PODSUMOWANIE WEEKENDU - Favre zwolnion, Paryż pokonan, Arsenal pogrzebion
Oto, co wydarzyło się w ostatnich dniach w piłce nożnej. Musicie zdawać sobie sprawę z tego, że dziś będzie ponownie sporo rzeczy do opisywania. Polska, Anglia, Włochy, Hiszpania, Niemcy, Francja... znów dzieje się w piłce wiele, bardzo wiele. Zabieramy was na flesz wydarzeń futbolowych ostatnich trzech dni.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Piątek rozpoczął się głównie od akcentów związanych z polskimi piłkarzami bądź też polskim futbolem jako takim.
Wygrana 5:0 Piasta Gliwice nad Podbeskidziem musiała robić wrażenie. W piątki o 18:00 zawsze nastawialiśmy się przecież na typowy ligowy dżemik. A tymczasem konkretny łomot sprawili piłkarze z Gliwice. Jakub Świerczok nadal imponuje swoją boiskową prezencją, takiego napastnika naprawdę może pozazdrościć Piastowi reszta ligi (może poza Lechem i Legią). Derby Dolnego Śląska z kolei rozstrzygnięto w dramatyczny sposób. Śląsk Wrocław po zdobyciu prowadzenia nie robił zbyt wiele, aby podwyższyć wynik. Wykorzystało to zatem Zagłębie, które ostatecznie pokonało odwiecznego rywala 2:1. Ależ to był moment radości, kiedy Kamil Kruk w 94. minucie trafił do siatki!
W Premier League spotkali się z kolei Łukasz Fabiański oraz Mateusz Klich. Ich starcie bezpośrednie miało miejsce nie tylko w formie minięcia się w tunelu. Klich pokonał Fabiańskiego w drugiej próbie wykonania rzutu karnego. Dlaczego drugiej? Przy pierwszej się pomylił, Fabiański obronił jego strzał, a VAR dopatrzył się wyjścia nogami poza linię bramkową. Powtórka zatem przyniosła jedynego gola dla Leeds. Ze stałego fragmentu zdobyli, ale też później potracili. W obronie drużyna Marcelo Bielsy nie umiała w kluczowych akcjach dopilnować środkowego pomocnika i środkowego obrońcy.
Sobotę piłkarską rozpoczęto w Walencji.
Tam drużyna z Mestalla jakimś cudem uratowała remis w starciu z Athletikiem. Wydatna w tym wszystkim była pomoc kata Realu Madryt, Carlosa Solera. Różnie bowiem mogło jeszcze się to starcie ułożyć, dbali o to chociażby Villalibre oraz Raul Garcia, który z tego pierwszego wszedł na murawę i dwie minuty później wykorzystał rzut karny. Przewrotny los tym razem nie wskazał zwycięzcy. Natomiast Athletic ważniejszy mecz czeka dopiero we wtorek, gdy rywalem będzie drużyna... "Królewskich".
Wydarzeniem dnia był właśnie derbowy mecz w stolicy. Real pokonał Atletico i tym samym drużyna w białych strojach od lutego 2016 roku jest niepokonana w derbach na poziomie LaLiga. Kapitalny powrót do formy zalicza Luka Modrić, a w dodatku wczoraj jeszcze poszli za jego przykładem wczoraj Casemiro (strzelec gola na 1:0) oraz Toni Kroos (to była jego najlepsza wersja w tym sezonie). Atletico może i obrało kurs na mistrzostwo, ma dwa mecze mniej niż lider z Anoeta, ale wczoraj było wręcz futbolową bledzizną.
Real Madrid haven’t lost to Atletico in La Liga since February 2016 ♕ pic.twitter.com/oPOfkZaG9l
— B/R Football (@brfootball) December 12, 2020
Zdecydowanie najbrutalniejszy oklep zabrał Ballspielverein Borussia Dortmund. Ile już razy mówiono, że tym razem z Haalandem i Sancho żółto-czarni powędrują po mistrzostwo? Ile to razy kibice BVB próbowali przekonywać, że Marco Reus jest lepszy od Brunona Fernandesa? Okazuje się, że Ole Gunnar Solskjaer wytrwał w Manchesterze United, a Lucien Favre jest kolejnym trenerem, którego zwolniono w tym czasie, gdy wciąż Norwega po raz kolejny zwalnia się w mediach.
Kiedy jesteś Borussią Dortmund, dostajesz 1:5 od Stuttgartu, a twoim najlepszym zawodnikiem jest bramkarz Roman Buerki, nie możesz się niczym usprawiedliwiać. I nie możesz się pocieszać tym, że Bayern stracił 2 punkty, bo akurat zremisował z Unionem.
