Pierwsza linia PSG? Zdziesiątkowana...
To jest ten moment, gdy Barcelona chciałaby, chciała. To jest ten moment, gdy PSG chciałoby, chciało. Nie, Neymar nie będzie głównym tematem tych krótkich przemyśleń. Ale sami spójrzmy na sytuację Paryża - kibice nienawidzą Brazylijczyka, usunięto z sklepów kibica niemalże wszystkie ślady po Neymarze, sam zawodnik za jedno z największych osiągnięć uznaje 6:1 nad PSG, jeszcze w czasach Barcelony... cóż, ale to nie wszystko...
Neymar jest jednym z brakujących ogniw w PSG. Pamiętajcie, że on nie rozegrał jeszcze w tym sezonie ani jednej minuty. A do tego wszystkiego mecz z Toulouse miał swoje ofiary. Przez kilka tygodni nie zagra Kylian Mbappe, a także Edinson Cavani. Meczu ligowego nie dokończył także Abdou Diallo. Ciężko było również z Angelem di Marią. Gdyby nie kupiony latem Pablo Sarabia, PSG nie miałoby z przodu NIKOGO. Więc co w tym rozrachunku ostatecznym może zrobić?
WZIĄĆ KONTUZJOWANEGO DEMBELE.
Serio, taka opcja jest proponowana przez Barcelonę, Dembele miałby powędrować do Paryża, a "Blaugrana" wzięłaby do siebie Neymara, który nie przepracował odpowiednio okresu przygotowawczego, ma zaległości treningowe, nadrabia, choć wiemy dobrze, że na początki prac przedsezonowych wypiął się na PSG. Coutinho poszedł sobie szczęśliwy do Bayernu i nie jest już jego problemem to, co dzieje się na linii Paryż - Barcelona. Kontuzje, negocjacje... tak naprawdę dziś to PSG jest w potrzasku, bo ktoś do pierwszej linii by się im przydał. Ale czy akurat Dembele, który wróci w podobnym czasie jak Mbappe?
Nie wiemy. Przyznajemy się po prostu, że tylko głowimy się nad tym, co siedzi w głowach działaczy. Ale mamy wrażenie, że gdybyśmy czasem weszli do ich głów, to nie trafilibyśmy z powrotem.