Zacne widowisko odbyło się na Old Trafford, górą gospodarze - niedziela z FA Cup
Dziś od 13:00 śledziliśmy kolejną porcje spotkań Pucharu Anglii, spośród których wisienką na torcie była rywalizacja Manchesteru United z Liverpoolem. Bez dogrywek, skromnych zwycięstw, za to dużo emocji i bramek w każdym rozegranym meczu. Zapraszamy do zapoznania się z tym, co działo się w niedziele na angielskich boiskach.
Mecze Serie A, LaLiga oraz innych najlepszych lig pełnoletni widzowie mogą oglądać i obstawiać na stronie sponsora portalu, Betclic.pl. SPRAWDŹ TUTAJ!
MATERIAŁY PROMOCYJNE PARTNERA | W grach hazardowych mogą uczestniczyć wyłącznie osoby, które ukończyły 18 lat. Udział w nielegalnych grach hazardowych jest przestępstwem. | Hazard może uzależniać. BEM to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych grozi konsekwencjami prawnymi.
Manchester United 3:2 Liverpool (Greenwood 26', Rashford 48', Fernandes 78' - Salah 18' 58')
Tydzień temu obie ekipy mierzyły się w lidze. Wówczas na Anfield padł bezbramkowy remis, dziś było zupełnie inaczej. Mecz od początku toczył się w szybkim tempie, które nie pozwalało odwrócić wzroku od telewizora. W pierwszych minutach na prowadzenie mógł wyjść Manchester United, tyle że Mason Greenwood wolał oddać strzał z ostrego kąta zamiast rozejrzeć się po polu karnym, gdzie na piłkę czekali jego koledzy z drużyny. Nieco później błąd popełnił Rhys Williams, po którym futbolówkę na połowie Liverpoolu przejął Edinson Cavani, na szczęście pomyłka 19-latka nie okazała się katastrofalna w skutkach. W 18. minucie "The Reds" w końcu mogli cieszyć się z pierwszej bramki po dwóch spotkaniach posuchy w tym aspekcie od wygranej 1:4 w FA Cup z Aston Villą.
Kapitalnym podaniem między obrońców popisał się Roberto Firmino, piłkę przejął Mohamed Salah i podcinką nad Deanem Henderson wyprowadził gości na prowadzenie. Piłkarze nie zwalniali, dalej mogliśmy obserwować wzmożone ataki obu ekip w celu sforsowania defensywy rywala. Osiem minut Marcus Rashford przerzucił futbolówkę za plecy obrońców Liverpoolu, a tam na klatkę piersiową przyjął ją Mason Greenwood, po czym pokonał Alissona strzałem w róg bramki. W ostatnich minutach pierwszej odsłony lepsze wrażenie sprawiała drużyna Ole Gunnara Solskjaera, która kilkakrotnie była bliska ponownego wyjścia na prowadzenie.
No ale trzeba przyznać, że ten mecz Man United z Liverpoolem oglądało się świetnie w odróżnieniu do spotkania ligowego tydzień temu #MUNLIV #FACup #EFLpl
— Krzysztof Sędzicki (@ksedzicki) January 24, 2021
Liverpool nie zagrał słabego meczu. Powiem więcej: zagrali dobry. Tyle, że rywal był minimalnie lepszy. A to już znak, że United zrobiło ogromny krok, a może nawet skok, do przodu. #eflpl
— Football Info (@football_inf0) January 24, 2021
Kolejna część gry również przyniosła nam sporo emocji. Manchester United wyszedł ponownie na prowadzenie już po trzech minutach od wznowienia gry, kiedy Mason Greenwood posłał piłkę do Rashforda, a ten wewnętrzną częścią stopy ulokował futbolówkę w siatce. Przez chwilę zastanawialiśmy się, czy strzelec w momencie podania nie był na spalonym. Okazało się, że nie. Od tego momentu bliżej awansu znów byli gracze "Czerwonych Diabłów". Bliski wyrównania w jednej z akcji był James Milner, tyle że kapitan Liverpoolu przestrzelił. Jednak nic straconego, ponieważ gospodarze popełnili karygodny błąd przy próbie rozegrania od własnej bramki, o który trzeba obwiniać Edinsona Cavaniego. Piłkę zgarnął wspomniany przed chwilą Milner, zagrał do Firmino, po czym Brazylijczyk wyłożył futbolówkę do Egipcjanin, który uderzył pomiędzy nogami Deana Hendersona. Trzeba uczciwie przyznać, że młody golkiper Manchesteru United zachować się w tej sytuacji nieco lepiej.
