Footroll w terenie - Mińsk, czyli tu nas się nie spodziewaliście
Co robicie, gdy jedziecie do nowego miasta? Tak, odwiedzacie stadion. A przynajmniej tak jest w naszym przypadku. Tym razem mecz, na jaki się wybraliśmy to… 1/8 finału Pucharu Białorusi, Dynama Mińsk kontra FK Homel. I zasadnicze pytanie: „co, do cholery, robiliście w Mińsku?” Pytanie, które wiele osób już zdążyło zadać po powrocie…
Cóż, korzystanie z urlopu może odbywać się w różny sposób. Wybór nowego kraju, nowego miasta, jeszcze nieodkrytego… to zachęciło do wyjazdu. Pobyt w stolicy Białorusi do 4 dni jest możliwy bez konieczności otrzymania wizy. Stąd też początek sierpnia spędziliśmy w Mińsku.
Od czwartku do niedzieli sporo się działo. Skupimy się jednak na samym spotkaniu Dynama. Myśleliśmy bowiem, że nie uda nam się w ogóle wybrać na jakikolwiek mecz. Jak się jednak okazało, przerwa w rozgrywkach objęła weekend 26-28 lipca, a Dynama miało wybiegnąć na murawę właśnie 3 sierpnia. I to na swoim obiekcie! Stwierdziliśmy, że wypada się wybrać na nowy obiekt, szczególnie gdy mieliśmy w pamięci, że obok BATE to właśnie Dynama ma nowoczesny stadion, godny zobaczenia. Najpierw jednak słowo o samych klubach… co nieco przed wyjazdem opowiedział nam Łukasz Bobruk:
Dynama radzi sobie gorzej niż ostatnimi czasy. Upodobnili się nieco do nas, Polaków - w Lidze Europy odpadli z Łotyszami, Liepają, klubem założonym przez Marisa Verpakovskisa. A w lidze ostatnio (tj. stan na 1 sierpnia – red.) byli nawet na 5. miejscu. Bardzo się pogorszyło od czasu ostatniego tytułu mistrzowskiego w 2004 roku. Teraz są ligowym średniakiem. BATE pozamiatało tę ligę. Przed startem ligi na Białorusi nie pytają, kto będzie mistrzem tylko w której kolejce BATE zapewni sobie tytuł (śmiech). Zaś Homel? Zdążyli w tym czasie 2 razy spaść z ligi, zdobyć Puchar Białorusi, wywalczyć brązowy medal w lidze. Mimo iż ma jedną z najlepszych ofensyw w lidze – zdobyli 24 gole w 16 meczach, znajduje się w... dolnych rejonach tabeli, na trzecim miejscu od końca, na czternastej lokacie.
O tej dobrej i ciekawie wyglądającej ofensywie FK Homel mieliśmy się dopiero przekonać. Wyprawa na stadion, na godzinę 17:00 czasu lokalnego była ważnym punktem sobotniego planu zwiedzania Mińska.
Już w zeszłym roku chcieliśmy wybrać się na Białoruś - do Brześcia, miasta, do którego z przejścia granicznego w Terespolu można nawet dojść piechotą (gdyby ktoś się uparł). Wiecie, wtedy w klubie zabawił pewien ekscentryczny prezes/właściciel, Diego Maradona się nazywał. Ale szybko się zwinął. Zabawne jest jednak to, że Dynama Brześć jest w tym momencie tym klubem, który nawiązuje w Wyszejszej Lisze walkę z BATE o mistrzostwo kraju. Mińsk może o tym pomarzyć, zresztą lektura składów obu ekip nie napawała optymizmem. Sporo nazwisk miało nam coś powiedzieć dopiero po zobaczeniu ich na boisku:
(źródło: Soccerway)
Dotarliśmy na stadion.
