Podział punktów w Kicie kolejki – po meczu Inter vs Barcelona
Kilkadziesiąt minut temu zakończyło się spotkanie Interu z Barceloną. Mecz, który miał być wielkim hitem dzisiejszego dnia. Czy się nim okazał? No cóż – już po tytule wiecie, że nie. Ale dobra, po kolei. Zapraszam dalej.
Spotkanie aktywniej rozpoczęli podopieczni Luciano Spallettiego, który od początku chcieli pokazać, że to im zdecydowanie bardziej zależy na zwycięstwie. Z biegiem minut zapał ten jednak był studzony przez zimny i wyrachowany futbol, jaki prezentował Barcelona. Ekipa Valverde niemalże monopolizowała piłkę, a zbyt narwany Inter, próbując ją odzyskać, za bardzo się odsłaniał, co prokurowało sytuacje bramkowe dla Dumy Katalonii.
Bramka dla Blaugrany jednak nie padła, bo za każdym razem na posterunku byli albo środkowi obrońcy Interu albo Samir Handanović, który był zdecydowanie najlepszym piłkarzem tego spotkania. Inter również próbował, ale z każdą upływającą minutą próby te były coraz wolniejsze i mniej zaskakujące. Perisić zagrał totalny piach na lewym skrzydle, w środku pola również nie działo się najlepiej, bo swojego dnia nie miał Radja Nainggolan. W efekcie Mauro Icardi był niemalże odcięty od podań. A jeśli Maurito jest odcięty od podań, to pożytek jest z niego mniej więcej taki, co z worka ziemniaków. Niestety. Do przerwy 0:0.
W drugiej połowie obraz gry nie uległ zmianie – znów to Barcelona „miała posiadanie”, jednak wielu konkretów z tego nie było. Z kolei podopieczni Spallettiego chyba usłyszeli wieści z Wembley, że Tottenham przegrywa 0:1 z PSV i zaczęli nie tyle szanować ten remis, co wręcz go bronić. A wiemy, czym prędzej czym później kończy się obrona wyniku przeciwko Dumie Katalonii, nawet bez Messiego w składzie. Tym razem było to później, ale i tak było – w 83. minucie składną kontrę sprytnym strzałem zza dwójki obrońców Interu wykończył Malcom, który dosłownie chwilę wcześniej pojawił się na placu gry. Zasłonięty Handanović był w tej sytuacji bez szans, choć na skutek swego niebywałego refleksu jakimś cudem i tak był bliski obrony tego strzału. 0:1.
Inter niemalże natychmiast ruszył do odrabiania strat. W okamgnieniu na murawie pojawił się Lautaro Martinez. Na szczęście tym razem Spalletti nie pomylił się co do niego. Chłopak miał ogromny udział przy bramce wyrównującej, którą Nerazzurri zdobyli kilka minut później. Dośrodkował on z prawego skrzydła w pole karne, a tam sekwencja pomyłek obrońców Barcelony oraz dobrych zachowań przede wszystkim Vecino i Icardiego doprowadziła do strzelenia bramki przez tego drugiego. Wykończone ze stoickim spokojem i w Mediolanie mamy 1:1!
Choć do końca meczu pozostało kilka minut, to jednak nic już tego wieczoru nie wydarzyło się na Giuseppe Meazza. Czy ten wynik jest zasłużony? Nie wiem, ale na pewno Inter zasłużył na remis zdecydowanie bardziej, niż 2 tygodnie temu na Camp Nou. Co więcej – bardzo dobrze, że podopiecznym Spallettiego udało się wyrównać, bowiem w równolegle trwającym meczu na Wembley Tottenham po 2 bramkach Harry’ego Kane’a zdołał wygrać rzutem na taśmę. Z sześciopunktowej przewagi Interu nad Kogutami zostały więc już tylko 3 oczka i o awansie decydować będą 2 następne kolejki, w tym bezpośrednie starcie obu tych ekip. Już nie mogę się doczekać.
Tymczasem: Inter 1:1 Barcelona (83’ Malcom, 87’ Icardi)
Składy:
Inter (1-4-2-3-1): Samir Handanović – Sime Vrsaljko, Stefan De Vrij, Milan Skriniar, Kwadwo Asamoah – Matias Vecino, Marcelo Brozović (85’ Lautaro Martinez), Matteo Politano (81’ Antonio Candreva), Radja Nainggolan (63’ Borja Valero), Ivan Perisić – Mauro Icardi (C)
Barcelona (1-4-3-3): Marc-Andre Ter Stegen – Sergi Roberto, Gerard Pique, Clement Lenglet, Jordi Alba – Sergio Busquets (C), Arthur (74’ Arturo Vidal), Ivan Rakitić – Ousmane Dembele (81’ Malcom), Philippe Coutinho, Luis Suarez