Mały, ale skuteczny zapewnia zwycięstwo Napoli
Jeśli mielibyśmy szukać grupy śmierci w tej edycji Ligi Mistrzów, musielibyśmy poważnie zastanowić się nad dwoma kandydaturami. z Jednej strony Tottenham, Barcelona, Inter i PSV. Z drugiej PSG, Liverpool, Napoli i Crvena Zvezda. W obydwu grupach mieliśmy dziś hity, ale ten bliższy naszemu sercu rozgrywał się w Neapolu. Tam bowiem na boisko wybiegł Arek Milik, którego zespół desperacko potrzebował zwycięstwa po żenującej utracie punktów z Crveną Zvezdą. Przeciwnikiem był Liverpool, którego z pewnością uskrzydliło zwycięstwo nad PSG w ostatniej kolejce. Czy The Reds potrafili również obezwładnić Włochów?
Pierwsza połowa była dramatycznie nudna. Już myślałem, że na 16 możliwych spotkań w dwa dni zobaczę jedyne, w których nic się nie działo. Ani Napoli, ani Liverpool nie starały się za bardzo, by strzelić gola. Najlepsza sytuację miał Insigne, który najpierw przyjął sobie piłę na główkę, a potem posłał ją obok słupka. W zasadzie najciekawsze, co wydarzyło się w pierwszej części gry, to kontuzja Keity, po którego trzeba było aż wjechać melexem. Teraz to już takie gwiazdy, że nawet zwykli noszowi się nie nadają. Tylko patrzeć, jak po gościa ze skręconą kostką podjedzie Rolls&Royce. W drugiej części gry nie działo się wiele więcej. Z boiska zszedł bezbarwny Arek Milik, który nie był żadnym zagrożeniem dla Allisona. Ostatecznie Neapolitańczykom udało się przeciążyć szalę zwycięstwa na ich korzyść. W samej końcówce piłkę z najbliższej odległości do bramki wcisnął Lorenzo Insigne. Musiał robić wślizg, by dosięgnąć piłki, ale biorąc pod uwagę, że ma jakieś półtora metra w kapeluszu, trzeba powiedzieć, że Callejon i tak podał dość dokładnie.
Myślę, że ten wynik można uznać za małą niespodziankę. Liverpool po ograniu PSG był w lepszej sytuacji, a nie potrafił zagrozić Ospinie tak na poważnie. Cieszę się, że ten mecz tak się zakończył, bo kompletnie otwiera sprawę awansu w tej grupie i w zasadzie wszyscy poza Crveną stoją teraz na tym samym pułapie. Tu będzie się jeszcze działo.