Rzeź niewiniątek w Belgradzie
Przed rozpoczęciem tegorocznej fazy grupowej Ligi Mistrzów, chyba nie było na świecie osoby, która pomyślałaby, że PSG w meczu z Crveną Zvezdą będzie walczyć o życie. Sensacji jednak nie było i paryżanie łatwo pokonali rywala 4:1, uciekając spod topora i zapewniając sobie awans do kolejnej fazy Ligi Mistrzów.
Składy:
- Crvena Zvezda: Milan Borjan - Filip Stojković, Marko Gobeljić, Milos Degenek, Milan Rodić - Dusan Jovancić, Goran Causić, Marko Marin (86' Dejan Joveljic), Veljko Simić (72' Lorenzo Ebecilio), El Fardou Ben - Milan Pavkov (72' Richmond Boakye)
- PSG: Gianluigi Buffon - Thilo Kehrer, Thiago Silva, Presnel Kimpembe, Juan Bernat - Marco Verratti (83' Adrien Rabiot), Marquinhos - Neymar, Angel Di Maria (88' Julian Draxler), Kylian Mbappe - Edinson Cavani
Jeszcze przed rozpoczęciem spotkanie, wszyscy doskonale wiedzieli, kto jest faworytem tego meczu i śmiało stawiali na PSG. Paryżanie od samego początku bardzo odważnie zaatakowali gospodarzy, nie dając im chociażby milimetra przestrzeni na boisku. Kwestią czasu było również pierwsze trafienie, które padło już w 8. minucie. Po bardzo dobrej akcji Kyliana Mbappe, który najpierw wygrał pojedynek biegowy z jednym z obrońców gospodarzy, a następnie dograł na „pustaka” dla Edinsona Cavaniego, dla którego wykończenie było jedynie formalnością.
Pomimo strzelenia bramki obraz gry zbytnio się nie zmienił i wciąż to PSG przeważało, a Crvena Zvezda próbowała szczęścia w pojedynczych kontratakach, które nie przynosiły skutku. Wszystko oczywiście za sprawą bardzo dobrze grającej dziś defensywy, która nie pozwalała na zbyt wiele rywalowi. Tak jak wspomniałem powyżej, obraz gry się nie zmienił, więc wystarczyło tylko wyczekiwać kolejne gole dla Paryżan.
Czekaliśmy, czekaliśmy i w końcu się doczekaliśmy. Na 10 minut przed końcowym gwizdkiem, grę gospodarzy bardzo dobrze przeczytał Mbappe, który po bardzo odważnym obiorze w środkowej części boiska, popisał się fantastycznym podaniem do Neymara. Brazylijczyk standardowo wjechał w pole karne rywala jak do siebie, penetrując przy tym linię obrony i ośmieszając bramkarza gospodarzy. Oznaczało to, że na tablicy wyników mieliśmy już wynik 0:2, dla PSG i niemal pewny awans do kolejnej fazy Ligi Mistrzów. Bramka Neymara nie była jednak ostatnią ciekawą akcją w pierwszej części spotkania. Tuż przed gwizdkiem, świetną okazję do podwyższenia wyniku miał Mbappe, lecz piłka po jego uderzeniu minimalnie minęła bramkę strzeżoną przez Milana Borjana.
Pierwsza połowa była bardzo jednostronna, więc można było się spodziewać, że druga będzie niemal identyczna i po raz kolejny zobaczę ataki tylko na jedną bramkę. I wiecie co wam, powiem? Myliłem się! Druga połowa, choć dziwnie to zabrzmi, to rzeczywiście gra do jednej bramki, ale tej strzeżonej przez Gigiego Buffona. Kwestią czasu była więc bramka dla gospodarzy, która stała się faktem w 56. minucie, kiedy to złe wybicie kapitana PSG - Thiago Silvy, wykorzystał Marko Gobeljić, który pięknym wolejem pokonał doświadczonego bramkarza Paryżan.
Po tej bramce dla Serbów goście postanowili, że jakiś tam mizerniak, nie będzie im w kasze dmuchał i postanowili zdecydowanie zaatakować. Już dwie minuty po bramce dla gospodarzy fantastyczną okazję na odpowiedź miał Neymar, lecz jego szarżę zatrzymał były bramkarz Korony Kielce - Milan Borjan. Chwilę po akcji Brazylijczyka równie dobrą okazję na bramkę miał Edinson Cavani, lecz po raz kolejny na drodze zawodnika PSG stanął bardzo dobrze dysponowany dziś bramkarz gospodarzy.
Niestety, golkiper Crveny Zvezdy nie jest żadną maszyną i do przewidzenia był fakt, że wszystkiego dziś nie wybroni. Tak jak przewidywaliśmy, po raz kolejny skapitulował, choć dopiero w 74. minucie, kiedy to bardzo dobre dośrodkowanie Angela Di Marii z rzutu wolnego, zamienił na gola Brazylijczyk - Marquinhos. Po tej bramce, PSG nie oddało już inicjatywy i do końca spotkania oglądaliśmy tylko ataki w jedną stronę, które przyniosły kolejną bramkę. W doliczonym czasie gry kropkę nad "i" postawił Mbappe, który nie zmarnował stuprocentowej sytuacji i ustalił wynik spotkania na 4:1.
Prawdę mówiąc, to gdyby obrona Crveny Zvendy była minimalnie lepsza i nie dawała ogrywać się za każdym razem jak amatorzy, to naprawdę mogliby powalczyć z PSG. No niestety, kadra jest taka, a nie inna, klub pod względem finansowym nawet nie dorasta do pięt temu z Paryża, więc nic dziwnego, że mecz zakończył się właśnie takim wynikiem, a nie innym.