Brawa dla tego pana! Mecz Marsylii z Lille przerwany po wybuchu petardy
Dzisiaj na stadion Olympique Marsylia przyjechał wicelider z Lille. Thauvin i spółka grają w tym sezonie zdecydowanie poniżej oczekiwań i przed tym spotkaniem zajmowali dopiero siódmą pozycję w ligowej tabeli. Do czołówki tracą jednak niewiele, zatem każdy kolejny mecz będzie dla nich rywalizacją o zajęcie miejsca, premiowanego grą w europejskich pucharach. Ich dzisiejsi rywale prezentują bardzo solidną formę, dzięki czemu na krajowym podwórku ustępują tylko Paris-Saint Germain. Drużyna Lille nie jest natomiast w tak komfortowej sytuacji, jak zespół z Paryża, pod względem przewagi punktowej nad pozostałymi rywalami. Reszta ekip tylko czeka na potyczkę podopiecznych Christophera Galtiera.
Składy:
- Olympique Marsylia: Mandanda- Amavi (88' Rocchia), Rolando, Kamara (74' Balotelli), Sarr- Gustavo, Strootman, Lopez- Radonjic, Mitroglou (74' N Jie), Thauvin
- LOSC Lille: Maignan- Kone, Soumaoro, Fonte, Celik (49' Pied)- Xeka, Mendes, Bamba, Ikone, Pepe (95' Remy)- Leao (88' Soumare)
Nieoczekiwanie to gospodarze lepiej weszli w to spotkanie i stworzyli sobie więcej okazji bramkowych. Później zawodnicy Lille próbowali uspokoić grę, wymieniając kilka podań w środkowej strefie boiska. W końcu poczuli się na boisku rywala na tyle pewnie, że coraz częściej potrafili przedostać się pod pole karne gospodarzy. Niestety żadna z wyprowadzanych akcji, nie kończyła się oddaniem celnego strzału przez któregoś z piłkarzy. Widać było pomysł, jednak brakowało dokładności, kiedy trzeba było podać piłkę do swojego kolegi z zespołu. Defensorzy z Marsylii doskonale blokowali szybkich skrzydłowych Lille. Zmusiło to podopiecznych Galtiera do gry przez środek boiska, co wciąż nie przynosiło zamierzanych efektów. Więcej miejsca mieli z kolei Thauvin i Radonjic, którzy co chwilę posyłali dośrodkowania w pole karne rywali. Przed bramką nie potrafił natomiast odnaleźć się Mitroglou. Na pewno nie mogliśmy narzekać na intensywność meczu, jednak brakowało tego, co najważniejsze, czyli goli.
W 44. minucie indywidualną akcją popisał się obrońca gości, Zeki Celik. Kiedy był już praktycznie sam na sam z bramkarzem, Luiz Gustavo postanowił wyciąć go równo z trawą. Arbiter po weryfikacji VAR, podyktował rzut karny i ukarał Brazylijczyka żółtą kartką. Do piłki podszedł Nicolas Pepe i pewnym strzałem pokonał bramkarza. Był to ostatni akcent pierwszej połowy, która z pewnością nas nie zachwyciła, jednak jej końcówka, dała nadzieję na ciekawe drugie 45 minut.
Zaraz po przerwie boisko z powodu kontuzji musiał opuścić Celik, czyli zawodnik, który kilkanaście minut wcześniej wywalczył rzut karny dla swojego zespołu. W 54. minucie drugą bramkę w tym spotkaniu mógł zdobyć Pepe. Portugalski napastnik miał przed sobą pustą bramkę, jednak ofiarna interwencja Rolando nie pozwoliła mu zdobyć gola. Sześć minut później, wszystko wyglądało tak, jakby mecz przed chwilą się zakończył. Sędziowie i piłkarze Lille zeszli do szatni. To wszystko za sprawą rzuconej na boisko petardy, która w pewnym momencie wybuchła i ogłuszyła kilku piłkarzy. Uznano, że kontynuowanie spotkania w warunkach zagrażających zdrowiu i życiu zawodników, nie może mieć miejsca. Na murawie zrobiło się całkowicie pusto, a w tle słychać było tylko gwizdy zniecierpliwionych kibiców.
Po 25 minutach długiego wyczekiwania, gra została wznowiona. Przerwa ta musiała wpłynąć na zawodników, którzy wyglądali zdecydowanie słabiej, niż jeszcze kilkanaście minut wcześniej. Tempo spadło, a cała gra opierała się na długotrwałych wymianach podań. Florian Thauvin w pewnym momencie stwierdził, że pora już się przebierać i postanowił brutalnie sfaulować jednego ze swoich rywali. Francuz za to zagranie obejrzał czerwoną kartkę, a jego koledzy musieli odrabiać straty w osłabieniu. Siedem minut później trybuny lekko się ożywiły, ponieważ na murawie pojawił się nie kto inny, jak Mario Balotelli. Był to dla niego debiut w barwach nowego klubu. Ostatnie minuty spotkania przyniosły wiele emocji. W 94. minucie drugie trafienie na swoje konto zapisał Nicolas Pepe, a dwie minuty później, golem przywitał się z kibicami szalony Włoch. Niestety była to jedynie bramka na otarcie łez. Ostateczny wynik to 1:2.