Gikiewicz zakończył światowe wojaże
Jeden z braci Gikiewiczów z bardzo dobrym efektem radzi sobie w Niemczech. Rafał wywalczył awans do Bundesligi z berlińskim Unionem, będąc wybranym przez kibiców na piłkarza sezonu. O Łukaszu, jego bliźniaku, tak głośno w Polsce nie było, a to z takiej prostej przyczyny, że ostatnio grał w piłkę daleko poza Europą. Teraz jego globalna przygoda dobiegła końca.
Fajną przygodę przeżył Gikiewicz-napastnik. Ktoś może mówić, że przecież występował na peryferiach najlepszego sportu świata, bo pozaeuropejski futbol się nie liczy, ale jakie to ma znaczenie? Kariera piłkarza trwa kilkanaście lat, życie trwa z reguły kilkadziesiąt, a nie tylko wokół piłki wszystko się kręci. Łukasz wybrał przygodę, nowe kraje, kultury i można mu przyklasnąć, bo tak jak Adrian Mierzejewski będzie miał o czym opowiadać przez wiele, wiele lat.
Po tym, jak urodzony w Olsztynie piłkarz pograł już sobie w Śląsku Wrocław, gdzie zdobył mistrzostwo i puchar Polski, wybrał nieco bardziej egzotyczny klimat - Cypr. W Omonii Nikozja za długo jednak nie powystępował, bo po nieco ponad pół roku jego futbolowe drogi skierowały go w stronę Kazachstanu. Toboł Kustanaj to klub, w którym Gikiewicz dograł sezon, by ponownie udać się na cypryjskie rejony - tym razem do AEL-u Limassol. Tam jednak też długo nie wytrwał i zimą 2015 roku wrócił "na ląd", trafiając nie tak daleko Polski - do bułgarskiego Levski Sofia, gdzie... ponownie przebywał tylko przez nieco ponad pół roku. Napastnik szarpnął się grubo, bo po raz pierwszy zdecydował się wybrać poza Europę (jeśli Kazachstan uznajemy za Europę) i we wrześniu 2015 roku trafił do arabskiego Al-Wahda.
Ile tam pograł? No oczywiście, że niecałe pół roku! Potem wybrał się jeszcze dalej, gdzie nasze piłkarskie umysły raczej już nie sięgają. Do Tajlandii. Tam w ciągu roku zaliczył trzy pobyty w dwóch klubach (z dziennikarskiego obowiązku: Ratchaburi, Police Tero Sasana, Ratchaburi), po czym stwierdził, że fajnie by było zagrać w Zjednoczonych Emiratach Arabskich - w Al-Faisaly, gdzie wytrzymał - uwaga - aż 1,5 roku! Następnie wrócił do Arabii Saudyjskiej, podtrzymując mniej więcej półroczne klimaty, zaliczył występy w Al-Batin oraz Hajer, aż w końcu wczoraj wrócił na Stary Kontynent. I to w szeregi klubu, którego nazwa coś Wam będzie mówić.
Łukasz Gikiewicz został zawodnikiem FCSB, czyli zespołu, który do niedawna nazywał się Steaua Bukareszt. Znacie, prawda? Rumuńska potęga i pierwszy klub z bloku wschodniego, który w 1986 roku zdobył Puchar Mistrzów, dokładając potem do niego Superpuchar. 31-letni Polak podpisał roczny kontrakt, więc powinien pograć w lidze rumuńskiej przez okrągły sezon, ale... czy mu się to uda?