Szczęście sprzyja lepszym!
Zakończyło się właśnie spotkanie pomiędzy wielkim Bayernem i Sevillą, a wynik nie zadowala ani jednej, ani drugiej strony.
Po grze mistrzów Niemiec można było spodziewać się czegoś więcej, niż holowania piłki i kontroli meczu. Po Wielkiej Sobocie, kiedy to pokonali spektakularnie Borussię Dortmund już chyba nikt nie miał wątpliwości, że muszą wygrać dziś z hiszpańską ekipą i w końcu odczarować Hiszpanię, ale o tym później. Niestety, dziś zobaczyliśmy Bayern, który nie porywa grą, ale jest cholernie skuteczny. Nawet kiedy stracili bramkę, to nie zmienili planu gry i ciągle chcieli zdominować gospodarzy, aż w końcu plan się powiódł.
Gola dla Sevilli zdobył Pablo Sarabia i kontrowersji przy tym trafieniu nie brakowało. Niektórzy dopatrują się zagrania ręką przy przyjęciu piłki, jednak ja takiego czegoś wychwycić w stanie nie jestem, może wy coś powiecie na ten temat:
Sevilla lead against Bayern, great goal! #SEVBAY #SevillaBayern pic.twitter.com/7OO9tT3C0M
— Rambo (@WelshRamsey) 3 kwietnia 2018
Pierwszą bramkę dla gości strzelił niezawodny Frank Ribery, a nie przepraszam... On jedynie nastrzelił Jesusa Navasa, a ten wpakował piłkę do własnej bramki. Gdzie są teraz Ci wszyscy hejterzy, którzy twierdzą, że Hiszpan nie umie strzelać goli co? Strzelił i to w takim spotkaniu, szacunek się należy.
Jesus Navas hasn't scored much in recent years...
— Match of the Day (@BBCMOTD) 3 kwietnia 2018
He has tonight though... but it was for Bayern 🙈#SEVBAY #UCL pic.twitter.com/pxOlAgUFxP
Druga bramka padła znów dzięki Riberyemu, który zaliczył asystę przy trafieniu głową (xD!) Thiago Alcantary. Stary, ale jary.
Rafał Strzelecki poinformował wszystkie Konie i Klacze na naszej "Stajni Dissblastera" o roszadach w bramce gospodarzy i to rzeczywiście miało miejsce. Trzeba przyznać, że Vincenzo Montella strzelił w dziesiątkę z wyborem goalkeepera, bo Soria uratował swój zespół nie raz i nie dwa w tym meczu. Przy bramkach, Hiszpan nie miał absolutnie nic do powiedzenia, a szczególnie przy drugiej, którą w praktyce również wbił obrońca Sevilli, ale gol został słusznie przyznany Thiago.
Gra Bayernu no meh, co tu dużo mówić, dupy nie urywała, jeżeli w trakcie meczu byłem w stanie uczyć się niemieckiego to serio było coś nie tak. Z jednej strony rozumiem Bawarczyków, bo przecież dziś liczyło się jedynie zwycięstwo, aby u siebie zagrać na 200% i pewnie wejść do półfinału, jednak po łomocie, który sprzedali BVB w weekend, można było się spodziewać nieco więcej spektakularnych akcji. Dopiero wejście Jamesa Rodrigueza odmieniła grę Bayernu, zaczęli grać bardziej otwarcie, piłkarze wchodzili w więcej dryblingów, jednak brakowało cały czas jednego. Podań do Polaka rodaka. Lewandowski w tym meczu, nie zrobił absolutni nic, przez dobre krycie ze strony obrońców Sevilli. Jedynie co to oddał strzał ze skraju pola karnego pod koniec meczu, zawinął ładnego rogala, ale piłka poleciała metr od słupka. Szkoda, bo mógł w tym meczu wskoczyć wyżej w tabeli najlepszych strzelców Ligi Mistrzów.
Life comes at you fast #SEVBAY pic.twitter.com/FC1w97pdwa
— Saint Harris (@LHarrisSFC) 3 kwietnia 2018
Wracając do hiszpańskiej klątwy .Pamiętamy przecież, że ten teren w ostatnich latach, był pechowy dla zespołu Juppa Heynckesa. Wcześniej odpadali tam z Realem i Atletico, a teraz wszystko wskazuje na awans do półfinału po dwumeczu z Sevillą. Tam za to pewnie będzie czekała Barcelona, albo Real, bo nota bene wygrał na wyjeździe aż 0:3 z Juventusem i jest już jedną nogą w półfinale LM. No, może też czekać ktoś z dwójki Liverpool, Manchester City, ale myślę, że z nimi Bayern będzie miał mniej problemów niż z hiszpańskimi gigantami.
No nic, nie pozostało nam nic innego, jak czekać na rewanż w Monachium, który może być jednostronnym widowiskiem, ale Sevilla może zaskoczyć, jak to ona ma w zwyczaju robić. Dobrej nocy życzę.