Sądny dzień – czy Real Madryt uratuje sezon? – Zapowiedź wtorkowo-środowych spotkań Ligi Mistrzów
Nadszedł wreszcie upragniony środek tygodnia. Przed nami więc kolejne 4 mecze – 2 dziś i 2 jutro. W 2 z nich sytuacja jest już rozstrzygnięta i nie ma co spodziewać się, że cokolwiek się z mieni, ale w 2 pozostałych (bardziej hitowych) wciąż nie można w 100% powiedzieć, który z zespołów awansuje dalej. Nie traćmy zatem czasu – jedziemy!
Liverpool – FC Porto (wynik pierwszego meczu: 5:0 dla Liverpoolu)
To jedno z tych spotkań, o których nie ma się co rozpisywać – do Porto przyjechała ekipa sprzątająca z Liverpoolu i pozamiatała. Rewanż na Anfield jest zatem formalnością i prawdę mówiąc nie wiem, co musiałoby się stać, by Porto zdołało odwrócić losy tego dwumeczu. Chociaż w sumie nie – nie ma takiej rzeczy, która zabierze awans Liverpoolowi. The Reds w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Paris Saint-Germain – Real Madryt (wynik pierwszego meczu: 3:1 dla Realu)
Pierwsza, a zarazem przedostatnia z niewiadomych w tegotygodniowej serii gier. Faworytem są oczywiście Królewscy, którzy u siebie wygrali 3:1 i bronią tytułu zdobytego przed rokiem w Cardiff. Ich szanse zwiększa jeszcze fakt, że w barwach zespołu z Paryża nie zagrają dziś dwie brazylijskie podpory: jedna w ofensywie, druga w defensywie. Pierwsza z nich to oczywiście Neymar, który może pauzować nawet do końca sezonu z uwagi na kontuzję kostki i operację z nią związaną. Ale kto wie, czy druga z nieobecności nie zaboli paryżan jeszcze bardziej – chodzi bowiem o Marquinhosa, który również doznał kontuzji, a jak do tej pory dawał zespołowi z Parc des Princes mnóstwo pewności w defensywie. Zostaje jeszcze co prawda Kimpembe, ale do spółki z przereklamowanym i nie nadającym się na ważne mecze Thiago Silvą trudno będzie mu stworzyć mur nie do przejścia dla piłkarzy z Madrytu. Pamiętajmy jednak, że Królewscy w tym sezonie nie są sobą i nawet tak sprzyjające im okoliczności mogą nie wystarczyć, by przeciwstawić się dziś PSG i obronić zaliczkę sprzed 3 tygodni. Mimo wszystko stawiam na ich awans, ale na pewno będzie dziś co oglądać i będzie czym się emocjonować.
Manchester City – FC Basel (wynik pierwszego meczu: 4:0 dla City)
A to drugi z dwumeczów, który został rozstrzygnięty już w pierwszym spotkaniu. Manchester City mimo słabego początku na Stadionie Świętego Jakuba (wówczas przy stanie 0:0 sędzia powinien był odgwizdać rzut karny dla gospodarzy) w ostateczności podbili i zniszczyli Bazyleę, wyjeżdżając z aż 4-bramkową zaliczką. Szwajcarzy, mimo świetnej postawy w fazie grupowej, w tym dwumeczu są po prostu bez szans i wszyscy doskonale wiedzieli o tym jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Szkoda, bo mając za przeciwnika łatwiejszego rywala może i awansowaliby dalej, ale zasady Ligi Mistrzów są nieubłagane i takie same dla wszystkich. City wraz z Liverpoolem zameldują się dziś ok. 22:40 w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Tottenham Hotspur – Juventus FC (wynik pierwszego meczu: 2:2)
I tu mamy chyba najwięcej wątpliwości. Podopieczni Mauricio Pochettino zagrali świetny mecz na Allianz Stadium i w drugich 45 minutach kompletnie zjedli Juventus. Wszyscy zastanawiają się jednak, skąd wzięła się tak dobra postawa Tottenhamu w późniejszych fragmentach spotkania – przecież do 30. minuty zawodnicy Maxa Allegrego byli jedyną drużyną na boisku. Grali jak z nut – za sprawą Higuaina strzelili dwa gole i stwarzali kolejne okazje. Później jednak, cytując klasyka: ,,coś się popsuło”. I w sumie do dziś nikt nie wie, czy wynikało to z tego, że Spurs wreszcie wzięli się do roboty i postanowili odrobić niekorzystny wynik, czy może Juventus oddał pole przeciwnikowi i później wszystko wymknęło im się spod kontroli. Wszyscy natomiast wiedzą, że Tottenham wywiózł z Turynu bardzo korzystny rezultat i w rewanżu to oni będą faworytem. Mimo wszystko ja czuję przez skórę, że Juve, zjednoczone przez kontuzje Bernardeschiego, Higuaina (który być może zagra, ale jeszcze nie wiadomo) czy Cuadrado, zdoła wyszarpać awans londyńczykom. Tego nie jestem oczywiście pewien, ale jestem pewien jednego – jutro o 20:45 na Wembley czeka nas kapitalne widowisko!
I to by było na tyle! Wszystkie 4 spotkania już omówione – przedstawiłem Wam jak wygląda ich sytuacja i wyraziłem swoją opinię na temat tego, co może się w nich wydarzyć. Wam natomiast po przeczytaniu tego nie pozostaje nic innego jak czekać dziś i jutro z zapartym tchem na 20:45 i o tej godzinie włączyć telewizor, by przy najpiękniejszym hymnie świata (poza hymnem Polski oczywiście) emocjonować się widowiskami piłkarskimi na najwyższym poziomie. Au revoir!