Będzie niebiesko na Wembley! Rzuty karne wyłoniły drugiego finalistę Carabao Cup!
Derbów Londynu w półfinale Carabao Cup ciąg dalszy. W pierwszym spotkaniu Tottenham wygrał 1:0. Jak wiadomo, przy takim wyniku, w rewanżu wszystko jest możliwe. Dziś doszło do rewanżu na Stamford Bridge, w którym drużyna Chelsea starała się odrobić straty. Z racji, że "Koguty" są ostatnio nękane przez kontuzje i nie mogli wystawić najmocniejszego składu, kibice "The Blues" mogli być pełni nadziei.
Składy:
- Chelsea: Kepa - Azpilicueta, David Luiz, Rudiger, Emerson - Kante, Jorginho, Barkley (80. Kovacić) - Pedro (76. Willian), Giroud, Hazard
- Tottenham: Gazzaniga - Aurier, Alderweireld, Vertonhen, Davies (33. Rose) - Dier, Winks - Sissoko (80. Davinson Sanchez), Eriksen, Lamela - Llorente (68. Lucas Moura)
Jak widać Chelsea już bez Moraty, ale jeszcze bez Higuaina... Czyli z Giroudem. A Tottenham cierpiący na brak Harry'ego Kane'a wystawił z przodu Fernando Llorente. Zapowiadał się zatem prawdziwy pojedynek rewolwerowców. Jak to zazwyczaj w takich meczach bywa, od początku było widać, kto ma tutaj straty do odrabiania. "The Blues" od początku prawie cały czas byli przy piłce. Tottenham musiał zadowolić się tym, że od czasu do czasu mógł tą piłkę przechwycić i zrobić zryw. Jednak w początkowych minutach, ani jedni, ani drudzy nie narobili wiatru pod bramką rywali.
Około 20 minuty mieliśmy dłuższy moment, kiedy Tottenham "posiedział" pod bramką Chelsea, a potem wszystko wróciło do normy. W 27. minucie Toby Alderweireld o mały włos nie skierował piłki do własnej bramki po dośrodkowaniu Edena Hazarda. Sytuację uratował Paulo Gazzaniga, a potem rzut rożny i stało się. Co prawda obrońcy Tottenhamu wybili piłkę przed pole karne, ale N'Golo Kante nabiegł na nią i bez zastanowienia uderzył. Francuz nie tylko zdobył gola, ale przy okazji zaliczył combo w zakładaniu siatki. Piłka przeszła między nogami obrońców, a na koniec również między nogami Gazzanigi i wpadła do siatki. 1:0 dla Chelsea. W 33. minucie z powodu kontuzji boisko musiał opuścić Ben Davies. Zastąpił go Danny Rose.
O ile można było zrozumieć, że Tottenham oddał inicjatywę na początku meczu, o tyle od straty gola żarty się skończyły... Ale mimo to, dalej dominowali "The Blues". I nagroda za starania przyszła szybko. W 38. minucie Cesar Azpilicueta dośrodkował płasko z prawej strony, a Eden Hazard wbiegł w pole karne i strzałem "z czuba" podwyższył na 2:0! W doliczonym czasie okazało się, że to zdecydowanie nie jest dzień Alderweirelda. Belg stracił piłkę na własnej połowie, a potem zatrzymał pędzącego Hazarda wślizgiem na lini pola karnego. Sędzia nie użył gwizdka. Nie zmienia to jednak faktu, że jedyną rzeczą, która robiła wrażenie po stronie Tottenhamu w pierwszej połowie, była statystyka fauli. "Koguty" prowadziły w niej 9:2!
Druga połowa zaczęła się ciekawie, bo bliźniaczą sytuacją do tej, w której Kante zdobył gola. Jednak Jorginho uderzył za słabo. A chwilę później to samo pod drugą bramką i Eric Dier pokazał, że można jeszcze gorzej. Ale do pojedynku rewolwerowców, o którym wspominałem na początku faktycznie doszło. W 50. minucie Danny Rose dośrodkował w pole karne, a Fernando Llorente, jak na gościa o wzroście 1,95 m przystało strzelił ze łba i zdobył kontaktowego gola dla Tottenhamu. Oliver Giroud miał okazję odpowiedzieć natychmiast, ale zamiast strzelić, podał do Gazzanigi.
Przy 2:1 ekipa Sarriego mnie miała już awansu, a Tottenham na tym korzystał. Ich kontry w drugiej połowie były o wiele bardziej żwawe i tworzyły realne zagrożenie pod bramką Kepy. W 58. minucie sytuację na 3:1 miał Hazard, ale pokazał, że na Stamford Bridge coś jeszcze pozostało po Alvaro Moracie. Hiszpan z pewnością nie powstydziłby się tego pudła. W 65. minucie "The Blues" znowu narobili zamieszania po rzucie rożnym. Tym razem zakończyło się to strzałem Pedro w ręce bramkarza.
Tottenham rozkwitał w drugiej połowie, a drużyna Chelsea wyglądała coraz słabiej. Była to kompletna zamiana ról w porównaniu do pierwszej połowy. W 76. minucie pojawił się Willian, który zastąpił Pedro Rodrigueza. Ogólnie Chelsea nadal niewiele mogła zdziałać. W 87. minucie udało się zagrać celną lagę na Girouda, ale ten nie opanował piłki na tyle dobrze, żeby zagrozić bramce. W doliczonym czasie już tylko gra "na aferę". Po jednej z nich szansę miał Willian, ale został zablokowany. W ostatniej minucie Giroud niewiele się pomylił po strzale głową. Wynik się nie zmienił i musiało dojść do rzutów karnych.
4 serie jedenastek wystarczyły. Najpierw Eric Dier powtórzył swój strzał z początku meczu, choć tym razem nie strzelał z powietrza. Potem Kepa Arrizzabalaga obronił jedenastkę Lucasa Moury. A ponieważ żaden zawodnik Chelsea się nie pomylił, czwarty karny wykorzystany przez Davida Luiza dał awans do finału. Będzie zatem niebieski finał!
Chelsea - Tottenham 2:1 (2:0) 4:2 (karne)
Kante 27', Hazard 38' - Llorente 50'
Karne wykorzystane:
Willian, Azpilicueta, Jorginho, David Luiz - Eriksen, Lamela
Karne niewykorzystane:
- Dier (nad bramką), Lucas Moura (Kepa obronił)
Wczoraj rozegrano rewanż pierwszego półfinału. Manchester City znów wygrał z Burton Albion, tym razem tylko 1:0, po bramce Sergio Aguero. Ale cóż im się dziwić? Po wygranej 9:0 w pierwszym meczu, rewanż nie obchodził nawet niektórych podstawowych piłkarzy City. Guardiola dał szansę kilku zmiennikom i dopełnił formalności. Nie było możliwości, żeby "Obywateli" zabrakło w finale na Wembley. Tak więc 24 lutego Chelsea zagra z Manchesterem City o trofeum.