
Ibiza (nie) niszczy każdego
Podróże do Ibizy zazwyczaj kojarzą się z urlopem i czasem spędzonym beztrosko. W przypadku piłkarzy Barcelony było zupełnie inaczej. Lider LaLiga wybrał się na Baleary, by rozpocząć swoją walkę o Puchar Króla. Quique Setién zdecydował się na granie dublerami i nowy trener "Blaugrany" trochę przejechał się na swojej decyzji, chociaż ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Barçy. Tuż po spotkaniu Barcelony, na boisku w Salamance zameldowali się zawodnicy Realu Madryt, by zmierzyć się z innym przedstawicielem trzeciej ligi - Unionistas de Salamanca CF. Oczywiście to niejedyne mecze rozegrane w ramach Pucharu Króla.
Już w sobotę mecz Valencii vs Barceloną! Ten i wiele innych meczów pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
UD Ibiza-Eivissa - FC Barcelona 1:2
UD Ibiza-Eivissa: G. Parreño - Kike, G. de la Fuente, M. Gómez, F. G. Aguilera - J. P. Mateo, Miguel Núñez, Javi Lara (77' Kwasi Sibo) - P. Caballe (86' F. Carbià), Á. R. Jareño (73' D. Mendoza), R. N. de Oliveira
FC Barcelona: Neto - S. Roberto, C. Lenglet, Junior Firpo - N. Semedo, I. Rakitić (81' A. Vidal), F. de Jong, R. Puig (71' Arthur), Ansu Fati - A. Griezmann, C. Pérez (59' J. Alba)
Co mogło pójść nie tak w momencie, gdy w trzyosobowej formacji defensywnej znalazł się zaledwie jeden nominalny stoper, a stawkę uzupełniają środkowy pomocnik bardzo często występujący na prawej obronie oraz lewy obrońca? No cóż, właściwie nic nie poszło po myśli drużyny ze stolicy Katalonii. Kłopoty Barcelony zaczęły się już w dziewiątej minucie, gdy o asekuracji we własnym polu karnym zapomniał Riqui Puig. Środkowy pomocnik zupełnie nie przejął się tym, że w jego sektor boiska wbiega Pep Caballe i skrzydłowy gospodarzy kąśliwym strzałem wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Duża wina przy bramce leży również po stronie innego wychowanka, Sergi Roberto, bo wyraźnie przegrał pojedynek biegowy z dośrodkowującym w pole karne Raí Nascimento.
To niejedyny moment z pierwszej połowy, gdy piłkarze "Dumy Katalonii" myślami byli w lokalnych barach bądź na pięknych plażach wyspy. Drużyna z Balearów podwyższyła nawet prowadzenie, ale sędzia dopatrzył się faulu na Lenglet. Tuż przed gwizdkiem kończącym pierwszą połowę ponownie pojawił się paraliż w szeregach gości. Strach zajrzał w oczy, gdy jeden ze strzałów zatrzymał się na słupku. Najszybszą trzeźwością umysłu wykazał się Neto, który popisał się świetną interwencją po dobitce Angela Rodado. Reszta drużyny w bordowo-granatowych koszulkach z przerażeniem obserwowała poczynania przeciwników.
Przebudzenie mocy Barcelony nastąpiło bardzo późno, gdy perspektywa pożegnania z Pucharem Króla stała się coraz bardziej realna. Frenkie de Jong na chwilę wcielił się w rolę Xaviego, bo Holender wykonał kółeczko wprowadzające zamęt w szeregach rywali. Dzięki temu zagraniu były piłkarz Ajaksu mógł przebiec kilka metrów bez żadnego krycia i ostatecznie zagrał prostopadłą piłkę w kierunku Griezmanna. Francuz zdecydował się na strzał z pierwszej piłki i na nieco ponad kwadrans przed końcem meczu wróciliśmy do punktu wyjścia. Byłemu piłkarzowi Atletico zupełnie nie było po drodze z ewentualną dogrywką, więc rozstrzygnął losy rywalizacji w regulaminowym czasie gry. W doliczonym czasie gry Griezmann ponownie urwał się defensorom i pewnie pokonał bramkarza w sytuacji sam na sam. Przez chwilę wystarczyło przestać nabijać statystyki posiadania piłki i przyszedł zamierzony efekt.
Mecz karykatura. Tak nie przystoi zagrać nawet 15. drużynie Primera, która od początku ma gdzieś puchar, by skupić się na walce o utrzymanie.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) January 22, 2020
Barcelona dzisiaj jak Polacy na wyjeździe z Macedonią. Wygrają, ale jaki niesmak...