Ta konferencja była ostatnią w wykonaniu Favre'a-trenera Dortmundu:
Wisła Kraków zaczęła ostatnio w Polsce okazywać sygnały, że się budzi. Sobotni mecz z Legią Warszawa był tego przykładem. Tutaj naprawdę wiślacy pokazali kawał dobrej piłki, a zawiedli z przodu pod względem skuteczności. Problem dla "Białej Gwiazdy" zatem ujawnił się w tym, że znów tak jak w dokończeniu poprzedniego sezonu nie udało się dowieźć prowadzenia do końca. Legię uratował Tomas Pekhart, który strzelił swojego 11. i 12. gola w sezonie (a wystąpił w tym sezonie 12 razy).
Tym samym Czesław Michniewicz nadal jest niepokonany w meczach ligowych jako trener Legii. Mamy dziwne wrażenie, że do końca roku będziemy wciąż powtarzać i pisać właśnie jedno i to samo zdanie. Michniewicz zapewnia wynik i nikogo to nie powinno dziwić.
Chelsea przegrała z Evertonem, a to na Wyspach Brytyjskich zawsze jest wielka niespodzianka. Tym bardziej, że rywalem był Everton, który ostatnimi czasy bawił się nieco w Arkę Gdynia. Po naprawdę dobrym początku sezonu forma się załamała, potrzeba było dopiero gola Gylfiego Sigurdssona, aby wreszcie się przełamać w ważnym meczu. Ważniejszy czeka w grudniu "The Toffees" już tylko w Pucharze Ligi, kiedy na Goodison Park przyjedzie znów Manchester United.
Tenże zespół United był odpowiedzialny za jedne z najnudniejszych derbów Manchesteru. Oba zespoły postawiły na przeszkadzanie najbardziej kreatywnym jednostkom. W dodatku, apatyczni z przodu byli Marcus Rashford oraz Gabriel Jesus. W sytuacji jednego z nich podyktowano, a później odwołano rzut karny. Natomiast ten drugi zamotał się przed polem karnym i nie pokonał Davida de Gei. Wynik remisowy okazał się zupełnie sprawiedliwy.
*Aha, wiecie, że swojego przełomu doczekał się Kamil Grosicki? Slaven Bilić dał mu wystąpić w meczu West Bromwich Albion z Newcastle United. Tym samym meczu, w którym WBA straciło gola już po 19 sekundach.
Dodatkowe akcent zapewniono nam we Francji i we Włoszech. Marsylia wygrała po raz szósty z rzędu, a duet Thauvin-Benedetto rozlśnił bardziej niż kiedykolwiek. Ważny mecz przeciwko Monaco zakończył się zdobyciem trzech punktów po tym, jak jeden asystował drugiemu w dwóch osobnych akcjach w pierwszym fragmencie meczu. Monaco umiało odpowiedzieć zaledwie trafieniem Wissama Ben Yeddera z rzutu karnego, ale uczciwym będzie przyznanie, że ogarnęli się piłkarze Niko Kovaca w drugiej połowie. Do końca będą walczyli o czołowe miejsca w lidze. A to dobry sygnał. Monaco naprawdę się budzi i doskakuje do grupy PSG-Lille-Marsylia-Lyon.
We Włoszech z kolei Lazio znów przegrywa, tym razem stali się ofiarą Hellasu Werona, który głównie imponował w tym sezonie swoim defensywnym rekordem (ciągle nie osiągnęli dwucyfrowej liczby straconych goli). My jednak skupiliśmy swoją uwagę na hipsterskim meczu Crotone-Spezia. Arkadiusz Reca strzelił w nim bowiem swojego pierwszego gola na boiskach Serie A!
Pierwszy gol Arkadiusza Recy w Serie A TIM! ⚽
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) December 12, 2020
Polak świetnie przyjął i bardzo dobrze wykończył! Brawo! 👏 #włoskarobota 🇮🇹 pic.twitter.com/pAP9oIb8Bt
Niedziela przyniosła nam pierwszy piłkarski akcent już o bardzo wczesnej godzinie. Mistrzostwo MLS wywalczyła bowiem drużyna Columbus Crew. W tym miejscu pasowałby pewien żart z Dacią Sandero, ale sobie go może odpuścimy.
Dzień zwolnienia Luciena Favre'a, czyli właśnie niedziela, 13 grudnia mógł zostać uczczony przez Schalke. Natomiast drużyna z Gelsenkirchen naprawdę nie umie nawet z Augsburgiem odnotować trzech punktów. To jest kliniczny casus kogoś, kto nie notuje już żadnych dobrych rezultatów. 27 meczów, żadnego zwycięstwa.
