Czeski Film
Wiecie co to „czeski film”? Sytuacja, w której nie do końca wiadomo o co chodzi. To stwierdzenie można zastosować w stosunku do postawy Realu Madryt w tym sezonie. O dziwo, dzisiejszego wieczora widzieliśmy Królewskich, którzy byli bardzo pewni swoich umiejętności, ale jednocześnie razili swoją nieskutecznością. Zwycięstwo 2:1 to duży zastrzyk optymizmu przed El Clasico, nawet nie zważając na klasę rywala, który dzisiaj przyjechał na Estadio Santiago Bernabeu.
Real Madryt: Navas – Lucas Vazquez, Ramos, Nacho, Marcelo – Modrić, Casemiro, Kroos – Bale (75' M. Asensio), Benzema (88' Mariano), Isco (54' F. Valverde)
Viktoria Pilzno: Hruška – Řezník, Hejda, Hubník, Limberský – Procházka (65' Hořava) , Hrošovský, Havel (76' Ekpai), Čermák, Petržela (86' Řezníček) – Krmenčík
Podopieczni Julena Lopeteguiego wysłali pierwszy sygnał ostrzegawczy za sprawą Sergio Ramosa, który trafił piłką w słupek, po świetnym strzale głową. Zabrakło milimetrów. Po około pięciu minutach od pierwszej akcji bramkowej, otworzył się woreczek z golami. Dośrodkowanie z prawej strony Lucasa Vazqueza (grającego jako prawy obrońca!) w kierunku pola karnego, tam fenomenalnie odnalazł się Karim Benzema (duża bura dla pary stoperów, którzy nawet nie kryli na radar) i główką spokojnie skierował piłkę do siatki. Dla Francuza był to pierwszy gol od pierwszego dnia września.
Benzema's first goal since 1st of September. pic.twitter.com/VlfLXLxIwH
— M•A•J (@Ultra_Suristic) 23 października 2018
Ekipa z Pilzna też miała swoje okazje. David Limberský był niezwykle bliski wyrównania, ale piłka minimalnie przeleciała obok prawego słupka bramki. W pierwszej połowie Los Blancos podwyższyli prowadzenie, ale arbiter słusznie odgwizdał spalonego na którym znalazł się Gareth Bale. Drużyna ze stolicy Hiszpanii miała obowiązek prowadzić przynajmniej 2:0 już na tym etapie spotkania, ale to co zrobił Isco woła o pomstę do nieba. Dostał prezent od bramkarza Viktorii, ale strzał podcinką minął bramkę Hruški. Golkiper gości był mocno niepewny. Słowa uznania należą mu się jednak za interwencję po kolejnym strzale piłkarza grającego z numerem „22”, który nastąpił kilka minut później. Co można powiedzieć o Czechach? Kompletnie niezorganizowani, z ogromnymi problemami przy wybijaniu piłki z własnej połowy, a gdy już znajdowali się pod bramką Navasa, zaskoczeni swoją obecnością w tej strefie boiska, pudłowali na potęgę. Do tej pory zastanawiam się, jak Milan Havel przeniósł piłkę ponad bramkę i to będąc praktycznie sam na sam z bramkarzem.
Na początku drugiej połowy warto odnotować jedną zmianę. Irytującego Isco zastąpił na boisku Fede Valverde (zbieżność nazwisk z Ernesto Valverde kompletnie przypadkowa). Urugwajczyk po dwóch minutach od wejścia zainicjował akcję bramkową, którą wykończył Marcelo. Brazylijczyk po raz kolejny udowodnił, że jest świetnym skrzydłowym z problemami w grze defensywnej. To już drugi mecz ze strzelonym golem. Powoli przełamuje złe fatum, które wisi nad Realem. A przy okazji, chyba uciął wszystkie plotki, jakoby miał odejść do Juventusu. Wystarczy przytoczyć tu obrazek po strzelonym golu.
Marcelo chyba na razie nie odchodzi do Juventusu, jakby ktoś pytał. pic.twitter.com/PsW6qO1MoQ
— RealMadryt.pl (@RealMadryt_pl) 23 października 2018
Królewscy zasługują na brawa za regularność. W obu połowach udało im się zdobyć „nielegalnego” gola, ale za każdym razem na wysokości zadania stawał liniowy, który wskazywał pozycję spaloną. Ogólnie, Real przez cały czas przeraża swoją nieskutecznością, chociaż równie przerażająca jest niefrasobliwość w defensywie. Na nieco ponad 10 minut przed końcem meczu, Patrik Hrošovský strzelił honorowego gola i to przy obecności kilku zawodników z formacji obronnej Realu. Z perspektywy całego meczu, Keylor Navas może się cieszyć, że tylko raz wyciągał piłkę z siatki. Real w końcówce meczu oficjalnie grał bez lewego obrońcy. Oficjalnie, bo przecież niezwykle trudno traktować Marcelo jako defensora. Błędem można potraktować wprowadzenie Mariano jako ostatniego rezerwowego, bo zawsze warto zostawić sobie zmianę na nieprzewidziane sytuacje takie jak właśnie kontuzje zawodników. Teraz pozostało czekanie na diagnozę, bo do meczu na Camp Nou pozostało niespełna 5 dni. A co do samego meczu Ligi Mistrzów – zwycięzców podobno się nie sądzi, więc przemilczę styl gry Realu Madryt. Można ciągle się zastanawiać, czy drużyna dogra sezon z tym samym trenerem. Tutaj już zaryzykuję ze swoim osądem - nie byłbym taki pewien, co do stabilności na pozycji trenera Los Blancos.
[ZOBACZ TEŻ: KOCHAM TEN REAL! xD | S.U.K.A.]