RB kto? Małe zainteresowanie Ligą Europy w Neapolu
Faza pucharowa Ligi Europy wygląda w tym sezonie naprawdę smakowicie. Atletico, Arsenal, Borussia Dortmund, Milan, Lyon, AEK Ateny... Aż chce się oglądać! Jednym z ciekawszych starć 1/16 finału jest bez wątpienia dwumecz Napoli z RB Lipskiem i niejeden fan piłkarski ostrzy sobie na to spotkanie ząbki. Tyle tylko że, co po krótszym zastanowieniu jakoś bardzo nie dziwi, neapolitańczycy przejdą najprawdopodobniej obok tej potyczki, zagrają na pół gwizdka, bo dla nich liczy się przede wszystkim mistrzostwo Włoch i utarcie nosa Starej... Damie z Turynu.
Nie jest to sensacja godna przejścia Neymara do PSG, ale takie podejście może sprawić, że dzisiejsze starcie zamiast hitem będzie kitem - chociaż rzecz jasna wcale nie musi tak być. W każdym razie wieczorem mecz odbędzie się w Neapolu, więc Lipskowi nie będzie zależało na tym, żeby szarżować na defensywę gospodarzy i wpakować im jak najwięcej goli. W ostatniej kolejce w taki właśnie sposób wykiwali Augsburg, oddali im piłkę i skupili się na kontrach, co wyszło im naprawdę dobrze - ale rzecz jasna tylko głupi twierdziłby, że Napoli gra piłką tak, jak Bawarczycy (czyli wcale). Tak czy siak taką taktykę Byków przewiduje właśnie kicker - głównie defensywną.
Natomiast co do neapolitańczyków to nie jest tajemnicą, że ich życiowym wręcz celem jest zdobycie mistrzostwa Włoch. Ostatnie Scudetto zdobyli w 1990 roku, kiedy w ich szeregach biegał taki mało znany, ale warty uwagi piłkarz jak Diego Maradona (ludzie mówią, że podobno dobry był). Było to prawie 30 lat temu... W ostatnich latach siła neapolitańczyków znacznie wzrosła, a teraz, po 24. kolejkach, prowadzą oni w tabeli Serie A, mając za sobą passę ośmiu wygranych z rzędu i tylko jeden punkt przewagi nad Juventusem. Mistrzostwo Włoch jest najważniejsze, kibicuje im pół kraju i pół Europy, ale jeden punkt to żadna przewaga, dlatego w Neapolu za wszelką cenę chcą zmaksymalizować szanse na utrzymanie swojej formy. Tym bardziej że są oni znani ze stosowania żelaznej jedenastki, która prędzej czy później musi się zmęczyć. Stąd zainteresowanie meczem z Lipskiem jest prawie żadne, bo wiadomo co jest kluczowe dla trenera Sarriego i spółki.
Kicker pisał wczoraj o 6000 sprzedanych biletach, z czego 1500 fanom RB. Leipziger Volkszeitung pisał, powołując się na lokalne tytuły włoskie, o mniej niż 9000. Wiadomo, że dzisiaj ta liczba jeszcze trochę wzrośnie, ale i tak "doświadczony" stadion będzie świecił pustkami. Ale o czym my tutaj mówimy, skoro na 60-tysięczny obiekt w meczach Ligi Mistrzów ani razu nie było w tym sezonie kompletu? Na Manchester City niecałe 45 tysięcy, na Feyenoord 22 tysiące, a na Szachtar Donieck nieco ponad 10. Jeśli ktoś jest teraz w Neapolu, to z palcem w tyłku dostanie bilety, bo starcie z Niemcami nikogo nie interesuje.
Nie będzie mnie jutro na stadionie. To będzie późno, a ja mam małe dzieci. Jednak przede wszystkim ten mecz nie jest dla nas ważny.
Jedyną rzeczą, która się dla nas teraz liczy jest mistrzostwo.
Zagrają drugim zespołem i skorzystają z młodych zawodników.
Sprzedawca sklepu kibicowskiego Napoli, taksówkarz, właściciel knajpy - tak mówią neapolitańczycy o tym meczu i nie ma, co się dziwić. W dodatku nie zagra zawieszony za kartki Mertens, nie będzie też Marka Hamsika. Totalna i oficjalna wyj*bka i nikt się chyba temu zbytnio nie dziwi. Chociaż za faworyta dzisiejszego meczu uważa się gospodarzy, to ja uważam, że Niemcy mają całkiem spore szanse na zwycięstwo. Zapytany o finał Ligi Europy Ralph Hasenhüttl, trener RB, powiedział, że chciałby do niego dotrzeć i choć liga jest dla nich priorytetem, to postarają się dotrzeć w pucharach jak najdalej się da. W dodatku Austriak wspomniał niedawne spotkanie Ligi Mistrzów z Besiktasem, w którym "graliśmy rzekomo z drugą drużyną i przegraliśmy na własnym stadionie", więc teraz raczej tego błędu nie popełnią.
Lipsk na pewno będzie zmotywowany bardziej od Napoli, bardzo możliwe, że cofnie się do obrony i będzie próbował łapać Włochów na swojej połowie, zaś gospodarze mogą podchodzić do tego na luzie i za bardzo się nie spinać. Możliwe więc, że jeden z hitów tej fazy Ligi Europy okaże się kitem, ale to wciąż piłka nożna i wszystko się może zdarzyć.