Ojciec sukcesu Montpellier może wzmocnić Monaco
Pamiętacie ten sezon, w którym nieoczekiwanie Mistrzem Francji zostało Montpellier? Faworytem było oczywiście Paris Saint - Germain, które wtedy było już całkiem nieźle wzmocnione i doinwestowane. Udało się jednak temu mniejszemu zespołowi, w którego nikt nie wierzył. Królem strzelców został wtedy Olivier Giroud, dla którego ten sezon był trampoliną kariery, ale to nie Francuz był wtedy największą gwiazdą drużyny.
Możecie już tego gościa nie kojarzyć, ale ojcem sukcesu był Younes Belhanda. Marokańczyk został wtedy najlepszym młodym piłkarzem całego sezonu i choć wróżono mu ogromne transfery, jego przyszłość nie potoczyła się w najlepszym kierunku. Pomocnik ostatecznie trafił do Dynama Kijów skąd wielokrotnie odchodził na wypożyczenie. Wrócił nawet na chwilę do Ligue 1, gdzie reprezentował barwy Nicei. Teraz jest już oficjalnie zawodnikiem Galatasaray, ale taki stan rzeczy nie musi wcale trwać długo. "Nice Martin" podaje bowiem, że już niedługo może on znów zagościć we Francji.
Tym razem jego pracodawcą miałoby zostać Monaco. Źródło nie podaje jednak żadnych konkretnych informacji odnośnie tego transferu. Nie wiemy czy Marokańczyk miałby zostać ponownie wypożyczony, czy może jednak przejdzie do Księstwa na zasadzie transferu definitywnego. Niewiadomą pozostaje też ewentualna kwota odstępnego, ale ta na pewno nie będzie wysoka i nie powinna przekroczyć 10 milionów euro. Belhanda od dawna nie jest wyceniany na tyle, ile miał kosztować jeszcze w trakcie jego przygody z Montpellier.
Czy to dobre wzmocnienie dla będącego w dramatycznej sytuacji Monaco? Raczej nie. Monakijczycy potrzebują dużo lepszych piłkarzy od Belhandy, by liczyć na utrzymanie. 5 lat temu Marokańczyk były kapitalnym wzmocnieniem, ale wtedy to i Giroud umiał strzelać bramki. Obaj piłkarze zaliczyli spory zjazd i gdybym miał wybrać, który jest niżej, to i tak wytypowałbym Marokańczyka. Thiery Henry raczej nie powinien więc zasilać składu takimi zawodnikami, bo tylko bardziej pociągną go na dno, a raczej silniej do niego przycisną, bo w końcu już się tam znajdują.