
Fabregas nie błysnął, Monaco wywozi punkt z Marsylii
Piłkarze Monaco chcą jak najszybciej wydostać się ze strefy spadkowej. Każdy punkt jest dla nich w tym momencie na wagę złota, ponieważ do bezpiecznego miejsca tracą pięć punktów. Dzisiaj przyszło im się mierzyć na wyjeździe, z Olympiquem Marsylia. Podopieczni Rudi Garcii prezentują stabilną formę w tym sezonie i zajmują pozycję w środku tabeli. Thierry Henry już w tym spotkaniu zdecydował się skorzystać z nowego nabytku. Cesc Fabregas rozpoczął mecz od pierwszej minuty.
Składy:
- Olympique Marsylia: Mandanda- Amavi, Gustavo, Rolando, Sarr- Lopez (92' Germain), Strootman, Sanson- Payet (74' N Jie), Ocampos, Thauvin
- AS Monaco: Benaglio- Badiashile, Naldo, Glik, Ballo-Toure (65' Serrano)- Bennasser, Tielemans, Lopes, Henrichs- Fabregas, Golovin (72' Sylla)
Od pierwszych minut to gospodarze starali się przejąć inicjatywę, wymieniając podania w ataku pozycyjnym na połowie Monaco. Gracze z Marsylii zdecydowanie dłużej utrzymywali się przy piłce, jednak niewiele z tego wynikało. W 13. minucie Olympique wykonywał rzut wolny. Do piłki wybitej przez obrońców gości, dopadł Maxime Lopez i mocnym strzałem z dystansu pokonał Diego Benaglio. Szwajcarski bramkarz był bliski wyłapania piłki, jednak uderzenie okazało się zbyt silne i futbolówka przetoczyła mu się po rękach. Mieliśmy zatem piękne otwarcie tego spotkania. Piłkarze z Księstwa nie potrafili odpowiedzieć rywalom. To gospodarze dalej napierali na ich bramkę. Do 20 minuty Fabregas i spółka nie oddali nawet celnego strzału. Musieli oni bronić się dość głęboko, przed atakami zespołu z Marsylii.
Z czasem piłkarze Monaco wracali do żywych i coraz częściej znajdowali się w polu karnym rywala. Indywidualne zrywy Fabregasa i Tielemansa nie przynosiły oczekiwanych rezultatów. W 38. minucie Henry odetchnął jednak z ulgą, bowiem wcześniej wspomniany Tielemans, zdobył bramkę wyrównującą. W końcu goście rozegrali składną akcję. Benjamin Henrichs wyłożył piłkę belgijskiemu pomocnikowi, a on uderzył z około 12 metrów, nie dając szans Mandandzie. Mieliśmy zatem wyrównanie, a mecz nabierał coraz większego tempa. Na kolejne akcje musieliśmy jednak poczekać do drugiej połowy.
Po przerwie to goście zaczęli przejmować inicjatywę. Siedem minut po rozpoczęciu drugiej połowy, fantastyczną okazję zmarnował Aleksandr Golovin. Rosjanin otrzymał dokładne podanie i był sam na sam z bramkarzem, jednak fatalnie spudłował w kluczowym momencie. Widać było, że z każdą minutą napędzał się Fabregas, który umiejętnie rozgrywał piłkę w środku pola. Defensorzy Marsylii, zaskoczeni tak dużą liczbą ataków ze strony swoich rywali, zaczęli przerywać akcje faulami. Za jedno z takich zagrań, żółtą kartkę obejrzał w 58. minucie Morgan Sanson. Kiedy wydawało się, że to piłkarze Monaco są bliżej wyjścia na prowadzenie, w 70. minucie gola zdobył Thauvin. Wykorzystał on zamieszanie w polu karnym i trafił do pustej bramki. Radość gospodarzy nie trwała jednak długo, ponieważ po kilku minutach sędzia główny zdecydował się skorzystać z VAR-u i dopatrzył się faulu Lucasa Ocamposa na bramkarzu Monaco. W dalszym ciągu mieliśmy zatem 1:1.
Podrażnieni gracze Marsylii ruszyli w końcówce spotkania do zmasowanych ataków. Goście, podobnie, jak w na początku pierwszej połowy, cofnęli się głęboko pod własne pole karne. Ofiarne interwencje Kamila Glika i jego kolegów z obrony, uchroniły ekipę z Księstwa przed stratą bramki. Trzy doliczone minuty nie przyniosły ostatecznego rozstrzygnięcia i spotkanie zakończyło się remisem. Thierry Henry z pewnością nie może być zadowolony z tego rezultatu, ponieważ jego podopieczni mieli wiele okazji na zdobycie bramki, która dałaby zwycięstwo. Musi jednak zadowolić się remisem, który nieznacznie poprawia sytuację Monaco.