— Sebastian Chabiniak (@sebchabiniak1) January 22, 2020
Unionistas de Salamanca CF - Real Madryt 1:3
Unionistas de Salamanca CF: B.P. Troncoso - Piojo, J. Góngora, A. Placeres, I. Zubiri, D. Gallego - Javi Navas, J. Ángel, Guille - I. Garrido (55' Á. R. Morillo), C. De la Nava
Real Madryt: A. Areola - D. Carvajal, É. Militão, Nacho, Marcelo - F. Valverde, Casemiro, James Rodríguez (80' Isco) - Vinícius Jr., K. Benzema (75' L. Jović), G. Bale (53' B. Díaz)
Spotkanie rozegrane w zachodniej części Hiszpanii miało zgoła odmienny przebieg, bo podopieczni Zinedine'a Zidane'a od samego początku chcieli dyktować własne warunki gry. Nie zawsze było to możliwe ze względu na nienajlepszy stan nawierzchni boiska, ale "Królewscy" stosunkowo wcześniej zdołali objąć prowadzenie. Dośrodkowanie w pole karne autorstwa Jamesa Rodrígueza nie dotarło do celu, ale Gareth Bale skorzystał z niezdecydowania jednego z obrońców rywali. Walijczyk przyjął piłkę i z ogromnym spokojem trafił do bramki po strzale słabszą nogą. Przy okazji kolejnej akcji podbramkowej główną rolę ponownie odegrał Kolumbijczyk, ale jego strzał zatrzymał się na poprzeczce.
W drugiej połowie to gospodarze przejęli inicjatywę, chociaż przy jednej akcji miało to fatalny skutek dla trzecioligowca. Tuż po przerwie kibice zgromadzeni na stadionie mieli chwilę radości, bo piłkę do bramki wpakował Álvaro Romero Morillo. Warto zwrócić uwagę, że 23-latek zameldował się na boisku ledwie dwie minuty wcześniej. Rezerwowy w tym spotkaniu wykorzystał błąd Édera Militão. Brazylijczyk w pewnym momencie najwyraźniej zapomniał, że nie jest akrobatą, bo starał się wybić futbolówkę w niezwykle ekwilibrystyczny sposób. Skrzydłowy Salamanki zdecydował się na strzał z dystansu i na tablicy wyników widniał remis.
Ten stan rzeczy trwał ledwie przez 5 minut. Bardzo ważną rolę w sytuacji bramkowej, dzięki której goście z Madrytu objęli prowadzenie, odegrał Marcelo. Brazylijczyk pozytywnie wykorzystał swoje zapędy ofensywne, włączył się do akcji swojego zespołu i lewy obrońca płasko dośrodkował w okolice pola bramkowego. Akcję miał wykańczać Brahim Díaz, ale dwudziestolatek zwyczajnie skiksował. Był jednak piłkarz, któremu zrobiło się żal Díaza i postanowił wyręczyć rywala. Tym kimś był Juan Góngora, który w fatalny sposób podjął próbę interweniowania we własnym polu karnym. Ostatecznie piłka wylądowała w bramce i gola trzeba było zapisać jako bramka samobójcza.
Zwycięstwo Realu Madryt mogło i powinno być okazalsze, ale ponownie szwankowała skuteczność. Bardzo bliscy zdobycia bramek byli wprowadzeni z ławki Luka Jović oraz wspomniany już Díaz, ale za każdym razem piłka trafiała w obramowanie bramki. Ostatecznie Brahim Díaz został nagrodzony za cierpliwość i mógł zapisać się na listę strzelców. Młodzieżowy reprezentant Hiszpanii zakręcił dwoma obrońcami przeciwnika i trafił przy bliższym słupku.
Nie był to mecz wykorzystanych szans Jamesa i Viniciusa. Na plus wejście Brahima.
— Marcin Gazda (@marcin_gazda) January 22, 2020
WYNIKI POZOSTAŁYCH SPOTKAŃ W COPA DEL REY:
Elche CF - Athletic Club 1:1 (po rzutach karnych 4:5 dla Athletiku)
Girona FC - Villarreal CF 0:3
Real Sociedad - RCD Espanyol 2:0
CD Tenerife - Real Valladolid 2:1
UD Logroñés - Valencia CF 0:1
CF Badalona - Granada CF 1:3 (po dogrywce)