Real przybył, zobaczył i... zwyciężył w Rzymie!
Miał być zwyczajny przyjazd po wpier... i do domu! Tymczasem Real odniósł drugie zwycięstwo nad Romą i choć nie powalił stylem to jest już pewny awansu i to z 1. miejsca w grupie. Rzymianie mają z kolei czego żałować, bo z przebiegu meczu nie musiało tak być. Piękne widowisko to nie było, a na rozwój akcji trzeba było czekać do drugiej połowy, jednak zwłaszcza dla kibiców "Królewskich" było warto!
Pierwsza połowa pokazała to, czego można było się spodziewać, czyli to, że po aktualnym Realu nie można się spodziewać niczego ciekawego. Patrzę i nie wierzę - niecelne podania, problemy z utrzymaniem piłki na własnej połowie, autodestrukcja każdego przeprowadzanego ataku - niestety, ale to naprawdę byli "Królewscy". To może coś o Romie? Też szału nie było... Ogólnie w pierwszej części nie działo się zbyt wiele. Gospodarze w 5. minucie domagali się rzutu karnego po zagraniu ręką, ale sędzia nie reagował. Dopiero w 36. minucie mieliśmy kocioł pod bramką Realu zakończony strzałem z dystansu Kolarova, który skorzystał z wybitej piłki, ale nawet nie trafił w światło bramki. Najbardziej do zapamiętania Modrić kasujący El Shaarawy'ego. W efekcie skrzydłowego Romy musiał zmienić Justin Kluivert. No i wreszcie doliczony czas... Ünder dostaje piłkę 2 metry przed pustą bramką i... daje do zrozumienia, że powinien nazywać się "Over".
W drugiej połowie dzieje się coś, czego bym się nie spodziewał... 47. minuta, piłka wycofana do Robina Olsena, ten kiksuje przy wybiciu, Fazio główkuje prosto pod nogi Bale'a i cyk - 1:0 dla Realu! Roma mogła wyjść na prowadzenie w pierwszej połowie, ale zamiast tego seria katastrof i prezent dla Realu. Królewscy rozpędzili się i w 59. minucie prowadzili już 2:0. Tym razem skontrowali po jednej z akcji rywali. Bale dośrodkował w pole karne, a Benzema zgrał głową piłkę do Lucasa Vázqueza, który wpakował ją właściwie do pustej bramki. W tym momencie Roma już przygasła, a Real jeszcze od czasu do czasu kontrował, ale już nieskutecznie. Kiks przydarzył się również Courtois, ale Roma z niego nie skorzystała. Oprócz Ündera nieskutecznością błysnął też kilka razy Schick. W 85. minucie szarżował Mariano, ale został zatrzymany, a chwilę później Marcelo był bliski zdobycia gola z przewrotki.
Krótko mówiąc Real wygrał, ale nie ma mowy o tym, żeby ogłaszać koniec kryzysu. Do dobrej gry nadal wiele brakuje, było widać wiele mankamentów, brak formy wielu piłkarzy. Pochwalmy jednak "Królewskich" za to, że gdy już mecz ułożył się na ich korzyść potrafili to wykorzystać i pójść za ciosem. Zwycięstwo zasłużone, ale bez fajerwerków. Przed kibicami "Królewskich" raczej jeszcze spora huśtawka nastrojów, bo ten zespół jest w tej chwili nieobliczalny. Jeśli chodzi o Romę to należy im się po tyłku, bo nawet nie sprawili za bardzo wrażenia, jakby mieli ochotę skorzystać ze słabej formy rywali. Porównując pierwszą i drugą połowę przychodzi na myśl "niewykorzystane okazje się mszczą".
AS Roma - Real Madryt 0:2 (0:0)
Bale 47', Lucas Vázquez 59'
Składy:
- Roma: Olsen - Florenzi, Manolas, Fazio, Kolarov - N'Zonzi (64. Corić), Cristante - Ünder, Zaniolo (69. Karsdorp), El Shaarawy (22. Kluivert) - Schick
- Real: Courtois - Carvajal, Varane, Ramos, Marcelo - Modrić (81. Federico Valverde), Llorente, Kroos - Lucas Vázquez, Benzema (77. Mariano), Bale (84. Asensio)