Widzew ma prezesa! A jak idzie odzyskiwanie godności?
Już w ten weekend powracają rozgrywki drugiej ligi, a wraz z nim bitwa o awans na zaplecze Lotto Ekstraklasy. Pomimo tego, że jest to dopiero trzeci poziom rozgrywkowy w Polsce, to znajdują się w nim rzeczy, które przewyższają poziomem Lotto Ekstraklasę. Należy do nich na przykład frekwencja. Przede wszystkim ta na stadionie Widzewa Łódź, gdzie stadion jest zapełniony po brzegi. Ilość osób interesujących się poczynaniami Łodzian, nie są jedyną rzeczą, która z pewnością może cieszyć.
Koniec bezkrólewia
Dwa miesiące. Aż tyle musieli czekać zawodnicy, a także kibice Widzewa, na znalezienie nowego prezesa. Choć poszukiwania były bardzo mozolne i ciągnęły się tygodniami, klub z Piłsudskiego 183 w końcu znalazł wybawcę, który zechce pociągnąć wielokrotnego mistrza na szczyt. Nowym prezesem łódzkiego klubu został Jakub Kaczorowski. Pomimo bardzo zawziętych poszukiwań wybór z pewnością może dziwić. Osoba, która staje właśnie za sterami Widzewa nie miała jeszcze do czynienia z futbolem i tak naprawdę, dla Kaczorowskiego jest to dopiero pierwsze spotkanie z nim. Oczywiście w pełnieniu jakiejkolwiek funkcji w klubie piłkarskim, gdyż nie chce mi się wierzyć, że nowy prezes Łodzian nigdy nie haratał w gałę. Przez ostatnie 19 lat, Kaczorowski pracował w różnej wielkości korporacjach, a także w administracji publicznej, więc z zarządzaniem nie powinien mieć raczej kłopotów. Te pojawią się z pewnością, gdy dołączymy do tego futbol, z którym jak dotąd nie miał wiele wspólnego.
Pomocą nowemu prezesowi z pewnością będzie mógł służyć nowy dyrektor sportowy Widzewa, Łukasz Masłowski, który na Piłsudskiego 183 trafi w maju. Obecnie pełni on tą samą funkcję w Wiśle Płock, czego skutki widać na przestrzeni kilku ostatnich lat. Masłowski pomimo tego, że nie należy do najstarszych i najbardziej doświadczonych w swoim fachu, to wykonuje swoją pracę bardzo dobrze. W przeciągu zaledwie 2 lat, Wisła Płock z Masłowskim w roli dyrektora sportowego zgarnęła na transferach około 7 mln euro, a wszystko to na sprzedaży Arkadiusza Recy do Atalanty Bergamo oraz Damiana Szymańskiego do Akhmata Grozny. Dzięki nowemu dyrektorowi sportowemu, który bezapelacyjnie potrafi odnaleźć się w środowisku piłkarskim, powrót do Lotto Ekstraklasy może być zdecydowanie łatwiejszy. Teraz pozostało, więc czekać do lata, aż Masłowski weźmie się do roboty i spróbuje wzmocnić łódzki zespół, ciekawymi zawodnikami, a doskonale wiemy, że to potrafi. Ściągnięcie do Płocka takich zawodników, jak Ricardinho, Dominik Furman czy wcześniej zrobienie złotej wymiany Piotra Wlazło na Damiana Szymańskiego, mówi wszystko, jak umiejętną osobę zatrudniono w Łodzi.
Zimowe wzmocnienia
Choć od przenosin Łukasza Masłowskiego do Widzewa dzielą nas około 2 miesiące, nie oznacza to, że podczas zimowej przerwy łódzki klub nie dokonał żadnych wzmocnień. Wręcz przeciwnie. Dokonał i to takich, które jak na drugą ligę mogą być ochrzczone mianem hitów. Zespół prowadzony przed Radosława Mroczkowskiego zasilił czołowy obrońca zaplecza Lotto Ekstraklasy, Daniel Tanzyna. 29-letni stoper ostatnie 3,5 roku spędził w GKS-ie Tychy, gdzie był wyróżniającą się postacią. W obecnym sezonie pierwszej ligi, Tanzyna rozegrał 20 spotkań, w których udało mu się zdobyć 5 bramek - jak na środkowego obrońcę wynik naprawdę godny podziwu. Oprócz 29-letniego defensora, na przenosiny do łódzkiego klubu zdecydował się również Adam Radwański, który ostatnie pół roku spędził na wypożyczeniu w Rakowie Częstochowa, obecnie przewodzącego w tabeli pierwszej ligi. 20-latek był czołowym zawodnikiem Rakowa, lecz Wisła Płock zdecydowała się na skrócenie wypożyczenia i Radwański na zasadzie transferu definitywnego przeniósł się do Widzewa.
Prawdziwym hitem, jak na warunki drugiej ligi jest pozyskanie atakującego Górnika Zabrze, Rafała Wolsztyńskiego, który do łódzkiego klubu również przenosi się definitywnie. Decyzja 24-latka jest jak najbardziej uzasadniona. W Zabrzu nie miał gwarancji gry, a w hierarchii trenera Marcina Brosza znajdowali się przed nim między innymi Igor Angulo czy Kamil Zapolnik. Taki ruch wydaje się jak najbardziej racjonalny i już w najbliższy weekend Wolsztyński będzie miał okazję poprowadzić swój nowy zespół do zwycięstwa. A wszystko to przy pełnym stadionie, co na warunki polskiego futbolu jest bardzo rzadko spotykane.