Gra bez farta nic nie warta - Tottenham remisuje z PSV!
Tottenham remisuje 2-2 przeciwko PSV Eindhoven po naprawdę świetnym meczu.
Za nami kolejne spotkanie rodem z Football Managera albo z Fify. Tottenham Hotspur zdecydowanie dominował na Philips Stadion. Zatem co było przyczyną porażki? Ano głupota. Defensywa Tottanhamu zagrała fatalne spotkanie, zresztą to samo można powiedzieć o obrońcach PSV. Już w czwartej minucie wiedzieliśmy, że Holendrzy z taką defensywą i takim pressingiem ze strony rywali, wiele nie zdziałają. W czwartej minucie Son przejął podanie w polu karnym PSV, oddał strzał i w zasadzie PSV miało przysłowiowego "farta". Piłka bowiem odbiła się od obrońcy wykonującego wślizg. W 16 minucie spotkania po raz pierwszy bramki PSV uratował Zoet, kiedy to po raz kolejny zostało przechwycone podanie między defensorami PSV, dla odmiany błąd defensywy wykorzystał Harry Kane. Chwilę później angielski snajper znów miał okazje na gola po kapitalnym dośrodkowaniu, ale tutaj przeszkodziła poprzeczka. Ni stąd ni zowąd w 30 minucie spotkania mieliśmy pierwszą bramkę. Nie dla Tottenhamu, wszak dla PSV. Alderwaireled strasznie głupio stracił piłkę przed polem karnym Tottenhamu. Futbolówkę pozyskał niejaki Hirving Lozano, który już w perfekcyjny sposób zapakował piłkę do siatki. Chwilę później mieliśmy do czynienia z kontrowersjami. "Koguty" miały szansę na wyrównanie. Davison Sanchez wpakował piłkę do siatki, ale arbiter uznał, iż obrońca był na spalonym. Decyzja wywołała wiele kontrowersji, zresztą zawodnicy gospodarzy nawet wydawali się być tym zdziwieni. Złość na sędziego nie trwała długo. W 39 minucie do szatni strzelił Lucas, po podaniu Trippiera. Piłka wpadła do bramki po rykoszecie.
Myślicie, że druga połowa przyniosła jakąś zmianę?
Niezawodny Tadeusz Sznuk rozwiał wszelkie wątpliwości. W drugiej połowie mieliśmy ten sam obraz, co w pierwszej - Tottenham robił co mógł, żeby strzelić gola, a PSV miało spore problemy z wyprowadzeniem piłki. Pierwsze 10 minut drugiej części pojedynku pomiędzy PSV a Tottenhamem nie było najciekawszą rzeczą jaką mogłem zobaczyć tego wieczora, ale wynagrodzona została pięknym golem główką, a jego autorem był Król Harry Kane. Po raz kolejny mieliśmy do czynienia z błędem w defensywie PSV. Dużo miejsca na skrzydle zostawili zawodnicy holenderskiej ekipy, świetnie wykorzystał to Odyn z White Hart Lane, czyli nikt inny jak Eriksen. Duńczyk tylko dośrodkował, a resztę dzieła dokończył już angielski snajper. 66 minuta i znów groźna akcja Tottenhamu. Kane przejął dośrodkowanie, uderzył na bramkę, ale tym razem bez problemu piłkę złapał Zoet. Chwilę później defensywa gospodarzy popełnia trzeci ten sam błąd. Lamela przecina podanie, posyła bombę, która trafia w poprzeczkę. Wraz z końcem meczu działo się naprawdę wiele. Najpierw czerwoną kartkę otrzymał Hugo Lloris. Francuz okropnie sfaulował napastnika PSV. Otrzymał czerwoną kartkę, zresztą słuszną. Francuz zagrał bezmyślnie i w zasadzie szybko Tottenham pożałował. Pablo Rosario oddał strzał, jednak piłka nie miała prawa trafić do siatki. Poprawkę po pomocniku zrobił de Jong, który wpakował piłkę do bramki Vorma ustawiając wynik.
PSV Eindhoven 2-2 Tottenham Hotspur
(30' Lozano, 39' Lucas, 55' Kane, 87' de Jong)