Oh Schalke 🤦♂️ Remember this? They’ve just moved one step closer to the dreaded record having just conceded a 93rd minute equaliser against Augsburg this afternoon. https://t.co/agiN356BV2
— COPA90 (@Copa90) December 13, 2020
Inne nastroje panują za to w Leverkusen. Trenerem jest tam były szkoleniowiec Dortmundu, zwolniony jeszcze w 2017 roku Peter Bosz. Przychodził z Ajaksu, który dochodził do finału Ligi Europy, wyleciał po pięciu miesiącach, mając na koncie chociażby słynne 4:4 w Revierderby. Dziś jednak Bayer bez Kaia Havertza oraz Kevina Vollanda nie dość, że umiał znaleźć zastępstwa, to jeszcze został LIDEREM BUNDESLIGI.
Spitzenreiter! ⚫️🔴😍👏💪
— Bayer 04 Leverkusen (@bayer04fussball) December 13, 2020
Das letzte Mal stand #Bayer04 vor 2.277 Tagen am 3. Spieltag der Saison 2014/15 an der Tabellenspitze. #B04TSG 4:1 | #Bayer04 | #Werkself pic.twitter.com/nPWSZxwtAN
W polskim meczu w Serie A Napoli Piotra Zielińskiego triumfowało nad Sampdorią Bartosza Bereszyńskiego. Cagliari Sebastiana Walukiewicza musiało z kolei uznać wyższość największego frajera fazy grupowej Champions League. Inter jest jedyną włoską drużyną, która nie zagra na wiosnę w europejskich pucharach. Ale obecna drużyna wystarczyła na pokonanie panów z Sardynii.
W ślady potężnej Romy chciał dzisiaj pójść też Milan, niepokonany dotąd lider Serie A. Dlaczego Romy? Drużyna Paulo Fonseki spisuje się znakomicie, a siła Pellegriniego, Dżeko oraz Mchitarjana nie gaśnie. 5:1 z Bologną wykręcone jeszcze przed przerwą musiało imponować. Choć Roma nie jest jeszcze w pierwszej czwórce i nie zagraża Milanowi, to jednak stylowo mogłoby to tak wyglądać. Tak czy inaczej, rywalem "Rossoneri" była dzisiaj Parma. Jak to się skończyło?
Milan walił w mur, Parma ustawiła autobus. Ekipa z San Siro po raz pierwszy niemalże przegrała w sezonie ligowym 2020/2021. Ale nie traćcie wiary w Stefano Piolego, a szczególnie w Theo Hernandeza. Pod nieobecność Zlatana, to on wywalczył ten remis Milanowi. 21 strzałów, 10 celnych, 3 lub 4 poprzeczki (już się pogubiliśmy). Wystarczyło na 2:2, a oba gole strzelił właśnie lewy defensor, były piłkarz Realu Madryt.
Ten człowiek, pan trener Pioli, przegrał od początku sezonu tylko z Lille, dopiero teraz w końcu przerwana została passa w Serie A. Tym samym jedyną - obok Milanu - niepokonaną drużyną pozostał wciąż Juventus. A tam Cristiano dalej szaleje. Dwa gole strzelił z karnych z Barceloną, a w weekend dorzucił też dwie wykorzystane jedenastki z Genoą. No i jeszcze dodajmy do tego przełamanie Paulo Dybali, który trafił do siatki po asyście Westona McKenniego.
⏱️ 90+1'
— AC Milan (@acmilan) December 13, 2020
THHHHHHHHHHHHHEEEEEEEEEEEEEEOOOOOOOOOOOOOOOO!!!@TheoHernandez finds a well-deserved equalizer!#MilanParma 2-2 #SempreMilan@EASPORTSFIFA pic.twitter.com/cfz8m0KCrx
FT | Torniamo a casa con i 3⃣ punti ⚪️⚫️
— JuventusFC (@juventusfc) December 13, 2020
Lo splendido gol @PauDybala_JR e la doppietta di @Cristiano dal dischetto piegano la resistenza del Genoa💎🔥
Bravi, ragazzi 💪👏#GenoaJuve [1-3] #ForzaJuve pic.twitter.com/uJNaloZmwK
W Polsce mogliśmy przyglądać się ostatnim kolejkom pierwszej i drugiej ligi. Rundy na miejscach pierwszych kończą Bruk-Bet Termalica oraz GKS Katowice. Tymczasem w Ekstraklasie zaskoczył nas apatyczny Lech, który tylko zremisował z Stalą Mielec na wyjeździe. Z kolei wicelider ligi, Raków pokonał ostatecznie Jagiellonię, ale jeszcze przed końcem meczu Jesus Imaz umiał trafić na 2:3. Mogło być nerwowo, natomiast częstochowianie chyba powoli się przyzwyczają do tego, że ich obecność w czołówce nikogo nie dziwi, a wielu wręcz ją pochwala jako okaz normalności. Tak zdobył pierwszą bramkę Andrzej Niewulis:
Pomijamy błąd Grzegorza Krychowiaka? Pomijamy. Ustalone. W końcu na to wręcz się patrzeć nie dało.
