Monaco chwyta się brzytwy
Postawa Monaco odbija się negatywnym echem w całym piłkarskim świecie. Miejsce w strefie spadkowej, kontuzje i zjazd formy zawodników to kropla w morzu tego co obecnie przeżywa zespół z Księstwa. Jako argument upadku wskazywany jest półfinał Ligi Mistrzów w sezonie 2016/2017, masowa wyprzedaż i brak materiałów do lepienia czegokolwiek. Thierry Henry powoli przekonuje się, że ta robota to nie jest mędrkowanie w studiu Sky Sports, ale naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Na szczęście zespół z Księstwa dysponuje sporymi środkami finansowymi i w normalnych warunkach mogliby ściągnąć zawodników, którzy zapewnią im bezpieczne utrzymanie. Tylko ostatnie plotki prosto z "France Football" są na tyle komiczne, że nie dają podstaw twierdzenia, że tam wszystko dobrze się dzieje.
Jak donosi nam najbardziej znany francuski tygodnik, AS Monaco planuje zarzucić sieci na Nikolę Kalinicia. I nie chodzi tutaj bynajmniej o tego koszykarza Fenerbahce, tylko napastnika Atletico Madryt. Miałby on stworzyć zabójczy duet z Radamelem Falcao i pomóc drużynie ze Stade Louis II spokojnie się utrzymać. Powiedzcie, proszę - czy to jest działanie poważnego klubu? Jak bardzo musieli oni upaść, że szukają oni potencjalnego wzmocnienia w zawodniku, który wczoraj został nagrodzony we Włoszech "Złotym Śmietnikiem"?
Ok. Chorwat trafił do Atletico jako opcja numer 3, a nawet 4 w ataku. Nikt nie spodziewał się, że dostanie on wiele minut przy takiej konkurencji. Poza tym prezes Cerezo musiał być pod wpływem pewnych substancji, kiedy podpisywał z nim kontrakt po jego wystrzałowym (#not) sezonie w Milanie. Obecnie Kalinić ma aż dwa gole w dziesięciu występach w barwach "Rojiblancos", a minuty może zawdzięczać tylko temu, że Diego Costa doznał poważnej kontuzji.
Wracając do jego przydatności w Monaco: wiadomo, że tam niespecjalnie ma kto straszyć w ataku. Pomoc kuleje, a Henry przekonuje się, że praca trenera to trudny temat. Jeżeli ściągnąłby tego zawodnika do siebie, to prawdopodobnie dostałby zawału na widok tego, jak można tak kaleczyć profesję napastnika. A - nie daj, Boże, zaczną go boleć plecy i będzie stroić fochy. Wtedy Monaco spokojnie przekona się, że dało się zainwestować te pieniądze lepiej.