"...Kilka niedociągnięć jest..." Po meczu Man Utd vs Juve
„...Kilka niedociągnięć? A gdzie tu są dociągnięcia?...” Ten oto cytat z filmu „Kilerów 2-óch”, klasyka polskiej kinematografii, najlepiej podsumowuje dzisiejszy występ Manchesteru United (a także cały sezon w ich wykonaniu) w starciu z Juventusem. Niby człowiek wiedział, ale jednak się trochę łudził. Niestety, moje marzenia zostały brutalnie rozwiane przez rzeczywistość i we wtorkowym hicie to zespół Starej Damy był górą.
Składy:
Manchester United: De Gea – Young, Smalling, Lindelof, Shaw – Matić, Pogba, Mata – Martial, Lukaku, Rashford
Juventus: Szczęsny – Cancelo (D. Costa 87’), Bonucci, Chiellini, Alex Sandro – Bentancur, Pjanić, Matuidi – Cuadrado (Barzagli 81’), Dybala (Bernardeschi 78’), Ronaldo
Długo nie musieliśmy czekać na pierwsze ciekawe wydarzenie na murawie. Tempo spotkania nie wzrosło za sprawą piłkarzy United, ani również za sprawą Juve, lecz dzięki…kibicowi, który wbiegł na murawę. Młodociany fan najprawdopodobniej chciał zrobić sobie zdjęcie z Cristiano Ronaldo przed wykonaniem stałego fragmentu gry, jednak ku jego niezadowoleniu służby porządkowe usunęły go sprawnie z płyty boiska i można było zacząć grać w piłkę.
Zgodnie z oczekiwaniami, lepiej robili to goście. Wynik spotkania mógł po dośrodkowaniu otworzyć Paulo Dybala, lecz to jak złożył się do główki…Powiedzmy tylko, że Mario Mandzukić by to strzelił. Argentyńczyk zrehabilitował się dość szybko, bo już w 17. minucie dał prowadzenie podopiecznym Allegriego. Napastnik Juve wykorzystał asystę piętą Chrisa Smallinga po centrze Ronaldo, nie dając szans De Gei.
Z reguły jest tak, że stracona bramka działa na zespół motywująco. Czerwone Diabły są drużyną wyjątkową, niepowtarzalną, unikatową, dlatego…w ich grze nie zmieniło się kompletnie nic. Liczba przeprowadzonych akcji ofensywnych: zero. Liczba strzałów, które oddał przeciwnik wykorzystując ich bierną postawę: wszystkie. Dziś w linii obrony MU odbywał się taki kryminał, że nawet Bonucci robił za napastnika, a Joao Cancelo mógł dziś władować bramkę swojego życia. Tym razem jednak De Gea dobrze interweniował, na pewno lepiej niż po uderzeniu Ronaldo z wolnego i dobitce Matuidiego. Totalna dominacja Juve.
Czy przegrywając 1:0 u siebie do przerwy nie powinno się ruszyć na przeciwnika w celu odrabiania strat? Czy nie powinno się gryźć każdego centymetra kwadratowego trawy? Ano powinno się, ale po co? Lepiej stać w miejscu i wymieniać piłkę do tyłu lub wszerz. Można też być Lukiem Shawem i zostawiać rywalom autostradę bez jakichkolwiek ograniczeń prędkości. To właśnie lewą stroną United szło najwięcej ataków, m. in. uderzenie Ronaldo, które z okienka wyciągnął De Gea.
Na 20 minut przed końcem gospodarze stwierdzili, że wypadałoby stworzyć przed kibicami jakieś pozory odrabiania strat. Oczywiście, robili to w najlepszy możliwy sposób – zagrywając długą piłkę na przestawianego jak juniora Lukaku. Dobre zawody rozgrywał dziś Paul Pogba – szkoda, że w barwach Starej Damy. Choć przeciętny występ mógł zamazać golem zdobytym z dystansu. W tej sytuacji Wojtek Szczęsny mógł mówić o niemałym szczęściu. Piłka odbita od słupka trafiła polskiego golkipera w tył głowy i wyszła na rzut rożny. A powtórka z Jacka Krzynówka była tak blisko…
I to w zasadzie tyle jeśli chodzi o ofensywne starania United. Allegri wprowadzeniem Andrei Barzagliego nie pozwolił Czerwonym Diabłom na nic. Gdyby Juventus był jeszcze bardziej skupiony, mogłoby się to skończyć zwycięstwem trzy- lub czterobramkowym. Skórę gospodarzom ratowali na zmianę De Gea i Victor Lindelof, który gasił dziś większość pożarów.
Szkoda, że poziomem do Szweda nie dostosowali się jego koledzy. Długo znosiłem toporny styl gry mojego ukochanego klubu. Jednak, gdy nie widzę żadnej zmiany nastawienia, którą POWINIEN wymusić niekorzystny wynik, oczy krwawią. I crème de la crème, czyli Mourinho, który w celu ratowania wyniku nie zrobił kompletnie NIC. Zero. Żadnej zmiany. Rozumiecie to? Ja w niewielkim stopniu, bo gdy zerknąłem na ławkę gospodarzy w tym meczu…cóż nie było kim straszyć. Ale co mu szkodziło wpuścić chociaż Andreasa Pereirę za Rashforda, który nie potrafił dziś nawet przyjąć piłki? Lepiej było przypominać fanom Starej Damy o potrójnej koronie zdobytej z Interem w celu podbudowania własnego ego.
Za dwa tygodnie rewanż. I wiecie co? Widzimy się dokładnie w tym samym miejscu. Juventus przyjechał na Old Trafford, wykonał wyrok i zbytnio się przy tym nie napocił. Aż strach pomyśleć, co czeka Manchester United podczas spotkania w Turynie. Chyba nie chcę tego wiedzieć.
[Zobacz też: KOCHAM TEN REAL! xD | S.U.K.A.]