Bayern raczej nie wygra Ligi Mistrzów

Wolałbym, aby rzeczywistość była inna, bo choć nie jestem fanem Bayernu, to jestem fanem Bundesligi ogólnie, jako takiej. Lecz niestety monachijczycy z taką grą mogą sobie co najwyżej powalczyć o Puchar Luksemburga, a nie o Ligę Mistrzów, bo ich dyspozycja jest baaaaardzo daleka od pożądanej.

Składy:

• Bayern: Neuer - Kimmich, Boateng, Hummels, Alaba - Martinez, Goretzka - Gnabry (87. Sanches), Müller, Ribery (84. Rafinha) - Lewandowski (90. Wagner)
• AEK: Barkas - Bakakis, Lampropoulos, Chygrynskiy, Ćosić, Hult - Galanopoulos (78. Galo), Simoes, Alef (67. Moran) - Ponce, Mantalos (80. Boye)

Wiem, że najistotniejsze mecze sezonu zostaną rozegrane dopiero na wiosnę. Wiem, że trener Niko Kovac ma tak wąską kadrę, że już teraz, od samego początku rozgrywek musi rozsądnie rotować swoimi zawodnikami, żeby nie zajechać ich w połowie listopada - co w marcu, kwietniu, maju mogłoby się odbić czkawką. Ale mimo wszystko ich gra jest tak słaba, tak nijaka, tak bezbarwna, tak jednostajna, tak nudna, tak przewidywalna, tak powolna, że to nie może zwiastować niczego dobrego. No chyba że stanie się jakiś cud i woda zamieni się w wino.

Dzisiaj Bayern pokonał u siebie AEK Ateny 2:0, no bo innego rezultat być tutaj po prostu nie mogło. Co by było, gdyby jednak noga im się podwinęła? Andrzej, nie wiem, ale Grecy podeszli do tego spotkania tak, jak w ostatnich latach wiele ekip podchodziło do starć z Bawarczykami - czyli z wielkim strachem, paniką, bojaźnią, stresem. Właściwie nie zagrozili gospodarzom, choć jakoś w przeciągu pierwszego kwadransa mieli sytuację, kiedy jeden z ich piłkarzy minimalnie uderzył głową obok słupka. I tyle. Reszta to tylko murowanie i panika, o czym może świadczyć to, że w pewnym momencie sami kopnęli we własną poprzeczkę...

Bayern w pierwszej połowie wcale nie był lepszy, bo tak naprawdę miał tylko dwie okazję. Pierwszą, dość wcześnie, kiedy po dośrodkowaniu, a jakże, Joshuy Kimmicha bardzo groźny strzał głową oddał Leon Goretzka; i drugą, gdy ateńczycy sprokurowali kretyński rzut karny. Niemcy mieli rzut rożny, a Uros Ćosić ciągnął za koszulkę Roberta Lewandowskiego, który przyaktorzył i bardzo zgrabnie wywrócił się w obrębie szesnastki przyjezdnych. Najśmieszniejsze było to, że Polak i tak nie miał szans na dojście do wrzuconej piłki, która spadła kilka metrów dalej, a mimo tego zawodnik AEK i tak stwierdził, że da mu pretekst do wywrócenia się. Karny w pełni słusznie podyktowany (brawo dla zabramkowego, w końcu się przydał) i pewnie wykorzystany przez samego Lewandowskiego.

Druga połowa to dalszy ciąg jednej, wielkiej, usypiającej nudy. Bliski byłem pójścia spać, ale trwałem twardo, żeby napisać ten tekst dla tych, którzy mieli tę przyjemność i nie oglądali tego meczu. Co prawda w 55. minucie kolejny groźny strzał oddał Goretzka, po godzinie sytuację sam na sam zmarnował Lewandowski, ale nadal była to jednostajna gra do jednej - greckiej - bramki. W 71. minucie Bayern podwyższył na 2:0 za sprawą strzelca pierwszego gola, który urwał się obrońcom przy rzucie rożnym i zamknął dośrodkowanie przedłużone przez jednego z defensorów. W końcówce monachijczycy jeszcze parę razy podnieśli temperaturę w polu karnym Greków, ale nic konkretnego z tego nie wynikło i dzięki Bogu arbiter zakończył ten nudny mecz.

Ogółem rzecz ujmując, Bawarczycy zagrali tak, jak w ostatnich tygodniach nas do tego przyzwyczaili. Jest to najniższy prezentowany przez nich poziom od ładnych paru lat i jestem pewny tego, że jeśli nagle nie zaczną grać lepiej, to nawet nie mają co marzyć o zdobyciu Ligi Mistrzów. Oczywiście jestem świadomy tego, że nawet gdyby mieli formę, to i tak daleko by im było do miana faworytów, lecz teraz ten cel nie jest już odległy jak Gdańsk od Częstochowy, lecz bardziej jak Nowy Jork od Los Angeles. A już w sobotę wielki hit w Dortmundzie...

Autor

Piotr Tubacki

P_Tub