W Anglii mamy za sobą bardzo dziwny weekend ligowy, a wiemy dobrze, że wkraczamy w bardzo intensywny moment w sezonie. Teraz mecze ligowe będą odbywać się niemalże ciągle, a ci, którzy grają w Pucharze Ligi wcale nie zmniejszą intensywności i częstotliwości grania. W niedzielę Tottenham Jose Mourinho stracił punkty, ale cudem utrzymał pozycję lidera. Dlaczego? Dlatego że aktualny mistrz Anglii w meczu Fulham nie umiał prowadzić nawet przez minutę. Liverpool stracił też na kilka tygodni Diogo Jotę, więc możemy się tylko spodziewać, jaką wywoła to reakcję.
Southampton i Leicester były jedynymi klubami w TOP 4, które wygrały w ten weekend. To o czymś świadczy.
4 - None of Chelsea, Liverpool, Man City or Man Utd have won in the Premier League this weekend, the first time they've all played and failed to win in a weekend since 6-7 February 2016. Unusual.
— OptaJoe (@OptaJoe) December 13, 2020
Arsenal tymczasem... szkoda gadać. Czwarty z rzędu ligowy mecz został przez nich przegrany, atmosfera wokół klubu jest straszna, Arteta przestał być uważany za geniusza, Xhaka dostał czerwoną kartkę, a Aubameyang zaliczył samobója. Przegrali 0:1. Wszystko to wydarzyło się w starciu z Burnley, które walczy o utrzymanie.
Memizacja Arsenalu postępuje. Niewiarygodne tempo, naprawdę trzeba się postarać, by tak źle to wszystko się układało.
— Michał Zachodny (@mzachodny) December 13, 2020
Na sam koniec przyglądaliśmy się też hitowemu meczowi we Francji, albowiem PSG podejmowało Olympique Lyon oraz poczynaniom Barcelony w starciu z Levante. Niebywałe było to, z jaką łatwością piłkarze Rudiego Garcii umieli opanować środek pola w szlagierze Ligue 1. To oni jako pierwsi zdobyli bramkę. Jedyną w tym meczu. A ten mecz trwał naprawdę długo, skończył się w 100. minucie, niczym w Le Classique z Olympique Marsylia. A ofiarą znów był Neymar, którego wykosił Thiago Mendes, po czym obejrzał czerwoną kartkę. Brazylijczyk transportowano z boiska na noszach.
Holy crap. https://t.co/z4iOnp88HP
— Jonas Giæver (@CheGiaevara) December 13, 2020
Une défaite dans ce choc face à l'Olympique Lyonnais.#PSGOL pic.twitter.com/Sk8kol1MFS
— Paris Saint-Germain (@PSG_inside) December 13, 2020
To właśnie bramka na 1:0 sprawiła, że na czele tabeli zostało Lille, które pokonało Bordeaux 2:1 w niedzielnym starciu.
Oh qu'ils font du bien ces trois points après un déplacement européen dans la semaine 😍
— LOSC (@losclive) December 13, 2020
Grâce à Jonathan Bamba et José Fonte, les Dogues sont provisoirement en tête de la @Ligue1UberEats 👊
LOSCFCGB 2-1 | ⏱ 90'+2 pic.twitter.com/WFlbpST8cF
W tym samym czasie Barcelona Ronalda Koemana po raz kolejny była bliska, aby zanotować rezultat godny pożałowania. Wrażenia z jej meczu są średnie. Uratował ją... Lionel Messi (Aitor Fernandez w tym meczu bowiem bronił jak natchniony, ale Messiego już nie zatrzymał w 76. minucie).
I teraz pytanie, czy się z tego gola cieszyć, skoro to właśnie on (choć akcja ładna, rozbujał ją nam de Jong)? Administrator konta Twitterowego Barcelony pewnie znów nazwie go "GOAT-em", to już wiemy. Jednak czy wydarzenia tego roku pokazały już wam, że w pewnym sensie podporządkowanie wszystkiego pod Argentyńczyka prowadzi ostatecznie do tego, w jakim stanie Barcelona jest obecnie także od strony organizacyjnej?
Koeman tego nie zamaże jednym zwycięstwem 1:0, ani nowatorską grą na multum dziesiątek. Barcelona irytuje nawet wtedy, gdy Messi zdobywa zwycięską bramkę.
That's 6️⃣0️⃣0️⃣ Leo #Messi goals with the Nº 🔟! pic.twitter.com/QMvVtTfMZK
— FC Barcelona (@FCBarcelona) December 13, 2020