Zmodernizowany obiekt Dynama był od 21 do 30 lipca areną drugich Igrzysk Europejskich, które odbywały się w Mińsku. Obiekty sportowe na terenie miasta jeszcze wciąż miały wszędzie motywy związane z tą imprezą. W sumie wykorzystano tam do rozgrywania zawodów stadion Dynama, ale także halę Minsk Arena, Palova Arenę (położoną niedaleko naszego mieszkania), kompleks Falcon Club, dwa tzw. „Dwarce Sporta” – specjalne hale sportowo-rozrywkowe, miejski kanał na rzece Swisłocz, Cziżowka Arenę, kompleks „Olimpijskij”, kompleks im. Marszałka Siemiona Timoszenki, kompleks „Sporting Club”, republikańskie tenisowe centrum olimpijskie, a także dla celów wyścigów kolarskich wyłączono część dróg w centrum Mińska. My przylecieliśmy do Mińska po zakończeniu igrzysk. Wszędzie jednak widzieliśmy maskotki, branding, a także mogliśmy kupić programy igrzysk. Z niego dowiedzieliśmy się sporo o odnowionym obiekcie Dynama. Modernizacja zakończyła się w 2018 roku. Stadion ten posiada czwartą kategorię UEFA, a przed modernizacją (rozpoczęła się w 2012 roku) to na nim BATE rozgrywało mecze w Lidze Mistrzów w sezonach 2008/09 i 2011/12. Obiekt posiada 22 246 miejsca siedzące, rozgrywane są na nim mecze międzypaństwowe, mecze europejskich pucharów. Pamiętając o tym, że stadion w Tallinie, gospodarz poprzedniego meczu o Superpuchar Europy ma również kategorię numer 4, a posiada prawie 10 tysięcy mniej miejsc… można tylko wyczekiwać momentu, gdy Mińsk powalczy o prawo do organizacji tego prestiżowego spotkania.
Co ciekawe, został on zbudowany w dość ciekawy sposób…
Widzicie? Prawa część stadionu, znajdująca się bliżej ulicy Kirowej 8 (adres klubu – przyp. red.) znajduje się wyżej niż część lewa, zbudowana zresztą w nieco bardziej klasycznym stylu. Rozwiązano problem, jak jednocześnie rozbudować nad stadionem nowoczesną kopułę, ale także zachować z drugiej strony także charakter i pamięć po starym stadionie. Konieczna była też wizyta w sklepie kibica, gdzie niestety replik koszulek klubowych nie uświadczyliśmy…
Oczywiście nie mogliśmy nie spróbować strawy stadionowej. Niestety, na Dynamie daleko do standardu, jaki można spotkać choćby w namiocie przy Łazienkowskiej lub na stadionach w Łodzi. Gdybyśmy nie byli głodni, nie skorzystalibyśmy z okazji do konsumpcji. Jedzenie do poprawy – bułka do hot doga była zbyt miękka, podano nam zestaw kanapkowy, który raczej głodomora nie zadowoli (zwykły zestaw w folii podobny do tych, które widzicie w dyskontach), a menu w dodatku było niepełne – nie każdy produkt można było nabyć. Nawet głupiej pizzy mrożonej, która też znajdowała się w menu. Niezbyt dbają o kibica w tym kontekście.
Właśnie – kibica? Wspominałem, że ten stadion ma ponad 22 000 miejsc? No to w sobotę, o 17:00, gdy pogoda dopisywała do gry w piłkę… nie wiem, czy nawet mogliśmy zliczyć 1000 osób na trybunach. W dodatku pustki sprawiły, że ochrona miała totalnie gdzieś, na jakim miejscu siedzi dana osoba. Przejście po obwodzie stadionu pod lożę VIP? Żaden problem. Nikt Cię nie zatrzyma. Usiądziesz sobie, gdzie chcesz. Obejrzysz taki mecz z każdego miejsca. Pustki na obiekcie robią swoje. W Polsce być może nie musieliby nawet zgłaszać imprezy masowej na świeżym powietrzu.
Zabawny też był sposób relacjonowania tego meczu – raptem siedmiu dziennikarzy usiadło w loży prasowej w rogu stadionu (w Polsce niespotykane), komentator siedzący pięterko niżej, rozparty w swoim fotelu, ''na totalnym wywaleniu'' relacjonujący ten mecz… cóż, jak widać można.
Z motywów oprawy można zaznaczyć, że ofiary Liepaji odgrywają instrumentalną wersję „Enter Sandman” Metalliki na wejście piłkarzy na stadion. Przed meczami pucharu - niezależnie od fazy rozgrywek - odgrywany jest także hymn Białorusi. Jednocześnie przed spotkaniem odbył się także obrzęd upamiętnienia zmarłego przed 5 laty 41-letniego Walentina Bielkiewicza (kolejna tragedia dotknęła Dynama 5 sierpnia, kiedy to zmarł Leonid Garaj)…
5 лет назад ушел из жизни один из лучших футболистов в истории нашей страны... Валентин Белькевич...#fcdm1927 #легендыДинамо pic.twitter.com/SVmGujDMZM
— ФК Динамо Минск (@FC_Dinamo_Minsk) August 1, 2019
Трагические новости. Сегодня, на 83-м году жизни, ушел из жизни Леонид Павлович Гарай...https://t.co/MWoczIQlMV#fcdm1927 #ЛегендыДинамо pic.twitter.com/5fwf1Tm6J6
— ФК Динамо Минск (@FC_Dinamo_Minsk) August 5, 2019
Samo spotkanie? Typowo… polskie. Dobrze się zaczyna, a im dalej w las, tym więcej zmęczenia. Więcej niedokładności również. Już na początku obie drużyny stworzyły sobie sześć sytuacji – 2 stuprocentowe dla FK Homel musiały skończyć się golem, ale się nie skończyły. Doping dla obu zespołów odbywał się jednocześnie w dość zabawny sposób – na ogromnej trybunie od strony ulicy Uljanowskiej, naprzeciwko nas, kibice podzielili się ich na dwa sektory – jeden Homela, jeden Dynama.
