Barcelona zostaje w Copa del Rey
Wczoraj Barcelona pokonała Levante 3:0 w meczu rewanżowym 1/8 finału Pucharu Króla. Jednak kibice "Blaugrany" musieli wstrzymać się nieco ze świętowaniem awansu, bo nad ich klubem nadal wisiała groźba wykluczenia z tych rozgrywek. Problemem było oczywiście wystawienie Chumiego w składzie na pierwszy mecz wygrany 2:1 przez Levante. Zawodnik, który wcześniej grał w rezerwach, zapracował tam na zawieszenie za żółte kartki i wobec tego nie miał prawa wystąpić w meczu pierwszej drużyny.
Rywale złożyli skargę do Królewskiego Hiszpańskiego Związku Piłki Nożnej i liczyli, że mimo sportowej porażki w dwumeczu to oni zagrają w ćwierćfinale. Nic takiego się jednak nie stanie. Przyczyna jest prosta i można było się domyślać, że taki będzie finał. Przepisy mówią, że taką skargę trzeba zgłosić w ciągu 48 godzin od meczu, w którym doszło do przewinienia. Zatem Levante spóźniło się dość dużo, bo skarga została przez nich złożona... dziś rano, a mecz był rozgrywany w ubiegły czwartek. Skarga została oczywiście odrzucona. Przez swoje gapiostwo ekipa z Walencji będzie musiała pogodzić się z porażką. Barcelona za to będzie mogła rozegrać ćwierćfinałowy dwumecz z Sevillą.
Jestem trochę rozdarty w odniesieniu do tej decyzji. Przepisy oczywiście ustala się po to, żeby ich przestrzegać. Zawsze miałem jednak wrażenie, że dyskwalifikacja drużyny za błąd, który nie musiał mieć wpływu na przebieg meczu to zbyt surowa kara... Ale z drugiej strony - jak inaczej można było zareagować? Nurtuje mnie jeszcze jedna rzecz... Dlaczego rywale mieli tylko 48 godzin, żeby zgłosić naruszenie przepisów? Oczywiście, że nie powinni tego robić po 5 latach, ale skoro zrobili to jeszcze przed losowaniem kolejnej rundy, to właściwie nic nie stało na przeszkodzie, żeby tą skargę rozważyć. No cóż... Przepisy to przepisy. One mówią o tym, że Barcelona gra dalej i nic z tym nie zrobimy.