W ciągu ostatniego roku wyłoniło się co najmniej dwóch prawdziwych speców od rzutów wolnych w Premier League, czyli Ward-Prowse i Burno.
— Maciej Łaszkiewicz (@MaciejunioYJB) January 24, 2021
Jaka jest wasza galeria sław w tym aspekcie? Ja dorzucam Sigurdssona i Bainesa #EFLpl
Liverpool atakował, napierał na pole karne rywali, tyle że znaczącej przewagi nie udokumentowali golem. W 66. minucie na placu gry pojawił się Bruno Fernandes, który potrzebował kilkunastu minut do tego, by stać się bohaterem zespołu dowodzonego przez Ole Gunnara Solskjaera. Jego kolegom rzuty wolne nie chodziły, więc kiedy nadarzyła się ku temu stosowna okazja, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. W 78. minucie podszedł do piłki ustawionej na skraju pola karnego, następnie przymierzył precyzyjnie przy słupku, dając Manchesterowi United prowadzenie. Nieco później dobić rywali z Liverpoolu mógł Edinson Cavani, tyle że futbolówka po jego strzale głową odbiła się od słupka. Ekipa Juergena Kloppa w końcu z golami, lecz bez awansu do kolejnej rundy. Streszczając pokrótce przebieg rywalizacji na Old Trafford, możemy uczciwie napisać, że warto było usiąść o 18:00 przed różnego rodzaju ekranami do tego starcia.
Mecz całkiem dobry, szybko minął czas. Obie drużyny grały falami. Raz przeważał @ManUtd, raz @LFC , ale to gospodarze okazali się lepsi. Dużo błędów indywidualnych. Pięknie z rzutu wolnego uderzył Bruno Fernandes. #MUNLIV 3:2 #EmiratesFACup #FACup #LFC @LFC_pl
— Leszek Grabowski (@L_Grabowski) January 24, 2021
Chelsea 3:1 Luton (Abraham 11', 17', 74' - Clark 30')
Niedziele w Pucharze Anglii rozpoczęliśmy od starcia na Stamford Bridge, gdzie do miejscowej Chelsea przyjechało grające w drugiej lidze Luton Town. Podopieczni Franka Lamparda wyszli na prowadzenie już w 13. minucie, kiedy Timo Werner wycofał futbolówkę do Tammy'ego Abrahama, a 23-letni Anglik uderzył bez przyjęcia w róg bramki. Na drugiego gola poczekaliśmy zaledwie sześć minut, wówczas ten sam wpakował piłkę do siatki uderzeniem z głowy. To jednak nie było jego ostatnie słowo w tym meczu, o czym za moment. Teraz poświęcimy chwilę okolicznościom trafienia kontaktowego w 30. minucie dla Luton Town, do którego mogłoby nie dojść, gdyby w tej sytuacji lepiej zachował się Kepa Arrizabala. Futbolówka po płaskim strzale Jordana Clarka leciała prosto w Hiszpana, więc teoretycznie nie powinien mieć większych problemów z interwencją, ale koniec końców od tego momentu na tablicy wyników widniał rezultat 2:1 dla "The Blues". W 74. minucie hat-tricka przyklepał Tammy Abraham, w zasadzie zamykając mecz, choć w ostatnich minutach Chelsea miała szanse zakończyć 1/16 finału FA Cup nieco wyższym rezultatem, tyle że Timo Werner nie wykorzystał jedenastki.
Piękna gra młodych zawodników Chelsea.
— Eryk (@ErykWeddE) January 24, 2021
Abraham to wyśmienity napastnik, który ewidentnie lepiej gra u boku swoich kolegów wychowanków.
