KOM - PRO - MI - TA - CJA! Marsylio, wstydź się!
Oto kompromitacja – przyjechać na stadion Geoffroy Guichard w Saint-Etienne (bo stadion czwartoligowy nie spełnia wymogów) i dostać w czapkę. Olympique Marsylia przebija wszelkie rekordy, jeśli chodzi o denną grę. Widząc ten wynik, Arkadiusz Milik może się zastanawiać, w jakie bagno by się władował. Jeden z najbardziej utytułowanych klubów we Francji odpada z drużyną z czwartej ligi, Andrezieux po porażce 0:2.
Dlaczego Polsat i Ipla nam to zrobiły? Dlaczego kazał nam to oglądać? Dlaczego Marsylia skompromitowała się totalnie? Dlaczego postanowili przebić Sporting z Guimaraes?
Wiele można zarzucić w tym sezonie Rudiemu Garcii – potencjał jego piłkarzy jest totalnie niewykorzystywany, on sam stosuje jakieś totalne dziwne techniki i szuka tzw. „kwadratowych jaj”, szczególnie jeśli chodzi o atak. Cóż, Marsylia nie ma dobrego napastnika, a nie osłabiła się specjalnie na innych pozycjach. Po drużynie balansującej między Ligą Mistrzów a Ligą Europy należy oczekiwać więcej profesjonalizmu niż zaprezentowali dzisiaj.
Na błazna roku mógłby spokojnie nadawać się Valere Germain. Powinien on spalić się ze wstydu, bo to także dzięki niemu OM jest poza Coupe de France. Facet od wielu tygodni (jeśli nie miesięcy) udowadnia, że jest marsylskim Kaliniciem. W niczym nie przypominał dziś dobrego snajpera, zatracił wszelkie umiejętności polegające na trafianiu w bramkę. Dziś zamiast normalnie wykończyć świetne podanie od partnera z prawej strony, wolał bawić się w „fantasistę” i dobić piłkę piętką. Zamotał się jednak, trafił w bramkarza i bardziej mógł nadawać się na cyrkowca, a nie piłkarza. Jego ojciec nie powinien oglądać powtórki tego spotkania, bo spaliłby się ze wstydu.
Jacques-Henri Eyraud był wielokrotnie przeze mnie chwalony jako prezes, podobnie jak Frank McCourt, który był finansowym wybawieniem po czasach pani Margharity Louis-Dreyfus. Niemniej, po tym spotkaniu oczekiwałbym jednak więcej krytycznych głosów kierowanych nie tylko w stronę piłkarzy (bo oni zaprezentowali się fatalnie), ale jednak też trenera. Jego praca nie jest zagrożona, więc nie mamy pojęcia, co jeszcze musiałby zawalić, żeby zostać zwolniony. Widać, że praca na Velodrome go męczy, że doszedł z tą drużyną do ściany. Już przecież w grudniu pisało się, że McCourt i reszta spotkają się w Bostonie i przedyskutują całą sytuację. Andoni Zubizaretta też na razie chowa głowę w piasek i zamiast niego w szatni do piłkarzy przemawiać musi prezes.
Symboliczne jest też to, że kiedy Marsylia przegrywała 0:1 Garcia postanowił… zmienić defensywnych pomocników. Zszedł z boiska Gustavo, a na murawie pojawił się Strootman. Jeśli to miała być zmiana ofensywna, to niestety, ale coś się panu trenerowi pomyliło.
Tu nikomu nie zależało na awansie. Marsylia odpadła już z Ligi Europy (w kompromitującym stylu, zajmując ostatnie miejsce w grupie), z Pucharu Ligi Francuskiej, a dziś także z Pucharu Francji.
Słuchajcie, to jest dziewiąta porażka Marsylii w ostatnich 13 meczach. Jeśli wcześniej biliśmy na alarm, to teraz rozkręcić trzeba protest albo strajk. Taka gra jest gwałtem na ludzkiej wyobraźni i percepcji. Oni chcieli jeszcze w maju być wyzwaniem dla Lyonu i Atletico, a dziś nie umieją ograć czwartoligowców.
I brawa dla Andrezieux – zasłużyli na awans, będziemy śledzić ich dalsze losy!
ANDREZIEUX – Olympique Marsylia 2:0
Andrezieux: Markut – Barge, Felder, Ngwabije, Vacheron – Desmarti, Pereira Lage (68’ Milla), Makiese, Djabour – Cabezas (74’ Aguad), Leonil (78’ di Piazza)
Marsylia: Mandanda – Amavi, Rolando, Caleta-Car, Sarr – Luiz Gustavo (46’ Strootman), Sanson – Ocampos, Payet (64’ Lopez), Thauvin – Germain