Ben Arfa w końcu będzie gdzieś grał
Za każdym razem część mnie płacze, kiedy widzę Hatem Ben Arfę. Pamiętam bowiem czasy, kiedy czarował zarówno w barwach Marsylii, jaki i Olympique Lyon. To były czasy kiedy w pełni rozumiałem już piłkę i w kimś, kto tak się nie bawił zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Ben Arfa był bowiem ucieleśnieniem tego, kim wszyscy na uklepanych, gruntowych boiskach chcieliśmy być. Grał efektownie, a przy tym jeszcze efektywnie. Wróżono mu wielką przyszłość, a ja sam odcinałem sobie dopływ krwi w kciukach, trzymając je za niego. Niestety, seria złych decyzji doprowadziła do tego, że w wieku 31 lat Francuz jest jedynie zmarnowanym talentem, który nie został wykorzystany nawet w połowie. Przez ostatni rok nie grał w barwach PSG i o piłkarzu w zasadzie kompletnie zapomniano. Choć już na pewno nie będzie tym, kim miał być, istnieje szansa, że w nadchodzącej przyszłości nieco nam o sobie przypomni.
Wiele wskazuje na to, że Francuz znajdzie nowy klub. Kontrakt Ben Arfy z Paryżanami wygasł wraz z końcem czerwca i od tego momentu skrzydłowy pozostaje wolnym agentem. Oznacza to, że jest całkiem łakomym kąskiem dla wielu klubów, które mogłyby go pozyskać kompletnie za darmo. Jakimś cudem wciąż nie ma on pracodawcy, ale na dniach ma to ulec zmianie. Jak donosi Yahoo Sports, skrzydłowy miał się porozumieć z Stade Rennes. Choć nie wiemy, jak dużo będzie zarabiał Ben Arfa w tym zespole, źródło podało, że kontrakt zwiąże go z zespołem na dwa lata. Zarobki będą jednak na pewno nieporównywalnie niższe względem tych z Paris Saint - Germain.
To dobry transfer ze strony Rennes. Klub ma pełne prawo wierzyć, że w ich barwach Arfa przypomni sobie, jak gra się w piłkę. Taka sytuacja miała już bowiem miejsce w Nicei. Już wtedy uważano, że Francuz się skończył, a tymczasem zawojował ligę, czym zasłużył sobie na transfer do PSG. W stolic Francji nie poradził sobie z dużą presją i jeszcze większa konkurencją. W Rennes nie będzie musiał męczyć się z żadnym z tych czynników, więc jego umiejętności nie powinny być niczym ograniczane. Już nawet zaczynam powoli zaciskać kciuki, które wciąż pamiętają, jaki ból sprawiałem im, kiedy Ben Arfa grał jeszcze w Maryslii.