Prezes Sportingu o komicznej ofercie Tottenhamu za Fernandesa
Choć Bruno Fernandes był jedną z najbardziej rozchwytywanych postaci minionego okienka transferowego, ostatecznie nigdzie się nie przeprowadził. Portugalczyka łączono z przenosinami do obydwu Manchesterów, Tottenhamu, a pod koniec nawet do Realu Madryt. Prezesa Sportingu postanowiono zapytać, dlaczego odrzucono wszystkie oferty i zrezygnowano ze sporego zarobku. Ten w odpowiedzi przytoczył przykład komicznej oferty ze strony Tottenhamu, o której pisze "Daily Mirror"
Tottenham zaproponował nam opłatę w wysokości 45 milionów funtów z dodatkowymi bonusami w wysokości kolejnych 20 milionów. Jednym z warunków tych bonusów było zwycięstwo Tottenhamu w Lidze Mistrzów lub w Premier League, czyli coś, co nigdy nie może się stać. Dlatego odrzuciliśmy tę ofertę.
— King K (@kkthambiran) September 5, 2019
Nieźle, mogło zaboleć. Frederico Varandas, bo tak nazywa się ów prezes, kompletnie nie patyczkuje się tutaj z Tottenhamem. Czarno na białym wykłada, dlaczego ich oferta była nie do przyjęcia. Trudno mu nie przyznać częściowej racji, ale nie możemy się z nim też zgodzić w stu procentach. Ta dopłata faktycznie była mało prawdopodobna, bo "Koguty" zapisały sobie w ofercie ambitny warunek, ale Varandas przesadził z tym, że jest to niemożliwe. W końcu Tottenham jest zeszłorocznym finalistą Ligi Mistrzów, a w Premier League kręci się wokół mistrzostwa, raczej nie schodząc z podium. Żeby się nie okazało, że Varandas będzie sobie pluł w brodę, gdy Tottenham któreś z tych trofeów ostatecznie uniesie.