Lechia, Jagiellonia, finał Pucharu Polski - czy to przepis na piłkarską ucztę?
Jest taki dzień, dzień jeden w roku, gdy akurat na otoczkę polskiej piłki nie narzekamy, przynajmniej jeśli chodzi o przygotowaną oprawę widowiska. Oczywiście, często tego dnia jakaś banda postanawia porzucać w siebie środkami pirotechnicznymi, ale jakoś chcemy wierzyć, że tym razem będzie inaczej. Finał Pucharu Polski, w którym zmierzy się Lechia z Jagiellonią będzie świętem polskiej piłki. Jak to widzimy? Czy w końcu na PGE Narodowym zobaczymy wielki mecz?
LECHIA
Przed Lechią Gdańsk ważne dni. Na razie pierwszy z egzaminów został oblany, bo przegrana z Legią nie przynosi chluby zawodnikom Piotra Stokowca. Ale dziś wicelider Ekstraklasy chce przede wszystkim pokazać, że jest w stanie zdobyć trofeum. Wszystko ma w Lechii grać – to nie będzie ta drużyna, która oddała pole gry Legii Warszawa w sobotnim hicie Ekstraklasy. To będzie szansa pierwsze trofeum dla biało-zielonych od 1983 roku, gdy Lechia zdobyła Puchar i Superpuchar Polski. Od tamtego czasu nie dość, że nie zagrała już więcej w europejskich pucharach (w 1983 roku odpadła z Juventusem w Pucharze Zdobywców Pucharów), to jeszcze Arka Gdynia wywalczyła trzy trofea i grała na poziomie III rundy eliminacji Ligi Europy. Lechia ma niepowtarzalną szansę, by zagrać na nosie odwiecznemu rywalowi… mimo że to nie z nim zmierzy się na boisku.
🔴🎥 [Konferencja LIVE]
— Totolotek Puchar Polski (@PZPNPuchar) 1 maja 2019
🎙Piotr Stokowiec: Jutro mamy piękne święto do rozegrania. Ranga tego pucharu, ponad 50 tys. widzów, wcześniej Puchar Tymbarku - widzimy jak Polska łaknie takich świąt.
JAGIELLONIA
Formalny gospodarz finał Pucharu Polski ma pecha – odkąd gościmy na Narodowym, drużyna, której kibice siadają po lewej stronie, czyli od strony ul. Ryszarda Siwca, nie może wygrać meczu (chociaż w tym roku goście mają być rozlokowani właśnie po lewej stronie, bliżej torów kolejowych). Tak było z Zagłębiem Lubin, trzykrotnie z Lechem Poznań i raz z Arką Gdynia. To miano przypada „Jadze”, która chce przełamać tę serię i pokrzyżować plany Lechii. Jagiellonia zdobywała już Puchar Polski – w 2010 roku. Jagiellonię prowadził wtedy… były szkoleniowiec Lechii, Michał Probierz. Jego rywalem była Pogoń Szczecin prowadzona przez Piotra Mandrysza, a finał odbywał się w Bydgoszczy. Ireneusz Mamrot staje przed dużą szansą - może uratować sezon. Jeśli Jagiellonia zdobędzie puchar, wówczas wcale nie musi bać się o swój los odnośnie europejskich pucharów. Chodzi o to, że będąca na czwartym miejscu w Ekstraklasie Jagiellonia wtedy przestanie walczyć o cokolwiek w lidze. Ale to ona będzie wciąż miała puchary w garści. To jest także gra o to, o co może zawalczyć Lech, Zagłębie Lubin, Pogoń oraz Cracovia. Jeśli puchar trafi do Lechii, wciąż czwarte miejsce w pucharach pozostanie wolne, będzie do obsadzenia.
Cała nadzieja Jagiellonii w Jesusie Imazie…
🔴🎥 [Konferencja LIVE]
— Totolotek Puchar Polski (@PZPNPuchar) 1 maja 2019
🎙 Ireneusz Mamrot: Samo wejście tutaj na murawę sprawia, że adrenalina idzie mocno w górę. Można tutaj przyjechać, albo będąc w reprezentacji, albo grając w finale Pucharu Polski.
A jak kształtowała się historia tych finałów na PGE Narodowym?
2014 – Zagłębie Lubin – Zawisza Bydgoszcz 0:0 (3:5 w karnych)
2015 – Lech Poznań – Legia Warszawa 1:2
2016 – Lech Poznań – Legia Warszawa 0:1
2017 – Lech Poznań – Arka Gdynia 1:2 (po dogrywce)
2018 – Arka Gdynia – Legia Warszawa 1:2
Teraz przychodzi edycja 2019. Jak to się zakończy? Czekamy na rozstrzygnięcie.