OFICJALNIE: Kamil Wilczek nieźle namieszał w duńskiej stolicy!
Piękne miasto Kopenhaga szumi dziś od prześlizgującego się zewsząd nazwiska Kamila Wilczka. Śląski napastnik postanowił namieszać, decydując się na transfer do FC Kopenhagi, mocnego duńskiego klubu, którego kibice jeszcze nie tak dawno go przeklinali. Czemu? Ano bo był żywą legendą Bröndby, wielkiego rywala FCK. Przenosząc to na polski grunt - Wilczek zamienił Wisłę na Cracovię.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Oczywiście trzeba tutaj dodać jeden detal - mianowicie Wilczka ostatnie pół roku w Danii w ogóle nie było. W styczniu, po czterech latach kapitalnej gry, postanowił rozstać się z Bröndby, by dorobić sobie nieco w tureckim Göztepe. Nie był to przesadnie prestiżowy klub, ale na pewno - przynajmniej na papierze - lepiej płacący. Źle zrobił? Cóż, ma 32-lata, a piłkarzem wiecznie się nie jest. W każdym razie nad Bosforem Wilczek nie poradził sobie najlepiej, bo 1 gol i 1 asysta w 14 występach chluby mu bynajmniej nie przyniosły. Turcy spodziewali się zapewne innych liczb, z racji tego że w Bröndby zagrał 163 razy, strzelając 92 gole i notując 25 asyst! Napastnik był wielką gwiazdą swojej drużyny i z czasem stał się jej kapitanem, trafiając do wersów niejednej stadionowej przyśpiewki. Był wielki, ale... już nie jest.
Jeżeli ktoś się zastanawia, czy relacje między FC Kopenhaga a Brøndby są bliższe poznańskiej relacji między Lechem a Wartą, czy jednak tej krakowskiej między Cracovią a Wisłą, to na instagramie Wilczka znajdzie odpowiedź. Grubo z nim tam jadą. https://t.co/ocKaQiZtlj
— Krystian Kobielski (@KrystianKobiel) August 6, 2020
Teraz w mediach społecznościowych kibice Bröndby z wielką intensywnością wrzucają emotikonki rzygających buziek, pokazując, co sądzą o przenosinach Wilczka do FC Kopenhagi - wielkiego rywala Bröndby. Oba kluby są z tego samego miasta, a oprócz tego przypisuje się im mityczny pojedynek klasy robotniczej (BIF) z bananami (FCK). Co więcej, FC Kopenhaga to klub powstały w 1991 roku na bazie fuzji dwóch istniejących w tamtym rejonie ekip, z czego jedna (Kjøbenhavns Boldklub) do teraz pozostaje duńskim rekordzistą w liczbie zdobytych mistrzostw. Druga jest właśnie Kopenhaga, więc na dobrą sprawę wszystko zostaje w rodzinie, a to nie wszystkim się podoba.
Oddajmy głos snajperowi z Wodzisławia Śląskiego:
Kiedy pojawiła się okazja przyjścia do FCK, nie miałem wątpliwości, że to odpowiedni kierunek. Znam dobrze Superligę i wiem, że przyszedłem do klubu, który co sezon walczy o mistrzostwo i sukces w europejskich pucharach. Jestem ambitną osobą i odpowiada mi to.
Mam doświadczenie w grze na stadionie FCK i to jest naprawdę wspaniały obiekt z rewelacyjnymi kibicami. Rozumiem i szanuję to, że będę musiał udowodnić im, że zrobię dla tego klubu i jego fanów wszystko i jestem na to gotowy!
Śmierdzi mi tu Robertem Lewandowskim - profesjonalista do granic, maszyna do zdobywania goli bez uczuć i emocji. Indywidualność. Sympatii kibiców Bröndby Wilczek sobie na pewno nie zyskał, jego pomniki są obecnie burzone przez rozsierdzone buldożery, ale 32-latek ma szansę zdobyć sobie w końcu jakieś krajowe mistrzostwo - bo jak na razie w karierze zgarnął tylko jeden Puchar Danii.