PODSUMOWANIE WEEKENDU. Wysłane w nadziei, że będziemy nadal grać

Zdjęcie w przypadku tego podsumowania nie jest przypadkowe. Jeśli bowiem skupimy się tylko na tym, co dzieje się w polskiej piłce, to przypadków koronawirusa u zawodników jest coraz więcej. Nie wiemy, jak daleko to pójdzie, być może przeczekamy, aż wszyscy to cholerstwo przechorują, ale już przez to mieliśmy mniej meczów. Puchar Polski nie był zatem aż tak transparentnym turniejem w ten weekend. Jednak nie tylko przecież Polska na tym świecie istnieje - my skupiamy się również na całej reszcie zdarzeń.

Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!

MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi. 

Oto wydarzenia piątkowe!

Normalnie wtedy jaralibyśmy się wyczynami piłkarzy Widzewa oraz Legii w spotkaniu przy al. Piłsudskiego 138. Ale niestety - COVID-zie, idź już sobie i przestań nam mecze przekładać i ludzi męczyć.

Musimy po prostu docenić, jak gra po tym krótkim i przymusowym odpoczynku Pogoń Szczecin. Jej zwycięstwo z Jagiellonią jak na razie pokazuje, że w tej drużynie wróciły siły, wróciły chęci, wrócił pomysł na normalne granie. Jagiellonia z kolei mocno sobie znów skomplikowała sytuację. Nie można punktować najpierw porządnie z Lechem, Legią, Wisłą i Piastem, a następnie osiągać niezbyt dobry rezultat z Pogonią. Wciąż mamy zatem wątpliwości, na jaki poziom wskoczy ostatecznie ta drużyna. Do tego dodajmy też remis Schalke w Bundeslidze, który jest wreszcie jakąś oznaką nadziei na lepsze (ta seria porażek była w pewnej chwili nie do zniesienia) i rekord Cadiz, który zanotowało ono w LaLiga. Beniaminek po prostu oszalał - zdobył najwięcej punktów w historii po 8 meczach ligowych. Zrobił to kosztem Damiana Kądziora, który gubi się nam nieco w szeregach Eibaru i jest to smutne.

Sobota nie była dniem szalonym, choć ten weekend sugerował nam, że napastnicy akurat tłumnie mogliby nam się wepchnąć do jedenastki weekendu. A miejsce mieliśmy tam tylko dla trzech ludzi. Niech to będzie ekonomiczny flesz, proszę państwa.

W Premier League solidarnie swoje mecze wygrały trzy z czterech drużyn, które grają także w Lidze Mistrzów. Manchester City, Liverpool i Chelsea pokazały, co to znaczy grać porządnie przynajmniej pod względem wynikowym. Man. City wreszcie zaliczyło jakiś progres w swoich poczynaniach, choć tego samego nie powiemy raczej o "The Reds". Tam przekaz jest stały - gramy okropnie, ale jakoś wygrywamy. I z West Ham się udało za sprawą Diogo Joty.

Deklasacja Realu Madryt sprawia, że piłkarze Zinedine'a Zidane'a odbijają sobie niepowodzenia w Lidze Mistrzów. Rywalem była Huesca, która nie sprostała nawet chybotliwej drużynie "Zizou". Słaby rywal, powiecie? Tylko to zaważyło, powiecie? Cóż, Barcelonie nie przeszkadzało nic poza murem złożonym z 10 piłkarzy Alaves, by zremisować mecz tuż po tym, jak z klubu wyleciał Josep Maria Bartomeu.

Swoje zwycięstwa odnotowały także Bayern i BVB  - odpowiednio z FC Koeln oraz Arminią Bielefeld. Druga Borussia (ta lepsza lub gorsza, sami sobie wybierzcie) wygrała w hicie z RB Lipsk, co było zatem drugim meczem "w czapkę", który zaliczył w tym tygodniu Julian Nagelsmann.

Nie możemy jednak dojść wciąż do siebie po tym, jak Inter Mediolan potknął się w meczu z Parmą. Gdyby nie Ivan Perisić, mielibyśmy znów wtopę - zupełnie jak w meczu z Gladbach, gdzie ratować wszystko musiał Lukaku. Kiedy zaś działo się aż tyle w najlepszych pięciu ligach Europy, swój debiut zaliczył w Holandii - w Fortunie Sittard - Jarosław Jach. Zapewne przyda się on Maćkowi do tego, aby postawić przy nim plus wśród Polaków rodaków. Ale nie wnikamy... tym bardziej, że następnego dnia popisali się też Karol Świderski i Kamil Wilczek.

Niedziela była szczęśliwa dla Arsenalu, Southampton, Monaco, Realu Sociedad...

Nie możemy nadążyć wręcz za "Kanonierami" i odnosimy wrażenie, że jest kilku trenerów, na których Arteta ma swój patent. Należy do nich ten biedny Solskjaer, który nie jest taktycznym głąbem, ale stara się chyba przekonać, że jednak pod względem personaliów lubi się czasem zakiwać. United nie pomogło sobie w spotkaniu z Arsenalem i po maestrii z Lipskiem teraz znów przegrywa na pustym Old Trafford. Szalony mecz zanotował Southampton, który nie bez problemów (chodzi o kontuzję Jana Bednarka) pokonał ostatecznie Aston Villę 4:3. Everton po chwilowych pochwałach stwierdził chyba jednak, że nie lubi w sumie tej pozycji lidera i wolałby zbić trochę tę przypadkowość w czubie.

FT. Late response not enough on the road.

⚫️ 2-1 🔵 #NEWEVE pic.twitter.com/DwCWaychY8

— Everton (@Everton) November 1, 2020

Monaco Niko Kovaca zniszczyło Bordeaux 4:0, co również zasługuje na pochwałę. W Hiszpanii popisali się panowie z Realu Sociedad na czele z Willianem Jose i Mikelem Oyarzabalem. "La Real" kozaczy, wygrywa i nadal jest liderem. A w Italii Milan po prostu musiał się odbić za ostatni mecz z Romą. Był sobie mecz poniedziałkowy, był sobie mecz czwartkowy w Lidze Europy, ale też w niedzielę o Milanie musimy nadmienić dobre słowo. Oczywiście musi ono paść w kwestii tego nudziarza ze Szwecji, "Ibry" - gol, asysta, 39 lat na karku, dwutlenek węgla, hemoglobina. Kroku chciało im dotrzymać "Juve" - wygrało, Ronaldo wrócił, wszyscy w Turynie szczęśliwi. Lazio wygrało po golach w doliczonym czasie gry. Wynik w meczu przeciwko Torino? 4:3. Fajna sprawa, co nie? Dwa mecze po 4:3. 

PS. Tak, wiemy, to jest flesz, co się zowie. Taki w stylu TV4, oglądaliście kiedyś? Prowadził go Artur Kaczmarski, ten, co dubbingował Włóczykija w "Muminkach".

Autor

Rafał Majchrzak

RMnaTT