Kamil Glik będzie miał nowego menedżera!
Potwierdziło się to, co wisiało w powietrzu już od jakiegoś czasu. Po fatalnym początku sezonu w Ligue 1 ścieżki AS Monaco i ich dotychczasowego menedżera Leonardo Jardima rozchodzą się.
Portugalczyk prowadził Monakijczyków od lata 2014 roku, rozgrywając za swojej kadencji aż 233 mecze. W każdym z czterech sezonów wprowadził on swój klub na podium ligi francuskiej, stając na najwyższym jego stopniu niecałe dwa lata temu. W tej samej kampanii Monaco dotarło do półfinału Ligi Mistrzów, po drodze pokonując takie kluby jak Tottenham, Manchester City i Borussia Dortmund, a ulegając dopiero Juventusowi.
W oficjalnym oświadczeniu sam Jardim podziękował i wyraził dumę, że miał okazję prowadzić ASM przez tyle lat. Podkreślił on również, że zawsze dawał z siebie wszystko i zapewnił, że wspólnie odniesione sukcesy zapamięta na zawsze. Za pracę podziękował mu także wiceprezydent klubu, Wadim Wasiliew, dodając, że jego era na zawsze pozostanie jedną z najpiękniejszych kart w historii istnienia AS Monaco.
Obecny sezon dla Czerwono-Białych zaczął się jednak wprost katastrofalnie, a z czasem było tylko coraz gorzej, czego najlepszym dowodem jest miejsce w strefie spadkowej Ligue 1. Władze klubu uznały, że konieczne są zmiany, lecz czy najlepszą opcją było pozbycie się Jardima? Patrząc na skład, śmiem wątpić. Wystarczy spojrzeć na ruchy kadrowe klubu z Monako w ostatnich latach. W dwa sezony zdołali się oni pozbyć wszystkich najważniejszych piłkarzy mistrzowskiej kampanii, którzy rozpierzchli się po najlepszych zespołach świata – wystarczy wymienić Lemara w Atletico, Bernardo Silvę i Mendy’ego w City, Mbappe w PSG czy Bakayoko w Che… yyy, to akurat może nie. W każdym razie, takie pokolenie dwa razy się nie zdarza – z czego miał lepić teraz Jardim? Sam Gołowin luk nie załata!
Dla Jardima taka sytuacja nie jest jednak nowością. W dużo bardziej kontrowersyjnych okolicznościach urodzony w Wenezueli menedżer rozstawał się zarówno z Bragą w 2012 roku, jak i kilka miesięcy później z Olympiacosem. Z portugalskim zespołem, z którym w pewnym momencie zaliczył nawet 15 zwycięstw z rzędu, jego kontrakt został rozwiązany po nieporozumieniach z właścicielem klubu. Z Pireusu, gdzie zastępował Ernesto Valverde (wink wink) wyleciał już po połowie sezonu w niejasnych okolicznościach, mimo że w lidze prowadził z 10-punktową przewagą nad drugim zespołem.
Media oraz bukmacherzy na jego najbardziej prawdopodobnego następcę wskazują Thierry’ego Henry’ego. Legendarny francuski napastnik w Monako wypłynął na szerokie wody, spędzając tam swoje pierwsze lata w seniorskiej karierze. Teraz wygląda na to, że będzie mieć szansę rozpocząć tam również karierę menedżerską.