacja. I to z takim składem 🙃 Czas na wyprzedaż. #bundesTAK pic.twitter.com/s3VVewqcpW
"Obywatele" znacznie lepiej wyglądają na papierze oraz są murowanymi faworytami tego dwumeczu. Lekko filozoficznie można by rzec, że największym przeciwnikiem Manchesteru City będzie Manchester City. Już tłumaczę o co chodzi. Raczej w tej sytuacji należy jedynie przypomnieć sobie poprzednie lata w wykonaniu podopiecznych Pepa Guardioli. Mieli oni tendencję do kompromitowania się z wydaje się znacznie słabszymi drużynami - Tottenham czy Lyon. Dziś jednak bardzo ciężko wyobrazić sobie inny scenariusz niż zwycięstwo Manchesteru, który jest doskonale poukładany i pewnie wygrywa mecz za meczem. "Obywatele" końcowy sukces w Premier League mają już w garści, więc pozostaje skupić im się na osiągnięciu historycznego wyniku w Lidze Mistrzów. City powinno naciskać "BVB" przez większość czasu oraz samemu narzucać tempo gry. W końcu mają oni do tego wszelkie predyspozycje - to ich styl gry, a zawodnicy tacy jak Kevin De Bruyne czy Phil Foden pozwalają na świetną kontrolę środka pola i dają dużo jakości w ataku. Patrząc na problemy kadrowe Bayernu Monachium oraz nieregularną formę PSG w rodzimej lidze, śmiało możemy mówić, że obecnie to Manchester City jest głównym faworytem do wygrania Ligi Mistrzów i dziś zdecydowanie powinni oni nas w tym utwierdzić.
Kevin De Bruyne made 14 ball recoveries vs Leicester, no Man City player has made more in a single Premier League game this season.
— Squawka Football (@Squawka) April 3, 2021
He made 10 (!) more than Wilfred Ndidi. 😳 pic.twitter.com/5SePFdfrVF
Real Madryt - Liverpool FC
W obu zespołach zabraknie swoich liderów. Mowa tu naturalnie o Sergio Ramosie, który doznał kontuzji podczas spotkań reprezentacji oraz Virgilu van Dijku, do którego absencji zdążyliśmy już przywyknąć. Jest to bez wątpienia spotkanie wyjątkowe. Obie ekipy ostatni raz spotkały się w finałowym meczu Champions League w 2018 roku. Tamto spotkanie wynikiem 3:1 wygrał Real Madryt. Były to jednak zdecydowanie inne drużyny niż obecnie. Jeśli chodzi o Real, to na liście powołanych na to spotkanie zabrakło również takich nazwisk jak Eden Hazard czy Dani Carvajal. Do graczy gotowych do występu w spotkaniu dołączył za to Federico Valverde. Liverpool musiał za to w ostatnim czasie dopisać na listę kontuzjowanych, takich graczy jak Jordan Henderson czy Divock Origi. Od dłuższego czasu znajdują się na niej Joe Gomez oraz Joel Matip. Real nie przegrał żadnego z ostatnich jedenastu meczów we wszystkich rozgrywkach. W poprzedniej rundzie dwukrotnie pokonał Atalantę Bergamo. Liverpool nie może pochwalić się tak dobrą serią jak rywal, ale "The Reds" wygrali swoje trzy ostatnie mecze, a w trakcie weekendu wysoko pokonali na wyjeździe Arsenal - 3:0. W dobrym stylu uporali się również z RB Lipsk, nie tracąc w dwumeczu ani jednego gola.
"Myślę, że moja drużyna była niedoceniana - bardzo ufam swojemu zespołowi i wiem, co może dać - ale nie możemy tego zmienić. Mieliśmy trudne momenty i teraz jesteśmy lepsi, ale w kontekście jutra to nic nie znaczy" - ZZ na konf. pras. przed meczem z LFC.#RealMadrid #UCL pic.twitter.com/0jt2newV8v
— Jakub Glibowski (@JGlibowski) April 5, 2021
Całkiem możliwym scenariuszem wydaje się wyrównany mecz oraz strzelenie bramki zarówno przez ekipę mistrzów Hiszpanii, jak i Anglii. Oba zespoły są na lekkiej fali wznoszącej i pierwsze spotkanie może zweryfikować to, czy lepsza dyspozycja ma realne podstawy, czy też była spowodowana raczej słabością rywali. Zapewne obie drużyny podejdą do rywala z ogromnym respektem, ale obie mają swoje problemy w defensywie, spowodowane przez wymienione wyżej absencje. Trudno więc przypuszczać, by w tym spotkaniu każda z tych ekip nie straciła przynajmniej po jednej bramce. Choć "Królewscy" nie strzelają wcale wielu goli i tak grają całkiem skutecznie, a z kolei w ostatnich spotkaniach "The Reds" widać przebudzenie słynnej liverpoolskiej trójki, wspieranej świetnym Diogo Jotą. Niemożliwym wydaje się jednak jednoznaczne wskazanie na faworyta do awansu z tej pary. Szanse układają się mniej więcej po równo, a takie spotkania przecież lubimy wszyscy.
Diogo Jota zdobył w tym sezonie 17 goli.
— Radek Misiura (@Radek_Misiura) April 3, 2021
– 8x prawą nogą;
– 3x lewą nogą;
– 6x głową.
Atakujący kompletny. https://t.co/oJYPbybyRt