Nie było ostatniego tanga Paryża - to Liverpool pomylił kroki
Miało być pożegnanie z Paryżem. Mistrzowie Francji przystępowali do dzisiejszego spotkania z "nożem na gardle". Liverpool mimo wpadki z Crveną Zvezdą wydawał się mieć minimalną przewagę przed tym spotkaniem, jednak mistrzowie Francji zaskoczyli - zostawili kawał serducha i nie żegnają się z Ligą Mistrzów. To "The Reds" znów rozczarowali i są w ciężkiej sytuacji na finiszu.
Składy:
- PSG: Buffon – Kehrer, Thiago Silva, Kimpembe, Bernat – Veratti, Marquinhos – Mbappe (85. Rabiot), Neymar, Di Maria (65. Dani Alves) – Cavani (65. Choupo-Mouting)
- Liverpool: Alisson – Gomez, Lovren, Van Dijk, Robertson – Milner, Henderson, Wijnaldum (66. Keita) – Salah, Firmino (71. Sturridge), Mane
Niektórzy spodziewali się spokojnego meczu, ale zaczęło się ostro. Już w 6. Minucie Angel Di Maria strzelił „z laczka” i Alisson z trudem uratował swoją drużynę. Chwilę później po rzucie rożnym blisko zdobycia gola był Thiago Silva, lecz akcja została przerwana ze względu na wątpliwego spalonego. Gdyby nie to PSG już wtedy mogłoby wyjść na prowadzenie. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. 13. Minuta – dośrodkowanie Kyliana Mbappe, pechowa interwencja Virgila Van Dijka, piłka spada pod nogi Juana Bernata, który pokonuje Alissona.
Ostry początek w wykonaniu PSG przynosił efekty, a to nie był koniec – po mistrzach Francji było widać motywację, to oni nadawali ton grze, a Liverpool nie miał zbyt wiele do powiedzenia. Do czego to doprowadziło? 37. Minuta – kolejne dośrodkowanie Mbappe, Alisson uprzedza Edinsona Cavaniego, ale odbija piłkę pod nogi Neymara, który pakuje ją do bramki. Wreszcie przychodzi doliczony czas i nareszcie coś od Liverpoolu - Sadio Mane przewraca się w polu karnym. Pierwsza decyzja Szymona Marciniaka – brak karnego, ale po konsultacji z asystentami jednak dyktuje jedenastkę, którą wykorzystuje James Milner. Do przerwy 2:1 dla Francuzów.
W drugiej połowie na początku znów oglądaliśmy kilka groźnych akcji PSG, ale potem do głosu doszedł Liverpool. Nadal jednak nic wielkiego z tego nie wynikało. Najbardziej próbował szarpać Mane, ale jego wysiłki nic nie przynosiły. Marnie prezentował się Mohamed Salah, który robił dzisiaj jakiś "obij jak najwięcej razy obrońców challenge". Również Roberto Firmino nie dawał nadziei na korzystny wynik „The Reds”. Mieliśmy także sytuację, gdzie Neymar domagał się karnego, ale Marciniak pozostał niewzruszony. W 70. Minucie kolejną bramkę mogło zdobyć PSG, kiedy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strzelał Marquinhos, ale Alisson popisał się genialną interwencją. Brazylijski bramkarz musiał też interweniować po strzale Neymara z rzutu wolnego w doliczonym czasie. Liverpool w tym okresie pozostawał bezradny wobec rywali i zasłużenie przegrał.
W grupie C nadal mamy zatem kocioł. Wiele się jeszcze może zdarzyć, ale po tej kolejce akcje Liverpoolu stoją bardzo nisko. Dla takiego klubu 3 porażki to już dużo. Sam spodziewałem się dzisiaj po nich więcej, to Paryżanie do tej pory mnie rozczarowywali, ale zebrali się na ten ważny mecz i wyszli z niego zwycięsko. Prawdopodobnie nic ich już nie zatrzyma, bo w ostatniej kolejce grają z Crveną Zvezdą. Liverpool natomiast musi pokonać Napoli minimum dwiema bramkami. Wygląda więc na to, że to "The Reds" będą potrzebowali masła, żeby prześlizgnąć się do fazy pucharowej Champions League.
Paris Saint-Germain – Liverpool 2:1 (2:1)
Bernat 13’, Neymar 37’ – Milner 45+2’ (karny)