PODSUMOWANIE WEEKENDU - 16-18 października
Oto, co wydarzyło się w ostatnich dniach w piłce nożnej. A działo się wiele - głównie w sobotę, która obrodziła nam w hity. Fantastycznie wyglądał zapełniony terminarz 17 października, kiedy człowiek startował derbami Glasgow i Liverpoolu, a kończył porażką Barcelony i przepiękną końcówką meczu na St. James' Park w wykonaniu Manchesteru United. Skupimy się jednak w miarę możliwości na wszystkim, co możliwe.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Cały ten weekend zdominowany został przez wydarzenia sobotnie. To wtedy obrodziło nam mnóstwem niesamowitych zdarzeń - troszkę jak u Lemony'ego Snicketa. Zaczęliśmy od Goodison Park, gdzie na murawie pojawiły się zespoły z Liverpoolu - Everton bronił pozycji lidera przed Liverpoolem i udało mu się to zrobić za wszelką cenę. Jednakże nie obyło się ofiar w ludziach - Jordan Pickford właśnie załatwił chyba Virgilowi van Dijkowi długą przerwę w grze. Richarlison z kolei ostro potraktował Thiago Alcantarę. A jakby tego było mało, to jeszcze VAR nie uznał gola dla Liverpoolu strzelonego na 3:2 w 91. minucie meczu. Jordan Henderson był rozgoryczony, a my nie rozumieliśmy tej sytuacji kompletnie...
A skoro mowa o derbach, to grali też takowe w Glasgow - drużyna Patryka Klimali przegrała z drużyną wielkiego Connora Goldsona oraz pana trenera Stevena Gerrarda. Jeśli Lech Poznań chciał zrobić tzw. "rozpoznanie rywala", to właśnie umocnił się on na pozycji lidera Scottish Premiership. To taki wtręt co do Szkocji, wróćmy jednak do Anglii. W spotkaniu Manchesteru City z Arsenalem robotę przede wszystkim odwalił Ruben Dias. Wielu pyta już złośliwie, kiedy Pep Guardiola popsuje tego pięknego w swoim fachu obrońcę. Na razie jeszcze facet wciąż przenosi to, czego nauczył się w Benfice. A za plecami ma zresztą człowieka, który też przywędrował z Lizbony - Edersona Moraesa. I razem pomogli zachować czyste konto.
Angielskie akcenty - ciąg dalszy? Cóż, o meczach Chelsea - Southampton oraz Newcastle - Manchester United też nie sposób nie wspomnieć. Chelsea naprawdę lubi robić sobie kłopoty. Jeden z nich wciąż nazywa się Kepa Arrizabalaga. Timo Werner powinien wejść do szatni, rzucić mu szpadel, kazać mu wykopać dół, wleźć do tego dołu i się tam zasypać. To byłaby rada jednej z postaci odgrywanych przez Roberta Górskiego z Kabaretu Moralnego Niepokoju. To, co robi Kepa, to rzeczywiście jest jawny kabaret. Chelsea znowu napracowała się z przodu tylko po to, by zremisować (a Timo Werner naprawdę nie miał litości dla Jana Bednarka). Typowi oni? Jak najbardziej. Co innego Manchester United - w tym sezonie ligowym był to najlepszy występ "Czerwonych Diabłów". Wynik nie odzwierciedla w pełni zdarzeń boiskowych, bowiem MU trochę się namęczył, zanim objął prowadzenie. Ale kiedy już to zrobił, to zapomniano o przestrzelonym karnym Bruno Fernandesa i nieuznanym jego golu. 4:1 do gabloty - nawet Aaron Wan-Bissaka strzelił gola!
Polski ślad na tej drodze, którą podążamy... wcale nie będzie śladem niewyraźnym. Mecz Górnik Zabrze - Raków Częstochowa sprawił, że tzw. szlagiery między Legią Warszawa a Lechem Poznań mogą się schować. Tutaj nie było żadnego "badania się" - stwierdzono, że od tego są lekarze. Wysoko wychodzący Górnik został ukarany kilkukrotnie przez Raków, który wreszcie chyba zdejmie z siebie miano zespołu niewykorzystanych szans. Wczoraj na piłkarzy trenerów Brosza i Papszuna patrzyło się z przyjemnością - to był mecz, który naprawdę bez wstydu wsadzilibyście do pierwszej lepszej kolejki Bundesligi. Tej ERSTE.
Pochwalić chcemy też Bogdana Zająca - jest trenerem, który pokonał dwóch pucharowiczów - obecnego i byłego. 10 milionów euro przykryte przez jednokrotnego reprezentanta Polski pochodzącego z Ukrainy? To właśnie miało miejsce w sobotę. Humor gituwa na Podlasiu - na trzech największych klubach w Polsce Jagiellonia ugrała aż 7 punktów.
W Hiszpanii płacz - porażki Realu i Barcelony sprawiły, że jedni i drudzy mogli w sumie poczuć to samo, co kibice Man. United i Liverpoolu tuż przed przerwą reprezentacyjną. Najpierw oklep zbiera Real, po czym na scenę wkracza Barcelona... i też zapomina swojego tekstu. Nie wie, co ma robić, nie wie, jak zaatakować chłopów Bordalasa. Chociaż jeśli mamy mówić o wstydzie, to większy musi odczuwać Real. To była ta sama ranga, co porażka z Realem Mallorca w poprzednim sezonie. Cadiz notuje świetny początek sezonu, ale chyba nie musimy wam przypominać, jaki standard obowiązuje w madryckim Realu.
