Naczelny ''France Football'': Mane mógł walczyć o Złotą Piłkę z Lewandowskim!
Odwołanie plebiscytu o Złotą Piłkę wprowadziło spore zamieszanie w całym piłkarskim świecie, ale oczywiście największe w tym polskim. Wszyscy uważaliśmy bowiem, że tę nagrodę otrzymać powinien Robert Lewandowski, a po zwycięskiej Lidze Mistrzów, byliśmy już tego pewni. Wtedy też wtórować Polakom zaczęli zagraniczni dziennikarze, którzy w sporej części również uważali, że najlepszy w minionym sezonie był Polak. Okazuje się jednak, że według niektórych nie był na najwyższym poziomie sam.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Tak na przykład twierdzi Pascal Ferre, redaktor naczelny magazynu "France Football", który jest organizatorem plebiscytu o Złotą Piłkę. Został on zapytany przez portal goal.pl o przemyślenia na temat nagrody i powody jej odwołania. Jeśli chodzi o tę drugą kwestię, to zaskoczeń nie ma, bo tłumaczył się tak samo, jak cała redakcja, kiedy oficjalnie komunikowała, że w tym roku nagroda nie zostanie wręczona. Według niego po prostu nie wszyscy zawodnicy mieli równe szanse na zaprezentowanie się, gdyż niektóre ligi dokończyły grę, inne nie, jedni mieli dłuższe przerwy, a drudzy krótsze. Oczywiście zaznaczył też, że decyzja jest ostateczna i nie ma co liczyć, że w tym roku ktokolwiek Złotą Piłkę dostanie. Rzucił jednak ciekawe światło na temat ewentualnego zwycięzcy, z którym dosyć trudno się zgodzić.
— Wojtek Demusiak (@w_demusiak) September 9, 2020
Ferre przyznał oczywiście, że Robert Lewandowski znalazłby się w ścisłym gronie faworytów i ostatecznie pewnie zająłby wysokie miejsce, ale nie określił go murowanym kandydatem do zwycięstwa. Zaznaczył, że tak samo imponujące sezony zaliczyli na przykład: Manuel Neuer, Sadio Mane, Trent Alexander-Arnold, Neymar czy Kevin De Bruyne. Wiadomo, nikt tym zawodnikom nie ujmuje sukcesów i dyspozycji, bo faktycznie byli wyróżniającymi się postaciami swoich zespołów, a nawet całych lig, ale sporej części z nich do Roberta nawet nie ma co porównywać. Najbliżej Polaka był Kevin De Bruyne, który byłby wręcz równorzędnym kandydatem dla naszego napastnika, gdyby jego Manchester City zaszedł tak daleko, jak Bayern. Natomiast porównywanie rozgrywek Mane czy Alexandra-Arnolda, do wyczynów "Lewego" jest już delikatnie zabawne. Może w takim razie lepiej, że tego plebiscytu nie było, bo znowu bylibyśmy świadkami typowego, francuskiego "le cabaret".