Za to obrona w tym meczu gra tragicznie(chodzi mi tu w szczególności o środek i Kepe) zero chemii między nimi i niepotrzebne ryzykowanie#EFLPL
Brentford 1:3 Leicester (Sorensen 6' - Under 46', Tielemans 51', Maddison 71')
Kolejna porcja starć pucharowych rozpoczęła się o 15:30. W jednym z nich naprzeciw siebie stanęły ekipy Brentfordu i Leicester. Już w 6. minucie na prowadzenie wyszła drużyna grająca aktualnie w Championship, gdy najlepiej w zamieszaniu po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym zachował się Mads Bech Sorensen. W kolejnych minutach to właśnie niżej notowany zespół tworzył więcej zagrożenia pod bramką ekipy Brendana Rodgersa, ale wzorowo ze swoich obowiązków między słupkami wywiązywał się Danny Ward. Na drugą połowę zdecydowanie lepiej wyszli goście, co udokumentowali dwoma trafieniami w odstępie zaledwie sześciu minut od wznowienia gry. Do remisu doprowadził Cengis Under, a rzut karny na gola zamienił Youri Tielemans. Kolejne minuty mijały, Brentford nie było w stanie zremisować, za to goście w 70. minucie podwyższyli wynik meczu na 1:3 za sprawą Jamesa Maddisona. Takim też rezultatem zakończył się pojedynek rozgrywany na stadionie w Londynie.
Leicester pokazało jakość. Cengiz Under i Maddison zrobili robotę. Brentford w drugiej połowie bez sztycha.#eflpl #FACup
— robsonUnited (@RobsonUnited89) January 24, 2021
Fulham 0:3 Burnley (Rodriguez 31' 71', Long 81')
Druga pucharowa rywalizacja o 15:30 rozegrana została na Craven Cottage. Na stadion Fulham przyjechała ekipa Seana Dyche'a, która odwiedziła Londyn świeżo po zwycięstwie ligowym sprzed kilku dni, gdy ich łupem padł Liverpool. W dzisiejsze popołudnie bez większych kłopotów poradzili sobie z podopiecznymi Scotta Parkera, wygrywając z "The Cottagers" aż 0:3. Goście objęli prowadzenie jeszcze w pierwszej połowie, dokładniej w 30. minucie Jay Rodriguez pokonał z główki 24-letniego Marka Rodaka. W kolejnych czterdziestu pięciu minutach ten sam zawodnik trafił do bramki po raz drugi, tym razem zamieniając jedenastkę na gola. Anglik miał bezpośredni udział również przy ostatnim trafieniu dla Burnley, tyle że akurat w tym przypadku mamy na myśli ostatnie podanie do 30-letniego Kevina Longa, który zamknął wynik rywalizacji na Craven Cottage.
It's all over at Craven Cottage. 🤩
— Burnley FC (@BurnleyOfficial) January 24, 2021
The Clarets book their spot into the fifth-round with a solid performance in London. 👊#FULBUR | #UTC | #EmiratesFACup pic.twitter.com/H1xyAB9R1N
Everton 3:0 Sheffield Wednesday (Calvert-Lewin 29', Richarlison 59', Mina 62')
Już na sam koniec grania w Pucharze Anglii podopieczni Carlo Ancelottiego podjęli na Goodison Park drugoligowe Sheffield Wednesday. W każdym z rozegranych dotąd spotkań padały wysokie wyniki, nie inaczej było również w tym przypadku. W 29. minucie wynik rywalizacji otworzył Domonic Calvert-Lewin, który wślizgiem wbił futbolówkę do siatki po płaskim zagraniu Andre Gomesa wzdłuż pola karnego. Na kolejne trafienie w wykonaniu "The Toffees" poczekaliśmy do drugiej odsłony. W 59. minucie najwyżej do dośrodkowania z rzutu rożnego wyskoczył Richarlison, po czym głową ulokował piłkę w bramce. Chwilę później obejrzeliśmy akcje bliźniaczo podobną do tej sprzed kilku chwil. Znów wrzucał James Rodriguez, tyle że tym razem z gola cieszył się Yerry Mina. Tyle wystarczyło zespołowi z Premier League do ogrania drugoligowca. Ostatecznych par 1/8 finału Pucharu Anglii na razie nie podamy, ponieważ do rozegrania pozostały jeszcze dwa spotkania. 25 stycznia Wycombe zmierzy się z Tottenhamem, a dzień później do Bournemouth przyjedzie czwartoligowe Crawley.
James Rodriguez dziś na zupełnie innym poziomie. Trochę zaskoczenie że jeszcze jest na boisku, bo już go Everton nie potrzebuje.
— Michał Rygiel (@M_Rygiel) January 24, 2021