Liga Mistrzów: Powrót Króla
Wczoraj wróciła Liga Mistrzów, a dzisiaj wrócili królowie tych rozgrywek. W meczu inauguracyjnym Real Madryt zmierzył się z AS Romą. Jeśli chodzi o jedenastkę Królewskich, to Julen Lopetegui nie zaskoczył. Niektórzy sądzili, że być może Thibaut Courtois będzie miał okazję zadebiutować w Lidze Mistrzów, jako zawodnik Los Blancos, jednak dopóki Keylor Navas będzie w formie, dopóty tanio skóry nie sprzeda. Jakim wynikiem zakończył się ten mecz? Kto się wyróżniał, a kto popełniał babole? Zapraszam na podsumowanie tego spotkania.
Powiedzieć, że w pierwszej połowie Real totalnie zdominował gości, to nic nie powiedzieć. Już od pierwszych minut kibice Rzymian mogli zacząć bać się o końcowy wynik. Kilka chwil po gwizdku rozpoczynającym spotkanie, przed świetną okazją stanął wybiegający na wolne pole Gareth Bale, którego idealnie obsłużył Toni Kroos. Strzał Walijczyka był dobry, jednak odrobinę za mało precyzyjny i piłka ostatecznie minęła słupek bramki strzeżonej przez Olsena. Kilka minut później Walijczyk zepsuł dobrze zapowiadającą się kontrę, posyłając niedokładną piłkę do Isco. Wspomniany Hiszpan już kilkadziesiąt sekund później znalazł się w sytuacji sam na sam, po świetnym podaniu Luki Modricia, jednak zmarnował swoją szansę, uderzając prosto w bramkarza Romy. Swoją drogą, ile już setek Isco zmarnował w tym sezonie, ktoś liczył? W 18 minucie okazało się, że Isco jednak potrafi genialnie dośrodkować w pole karne, ale strzał Carvajala nie był na tyle dobry, by piłka skończyła w siatce. Kolejne minuty to klepanie piłki w środku pola, aż w końcu Toni Kroos zagrał niedokładnie do Ramosa, przez co Hiszpan musiał ratować się faulem na N'Zonzim, w efekcie czego otrzymał żółtą kartkę. Nieładnie tak wsadzać kolegę na minę, panie Kroos. A skoro już o Niemcu mówimy, do 25 minuty zdążył oddać kilka strzałów, wszystkie dalekie od perfekcji. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego nic nie piszę o atakach Romy... Po prostu nie ma o czym, bo Rzymianie praktycznie przez całą pierwszą połowę próbowali kąsać Real wyprowadzając kontry, które nie za bardzo im wychodziły. Królewscy natomiast raz po raz nacierali na bramkę gości. A to Bale próbował z dystansu, a to Ramos z rożnego, ale nic nie przynosiło efektu. Wydawało się, że drużyny zejdą do szatni przy wyniku 0:0, jednak w 43 minucie, tuż przed polem karnym, Isco został sfaulowany przez De Rossiego, za co Włoch otrzymał żółtą kartkę. Do stałego fragmentu gry podszedł sam poszkodowany i świetnie przymierzył, dając prowadzenie gospodarzom, co można opisać tylko tym filmikiem (serdecznie pozdrawiam, Tomku).
Jeśli ktoś się spodziewał, że druga połowa będzie miała inny przebieg, niż pierwsza, to był w błędzie. Chociaż, w pierwszych minutach Roma miała swoją szansę, po kontraataku uderzał Under, ale na posterunku stał Keylor Navas, a już chwilę później, Bale zmarnował stuprocentową sytuację, po świetnie wyprowadzonej kontrze, przez Modricia i Isco. Już minutę później Walijczyk miał okazję na rehabilitację, jednak piłka po jego strzale i rykoszecie ostatecznie wylądowała na poprzeczce. Niedługo po tej akcji, ponownie Królewscy wyszli z kontrą i swoją okazję miał Modrić, ale mam wrażenie, że piłka zagrana przez Isco była odrobinę za szybka dla Chorwata, przez co musiał oddać strzał już na wślizgu i zabrakło w tym uderzeniu siły. O, popatrzcie, znalazło się również miejsce na okazję dla Romy, ale po raz kolejny Navas wykazał się refleksem i uprzedził napastnika gości, piąstkując futbolówkę poza pole karne. A jak mawia klasyk, niewykorzystane sytuacje lubią się mścić, no i tak też się stało. W 58 minucie Los Blancos wyszli z kolejną kontrą, Modrić świetnie wypuścił Garetha Bale'a, a Walijczyk pewnym strzałem, po długim rogu, podwyższył prowadzenie na 2:0. Okazało się jednak, że Królewscy nie chcieli, żeby Romie było smutno, więc oddali im inicjatywę na kilka minut. Nie wyszło z tego jednak nic dobrego. W 69 minucie Roma wykorzystała już komplet zmian. Boisko upuścili Zanilo, El Sharaawy oraz N'Zonzi, a zastąpili ich odpowiednio Pellegrini, Perotti i Schick. W międzyczasie za Benzemę wszedł Asensio, a w 72 minucie z placu gry zszedł Gareth Bale, za którego Lopetegui wpuścił Mariano i tym samym Dominikańczyk zadebiutował po powrocie do Realu Madryt. Wspommiany Schick na kilkanaście minut przed końcem spotkania stanął przed dosyć komfortową sytuacją, jednak jego uderzenie sprzed pola karnego pozostawię bez komentarza. Kolejne minuty to szturm na bramkę Romy. Próbował Asensio, próbował Mariano, ale nic ciekawego z tego nie wyszło. W końcówce Roma miała okazję, po dośrodkowaniu Pellegriniego, strzał głową oddał Dzeko, jednak po raz kolejny na drodze do bramki stanął, niezawodny w tym spotkaniu, Keylor Navas. Chwilę wcześniej na boisku pojawił się Dani Ceballos, który zmienił Lukę Modricia, żegnanego przez kibiców owacją na stojąco. Ostatecznie jednak, piłkarzem, który najbardziej zapadnie w pamięć tym, którzy oglądali mecz do końca, będzie Mariano, który w 92 minucie strzelił przepiękną bramkę na 3:0, tym samym ustalając wynik.
Podsumowując, było to naprawdę dobre spotkanie w wykonaniu Realu Madryt. Królewscy kontrolowali mecz od pierwszej do ostatniej minuty, nie ustrzegli się jednak błędów, z których Roma nie potrafiła skorzystać. Cieszy to, że Isco strzelił gola. Cieszy bramka Bale'a i dobra dyspozycja Modricia oraz Navasa. Fajnie, że Mariano zaliczył debiut z bramką. Obrona działała raczej bez zarzutu. Na pewno trzeba poprawić skuteczność, bo to spotkanie mogło zakończyć się zdecydowanie wyższym wynikiem. Najważniejsze jest to, że Real wchodzi w nowy sezon Ligi Mistrzów zwycięstwem. Swoją drogą, jest to bodajże 11 sezon z rzędu, w którym Królewscy wygrywają swój pierwszy mecz w Champions League. Na dziś to tyle, do zobaczenia przy następnej okazji.