Ale kiedy już doczekaliśmy na trafienie, to… powiemy tak. Jeśli już mamy oglądać tzw. gole z czterech liter, to niech będą to takie trafienia jak kolegi Gawriłowicza:
💥 Новая неделя впереди, предлагаем вам начать ее с прекрасного - супер гол Алексея Гавриловича в ворота Гомеля. Ну супер же, правда? 😍#fcdm1927 #Гаврилович25 #ДинамоГомель #КубокБеларуси pic.twitter.com/6FEFlkwaGN
— ФК Динамо Минск (@FC_Dinamo_Minsk) August 5, 2019
Ubergol. Przypomniał mi, jak kiedyś po takowym trafieniu w plecy dostał Patryk Wolański(?), gdy Widzew miał spaść z Ekstraklasy i grał u siebie z Piastem Gliwice… przed jakimiś pięcioma laty mogło to być. Dziwne wspomnienia? Tak samo jak dziwny był ten mecz. To Homel był drużyną przeważającą. A ten gol był takim plaskaczem wymierzonym ofensywie Homel, która mogła ułożyć ten mecz po prostu inaczej. Mogli imponować, wszyscy – grający z numerem 22 Szramczenko, grający z numerem 10 – Nivaldo (tak, prawie jak Rivaldo)… cóż, nawet to nie pomogło. „Seven Nations Army” rozbrzmiało przy golu, a my liczyliśmy, że spotkanie znów nam się rozrusza. Z tym miało być jednak różnie…
Póki co jednak, w przerwie oglądaliśmy tylko, jak honorowane są dwie osoby związane z Dynamem – a było to z okazji urodzin. Obchodzili je w tym tygodniu spiker Dynama Mińsk, a także były piłkarz Dynama w latach 1963-1969, Wieniamin Arzamascew. 82 lata – co za wiek!
Wracając do samego meczu… Szramczenko (którego w sumie polecilibyśmy klubom Ekstraklasy, zawsze to więcej szumu z przodu, który przydałby się ewidentnie w wielu klubach) został zastąpiony w drużynie Homel przez Łucewicza. Wprowadzony został za gościa, który robił najwięcej dobrego z przodu w pierwszej połowie (co jeszcze wypada dodać w kontekście Szramczenki – ten gość ma 150 cm w kapeluszu – później sprawdziliśmy, że to 165 cm wzrostu). I co zrobił? Zdobył gola w 89. minucie niedługo po tym, jak Dynama mogło ustalić wynik na 2:0. Na nic zdały się starania defensywnego bloku Dynama, który trener Gurenko ustawił w formacji 3-5-2 przechodzącej w 5-3-2. Mińsk bronił się jak mógł, ale efekty widzicie w skrócie meczu:
Dogrywka była oczekiwaniem na popcorn (kolejki były dosyć duże, a co niektórzy brali jeszcze dodatkowo grillowane kanapki, które można było zakupić w kioskach po drugiej stronie stadionu), ale także na kolejne gole. Niebywałe było jednak to, jak rezerwowi Mińska odmienili los tego spotkania. Wprowadzeni w drugiej połowie w ekipie Dynama Zubowicz oraz Fatai zdobyli dwa ostatnie gole, Dynama wygrało 3:1 i sprawiło, że na moment każdy zapomniał o wtopie z łotewską Liepają. Przyznajemy, nie wierzyliśmy w nich.
Tym samym zaliczyliśmy mecz na kolejnym stadionie. Wychodziliśmy średnio zadowoleni, ale musimy przyznać – stadion robi wrażenie. Aha, jeśli już maskotki mają robić coś dobrze na takich meczach, to niech robią tak jak smok Dynama, Dinamosza. Podbił do nas i taką oto mamy pamiątkę z tego spotkania.