PSG wkurzyło się na Rabiota
Nie chcę wiedzieć (tak naprawdę to chcę), jak wyglądała szatnia PSG po kolejnej kompromitacji w Lidze Mistrzów. Odpadnięcie z nic niegrającym Manchesterem United, po wcześniejszej wygranej 2:0 na Old Trafford, to po prostu katastrofa. Tym jednak nie przejął się Adrien Rabiot, który zamiast ocierać łzy płaczącym... melanżował.
Część z Was pewnie zna sytuację Francuza w Paryżu, część nie. A wygląda ona tak, że 23-letni pomocnik odmówił przedłużenia kontraktu z PSG, który wygasa z końcem sezonu. Dlatego w klubie postanowiono pokierować się humanitaryzmem i odsunięto go od kadry, przez co Rabiot, wcale nie grający na jesień źle i mało, ostatni raz na boisku pojawił się na samiuśkim początku grudnia. Od tamtego momentu jego nazwisko w protokole meczowym się nie znalazło, a on sam był bohaterem wielu spekulacji podczas zimowego okienka transferowego. Niby był już dogadany z Barceloną, ale wtedy do gry wkroczył Bayern, potem coś tam znowu się stało... i efekt jest taki, że Francuz został tam, gdzie został i tylko sobie coś tam potrenuje. No i... poimprezuje.
Nie wiadomo dokładnie, o której godzinie Rabiot wybrał się do klubu na imprezę, ale niewykluczone, że robił to, gdy jego koledzy (ex-koledzy?) kompromitowali się z osłabionymi "Czerwonymi Diabłami". I pewnie cała historia zostałaby zignorowana, dyrektor sportowy paryżan Antero Henrique nie wypowiadałby się na ten temat w mediach, gdyby nie fakt, że filmik z tego melanżu wpadł na Instagrama i dopiero po kilku godzinach został usunięty. A jak wiadomo w internecie nic nie ginie. To już spowodowało pewien niesmak, aferę i komentarz Henrique:
Uważam jego zachowanie za przejaw braku profesjonalizmu i nieokazanie szacunku klubowi, kolegom i kibicom, co jest niedopuszczalne. Chciałbym tylko przypomnieć, że do 30 czerwca on wciąż pozostaje członkiem naszego składu.
Z tym członkiem to trochę na wyrost powiedziane, bo wątpliwe jest, aby Rabiot do tego składu faktycznie wrócił. Cóż, faktycznie trochę nie zgrało się w czasie, że piłkarz świetnie się bawił, podczas gdy Neymar wylewał łzy, a Presnel Kimpembe obracał się tyłkiem do strzelającego zawodnika, zamiast stać jak każdy normalny obrońca przodem i kontrolować, co się dzieje z piłką. Ale z drugiej strony, gdyby poszedł w inny dzień, to by już było spoko? Przecież i tak nie gra... Nie wiem, są argumenty za, są argumenty przeciw, jednak wniosek z tego jest jeden i brzmi: uważajcie, co wrzucacie na media społecznościowe. Tyczy się to także Ciebie, czytelniku. Footroll - bawi i uczy.