Eliminacje Ligi Mistrzów, IV runda - raport
Naprawdę możemy powiedzieć, że jesteśmy dalecy od rozczarowań. IV runda eliminacji Ligi Mistrzów to już poważne mecze, oprawa jak na każdym spotkaniu Champions League, branding widnieje na każdym stadionie, odgrywany jest hymn Tony’ego Brittena… czujemy, że te rozgrywki są coraz bliżej, że znów startują… już niedługo znowu to poczujemy.
Dreszcze na plecach, emocje, niesamowite wrażenia. Trwa walka o ostatnie sześć miejsc w fazie grupowej najważniejszych klubowych rozgrywek piłkarskich na świecie.
Wtorek, 21 sierpnia, 21:00
BATE Borysów – PSV Eindhoven
BATE, czyli mistrz Białorusi, kojarzy nam się z tym, że gra ciągle systemem wiosna-jesień, że jest bardzo mądrze budowanym projektem, a także tym, że jednak przeszli ostatnio kryzys (spowodowany tym, że w lidze już nie mają za bardzo z kim konkurować). W składzie grają Mirko Ivanić, Igor Stasewicz, Stanislaw Drahun… i także było tak wczoraj. Jedynie Janne Tuominen zastępował z konieczności Nikołaja Signewicza, ich czołowego napastnika.
Ich rywal, wyżej notowane PSV straszyło Hirvingiem Lozano, Luukiem de Jongem, Stevenem Bergwijnem – to oni mieli z przodu brylować. Cały czas mamy jednak wrażenie, że gwiazdy PSV nie powalają obecnie na kolana. Trener Mark van Bommel swoim nazwiskiem zjada cały skład ludzi z Eindhoven na śniadanie – patrząc na jego karierę.
Gola na Białorusi pierwsze strzeliło zatem BATE, instynkt strzelca włączył się u Tuominena, tego, który za dużo dotąd nie strzelał… a jednak pokonał Jeroena Zoeta. Następnie Gaston Perreiro strzelił później z rzutu karnego – zresztą jego gra była jednym z większych pozytywów ze strony Holendrów. Zasłużył na tego gola.
PSV zresztą podwyższyło później wynik na 2:1.
Aleksander Hleb, który gra obecnie w BATE, musiał więc wziąć sprawy w swoje ręce – wszedł na boisko, strzelił i - dzięki błędowi Jeroena Zoeta - wyrównał. Dał nadzieję były piłkarz Arsenalu i Barcelony.
Problem w tym, że zaraz później padł gol na 3:2 dla PSV… i tak się skończyło. Remis stracony na własne życzenie.
Benfica – PAOK
Obecne ”Orły”, wicemistrzowie Portugalii mają w dalszym ciągu te same asy, którymi straszyli sezon temu – Mile Svilar, Luisao, Ruben Dias, Pizzi, Jonas, Facundo Ferreyra. Udało im się pokonać Fenerbahce. Ale wcale nie powiem, że PAOK zanosił się dla Benfiki na słabszego rywala.
Sprzedali Thibaulta Moulina do Ankaragucu, a zatem pozbyli się niepotrzebnego człowieka. A skoro Moulin, który w Ekstraklasie brylował, jest tam zbędny, można tylko pomyśleć, jacy geniusze ciągną grę PAOK.
Benfica już na początku meczu mogła mieć na koncie gola, ale Milorad Mazić nie uznał zdobytego gola.
Później, po długim okresie dominacji Benfiki, nadszedł dość kontrowersyjny moment. Rzut karny podyktowany przez serbskiego sędziego wzbudził bardzo dużo uwag. Powtórki wyraźnie pokazywały, że jedenastki dla „Orłów” nie powinno być. Pizzi jednak strzelił na 1:0.
Szczęśliwie, PAOK wyrównał. Przetrwał nawałnicę Benfiki z pierwszej połowy. Amr Warda strzelił w dość przypadkowej sytuacji, a trener Razvan Lucescu ma naprawdę blisko wymarzony dla siebie scenariusz. Jego ojciec musi być dumny, patrząc na poczynania syna - Mircea jest obecnie selekcjonerem kadry Turcji, ale na pewno nie są mu obojętne losy swojej latorośli. A tymczasem Benfica też nie umie pokonać zespołu prowadzonego przez Rumuna. Saloniki mogą być naprawdę okrutne dla Benfiki.
3 zwycięstwa i 2 remisy – to bilans ekipy z Grecji. Fakt, Wisła Kraków w 2011 roku też nie przegrała żadnego meczu aż do porażki w Nikozji… ale tutaj może być inaczej.
PAOK jest w dobrej sytuacji.