Włosi też stanęli na wysokości zadania - ktoś, kto wybrał Serie A na popołudnie i wieczór, może nie został totalnie rozpieszczony, ale mógł się wieloma chwilami zachwycić. Tak było chociażby na Stadio San Paolo, gdzie w pierwszej połowie Napoli zmiażdżyło Atalantę. Ktoś nawet mógłby zapytać, czy nie pomylono się i to Napoli jest uczestnikiem Champions League, a Atalanta - Ligi Europy. Gennaro Gattuso wysłał sygnał - milaniści będą dziś się radować. Rację miał - AC Milan był górą nad Interem w derbach miasta, a Zlatan Ibrahimović sprawił, że Krzysztof Piątek na zawsze pozostanie tylko ciekawostką jednej rundy na San Siro.
Co możemy powiedzieć o Polakach? We Włoszech Bartosz Bereszyński mógł się cieszyć z wygranej 3:0 nad Lazio. Wojciech Szczęsny patrzył z ławki rezerwowych na to, jak Arkadiusz Reca remisuje 1:1 w spotkaniu Crotone - Juventus. Ogólnie... było różnie - mamy przecież piłkarskie Niemcy i Roberta Lewandowskiego, który dołożył kolejne dwa trafienia w Bundeslidze. Ziewamy z przyzwyczajenia, staramy się wymyślać kolejne pochwały, ale to już naprawdę staje się nudne. Przyjemnie nudne, ale nudne. Na drugim biegunie jest Łukasz Piszczek, który nieszczęśliwie musiał w 21. minucie meczu w Sinsheim opuścić murawę. Na chwilę uspokoił się też Rafał Gikiewicz - umówmy się, było to do przewidzenia, że wiecznie Augsburga ratować nie będzie. Grał... z RB Lipsk. Więc nie dziwi nic.
Niedziela łaskawsza niekoniecznie była. OK, meczów mniej, natomiast nie da się ukryć, że kilka meczów było naprawdę świetnych.
Tottenham - West Ham to starcie, na które najbardziej ostrzyliśmy sobie zęby. Łukasz Fabiański najpierw trzykrotnie wyciągnął piłkę z siatki, a później... drużyna Mourinho stanęła. Ozdobą końcówki meczu był gol-marzenie Manuela Lanziniego, który przypierdaczył zza pola karnego tak pięknie, że możemy po prostu wstać i wrzeszczeć razem z Andrzejem Twarowskim.
Panie @TwaroTwaro. Kocham Pana.https://t.co/3XOTALESRM
— Paweł Klama - ZostańWDomu (@P_Klama) October 18, 2020
"Co chodzi o Ekstraklasę", mecz Legia - Zagłębie miał dziś olbrzymią konkurencję. Okazało się, że partidazo obejrzeliśmy w Mielcu - kapitalny był to mecz Wisły Kraków, która przecież w tej dekadzie upodobała sześciobramkowe zdobycze. Pogoń, Podbeskidzie, Korona, a teraz Stal Mielec - to ona padła ofiarą wielkiej Wisły. TAK, ARTUR SKOWRONEK WYGRAŁ 6:0. Inna Wisła, ta z Płocka trochę nie ze swojej winy stała się obiektem innych żartów - chodziło o ten śmieszny doping z taśmy puszczony w telewizji, gdzie przecież stadion przy ul. Łukasiewicza jest teraz gruzowiskiem.
Jak zatem poradzili sobie piłkarze Czesława Michniewicza i Martina Seveli? Nieźle - przynajmniej kiedy mówimy o Legii. Legia w końcu zagrała niezły mecz, choć pierwsza połowa niespecjalnie przekonała. Po gwizdku Piotra Lasyka jednak udało jej się otrząsnąć - napastnik Tomas Pekhart zrobił swoje, może zejść do szatni i powiedzieć: "To był dobry dzień w pracy".
5️⃣ meczów
— Legia Warszawa 👑 (@LegiaWarszawa) October 18, 2020
6️⃣ goli@pegas11 👏👏👏 #LEGZAG
pic.twitter.com/w3EznFUgfY
Akcenty włoskie zakończą ten nasz wywód. Sebastian Walukiewicz pokonał Karola Linettego, a nawet zakończył to spotkanie z asystą, co jest przecież świetnym wyczynem. Zawsze to jest powód do pocieszenia, w końcu wolimy czytać o tego typu występach, a nie o tym, że razem z Godinem byli statystami przy zawodnikach Atalanty.
A swoją drogą - doceńcie Serie A, bo ta liga pięknieje nam od dobrych kilkunastu, jeśli nie kilkudziesięciu miesięcy.
Nawet nie współczuję, bo czego innego się spodziewać 😜 pic.twitter.com/Q8cbac6rPq
— Dominik Mucha (@DominikMucha) October 18, 2020