Czas rozliczeń w Łodzi
Gdy przychodzi koniec sezonu, nadchodzi czas podsumowań. Gdy udaje się osiągnąć sukces, to nie jest jeszcze najgorzej. Prawdziwe piekło odbywa się, gdy minione rozgrywki okazały się pasmem samych rozczarowań. Moment rozliczania się z rzeczywistością nadszedł w łódzkim Widzewie, gdzie prawdopodobnie nie obędzie się bez ofiar. Dwie osoby są obarczone największą winą - Łukasz Masłowski oraz Jacek Paszulewicz.
Widzew Łódź miał tylko jeden plan - awans na zaplecze Ekstraklasy. Przez większą część sezonu wydawało się, że awans do I ligi nie sprawi Widzewowi jakichkolwiek kłopotów i będzie to zwykła formalność. Aż przyszła astronomiczna wiosna i wszystko rozsypało się niczym domek z kart. Zespół o tak ogromnych aspiracjach nie może pozwolić sobie na serię dziewięciu remisów z rzędu. Widzewiacy w tym roku kalendarzowym zdobyli zaledwie piętnaście punktów w trzynastu kolejkach i zamiast świętowania, czeka ich kolejny rok egzystowania na trzecim poziomie rozgrywkowym w Polsce.
Rzeczywistość spowodowała, że w Łodzi spodziewana jest prawdziwa rewolucja. Już wiadomo, że klub nie przedłużył umów aż z siedmioma zawodnikami. Oto piłkarze, którzy latem będą szukać sobie nowego zespołu: Maciej Humerski, Dario Kristo, Michał Miller, Simonas Paulius, Daniel Świderski, Tomasz Wełna i Marek Zuziak. A już dotarły do nas wieści sugerujące, że to nie koniec zmian w kadrze. W letniej przerwie nastąpi renegocjacja umów z pozostałymi piłkarzami. Dopiero za jakiś czas przekonamy się, czy i kogo będzie można dopisać do listy wymienionych wcześniej nazwisk.
Brak awansu sportowego spowodował również dość niespodziewane ruchy ze strony zarządu. Całe kierownictwo oddało się do dyspozycji Rady Nadzorczej spółki. A warto dodać, że cała kadra administracji została powołana w marcu bieżącego roku czyli zaledwie dwa miesiące wcześniej. To pokazuje, że w Łodzi nastąpiło rozliczanie pełną gębą. A to nie koniec bałaganu, który należy jak najszybciej posprzątać.
Obecność Łukasza Masłowskiego w roli dyrektora sportowego oraz Jacka Paszulewicza na stanowisku trenera miała pokazać sygnał, że w Widzewie stawiają na plan długofalowy. Okazało się, że długofalowość projektu zakładała zaledwie kilka miesięcy. Trener Widzewa został zatrudniony na początku kwietnia i bardziej przypominał szybko spadający meteor. Przez miesiąc swoje pracy wygrał zaledwie jedno spotkanie i całkowicie zaprzepaścił szansę na awans do wyższej ligi. Trudno się dziwić tej decyzji - obejmował tą ekipę na miejscu premiowanym awansem, a opuszcza Widzew zostawiając klub na piątej lokacie.
Jacek Paszulewicz odchodzi z Widzewa.https://t.co/ANECGZqN6G
— Widzew Łódź (@RTS_Widzew_Lodz) 14 maja 2019
Trudniej zrozumieć werdykt w sprawie niedawno zatrudnionego dyrektora sportowego. W pierwszych miesiącach 2019 roku był zatrudniony w ekstraklasowej Wiśle Płock i wszyscy przewidywali, że raczej wyląduje gdzieś wyżej. A w marcu dotarła do nas wieść, że były piłkarz wraca na aleję Piłsudskiego czyli do klubu dla którego rozegrał najwięcej spotkań. Pracę w Łodzi oficjalnie rozpoczął na początku tego miesiąca i wychodzi na to, że zbyt długo nie zagrzeje tam miejsca. A tak naprawdę, to w Widzewie wszystko zaczęło się walić na długo przed jego przybyciem. Ewentualne pożegnanie z Łukaszem Masłowskim wyrasta na totalny absurd i w tych kategoriach traktują to kibice Widzewa. Przyszłość dyrektora sportowego ma rozstrzygnąć się do środy.
Jeżeli Łukasz Masłowski zostanie w Widzewie, to gdzieś daleko zobaczymy światełku w tunelu. Wierzę, że uda się go zatrzymać w klubie. To absolutna podstawa do zdrowego funkcjonowania.
— Radek W. (@PanWilk) 14 maja 2019
AKTUALIZACJA (13:18)
Tomasz Włodarczyk oraz Łukasz Grabowski, dziennikarze "Przeglądu Sportowego" są zgodni, co do przyszłości Łukasza Masłowskiego. Jego misja na stanowisku dyrektora sportowego Widzewa Łódź jeszcze trochę potrwa.