Crvena Zvezda Belgrad – Red Bull Salzburg
Totalne rozczarowanie. Tym bardziej, że znów bardzo dużo sobie obiecywaliśmy po tym spotkaniu. Red Bull Salzburg – obok zespołu Formuły 1 – dawał koncernowi Dietricha Mateschitza najwięcej powodów do zadowolenia. Kapitalnym wynikiem był półfinał Ligi Europy i kolejne już mistrzostwo Austrii.
Niemniej, Crvena Zvezda, która awansowała po dogrywce i grała w Belgradzie przy pustych trybunach, dała radę. Przeciwstawiła się Red Bullowi.
Nikola Stoiljković, Nemanja Milić, Nemanja Radonjić, Mohamed Ben – każdy z tych piłkarzy zneutralizował dużo lepszych od siebie piłkarzy.
Salzburg w ogóle nie sprawiał wrażenie, jakby chciał ten mecz wysoko wygrać. Amadou Haidra, Zlatko Junuzović i przede wszystkim Hannes Wolf… nikt z nich nie umiał zrobić różnicy.
To, co dzieje się z Salzburgiem w meczach pod presją awansu do upragnionej Ligi Mistrzów, jest niewytłumaczalne. Totalnie nie potrafimy tego zrozumieć. Znów jest w nich strach. A w rewanżu u siebie nie zdziwimy się, jeśli nadal będą sparaliżowani stawką.
PAOK i Red Bull jeszcze nie grały w fazie grupowej Champions League. Na razie, bliżej jest PAOK.
***
Środa, 22 sierpnia, 21:00:
Ajax – Dynamo Kijów
Wiadomość o lekkiej poprawie stanu zdrowia Abdelhaka Nouriego miała dodać skrzydeł całej szatni Ajaksu. Mieli wyjść na to spotkanie z Dynamem i pokazać, że zasługują na grę w Lidze Mistrzów. I chyba zasługują…
Wynik 3:1 mówi sam za siebie.
Co prawda, dla Dynama potrafił strzelić Polak rodak - Tomasz Kędziora… ale na nic się to zdało. Inny kojarzony z Ekstraklasy gość, czyli Tamas Kadar najpierw chciał wbić gola Ajaksowi, ale mu nie wyszło… a później i tak Holendrom pomógł. Samobójczym golem.
Hakim Ziyech, Matthijs de Ligt, Daley Blind, Dusan Tadić, Klaas Jan Huntelaar i Tomasz Weinert piją z radości.
MOL Vidi – AEK Ateny
Do tej pory jednym z większych sukcesów MOL Vidi, które nosiło do niedawna nazwę Videoton, był finał Pucharu UEFA z 1985 roku, gdzie Węgrzy ulegli Realowi Madryt.
Dzisiaj, niestety czerwona kartka - którą otrzymał Huszti - mocno ustawiła całe granie na stadionie w Budapeszcie. AEK zdobył później dwa gole, ale… strzelec drugiego z nich, Bakasetas również wyleciał z boiska.
Videoton chciał to wykorzystać, ale musiał strzelić dwa gole, by mówić o poprawnym rezultacie.
AEK z kolei chciał wywalczyć pierwszy awans do Ligi Mistrzów od czasów sezonu 2006/2007, kiedy udało się w ostatniej rundzie eliminacji wyrzucić za burtę Heart of Midlothian. Droga zaraz może stać się dużo prostsza. Videotonu lekceważyć nie można, ale tutaj naprawdę wszystko ładnie ułożyło się pod mistrzów Grecji. Węgrzy zdobyli tylko kontaktową bramkę. Na tyle było ich stać.
Szkoda nam braci Węgrów… ta bajka chyba się skończy w Grecji.
Young Boys – Dinamo Zagrzeb
”Młode chłopaki” z Berna – po raz pierwszy od 1986 roku zdobyli mistrzostwo Szwajcarii. Teraz, gdy Basel nie ma już w grze, ich ewentualny awans do fazy grupowej będzie wielkim wydarzeniem. Gorzej, że w losowaniu dostali najcięższego rywala z możliwych.
Nenad Bjelica idzie – jak do tej pory – przez eliminacje jak burza. Pomagają mu w tym nieustraszona drużyna Dinama Zagrzeb, w której występują też np. Mario Gavranović, Damian Kądzior (wchodzący na razie z ławki) oraz Emir Dilaver.
1:1 to wynik, który nie oddaje tego, co działo się na boisku. Dinamo miało mnóstwo okazji do tego, by strzelić więcej gola, zaś Young Boys zdobyli przewagę już w 2. minucie. Później przyjęli jednak taktykę Polski z Portugalią i jedynie, na co było stać Szwajcarów, to remis.
Nie tak to miało wyglądać…
***
REWANŻE ZA TYDZIEŃ. 28 i 29 sierpnia – zapisać w kajetach!